Do tego spotkania wrocławianie przystępowali z nożem na gardle. Bardzo niskie miejsce w tabeli spowodowało realną groźbę spadku z ligi. Poza tym niedawno kontuzji złamania palca doznał lider i największa gwiazda zespołu Jason Crump i do końca nie było wiadomo czy wystąpi przeciwko Marmie. Natomiast goście przyjeżdżali do Wrocławia w najsilniejszym składzie. Kibice Sparty mogli więc mieć poważne obawy o wynik swego zespołu.
Mecz rozpoczął się od bardzo niebezpiecznego wypadku. Na pierwszym wirażu upadek swój oraz Martina Vaculika i Filipa Sitery spowodował Dawid Lampart. Obaj juniorzy bardzo długo nie podnosili się z toru, na tor wyjechała karetka. Wrocławski zawodnik wstał i o własnych siłach w towarzystwie Jasona Crumpa pomaszerował do parkingu. Martin Vaculik wziął udział w powtórce, gdzie dowiózł jeden punkt. Po biegu jednak on i Dawid Lampart zostali odwiezieni do szpitala. Na szczęście żaden z nich nie odniósł poważniejszych obrażeń wewnętrznych i obaj powinni wystąpić w kolejnych meczach swojego zespołu.
Całe spotkanie od początku przebiegało pod dyktando gospodarzy. Świetnie od startu spisywali się Daniel Jeleniewski (w całym meczu 15 pkt.), który zaliczył najlepszy występ w tym sezonie, oraz tradycyjnie Crump, który mimo kontuzji znów poprowadził Atlas do wygranej.
Dalsze biegi tylko potwierdziły supremację Sparty. Nawet dotychczas najsłabsi w zespole Krzysztof Słaboń i Marcin Janowski potrafili przywieźć za sobą bardziej doświadczonych i skutecznych ostatnio zawodników z Rzeszowa. Trener Wilk chwytał się wszelkich możliwych zagrywek i w pewnym momencie zastosował rezerwę taktyczną, wprowadzając dobrze jeżdżącego tego dnia Mateja Zagara. Słoweniec jako jedyny w ekipie gości pokazał się z dobrej strony, w każdym biegu walcząc od startu o coraz lepszą pozycję. Niestety i on nie zdziałał cudu, bo bieg zakończył się wynikiem 4:4. Rozczarował bardzo Scott Nicholls, który nie potrafił pokonać żadnego z wrocławskich żużlowców. Z resztą najlepszym komentarzem do formy rzeszowian w tym meczu niech będzie fakt, że najlepszym ich wynikiem w pojedynczej gonitwie był... biegowy remis. A jak ktoś chce wygrać mecz, musi wygrywać biegi.
Dzięki tej wygranej wrocławska drużyna zyskała punkt bonusowy i tym samym zainkasowała 3 duże punkty do ligowej tabeli. Dzięki temu od podopiecznych Marka Cieślaka coraz bardziej odsuwa się widmo baraży. Natomiast rzeszowska ekipa po raz kolejny pokazała, że nazwiska same nie jeżdżą i to prawdopodobnie oni będą musieli walczyć o utrzymanie się w Ekstralidze.
Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?