ŻUŻEL
Rozmowa z Robertem Miśkowiakiem, kandydatem do medalu Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów
* Tuż po czwartkowym upadku w Krośnie nie obawiałeś się, że możesz nie wystartować półfinale IMŚJ w Wiener Neustadt?
- Były takie obawy, tym bardziej że uszkodziłem sobie prawą nogę, a więc tą, która się opiera na haku i przytrzymuje motocykl. Bez lewej można jechać, ale bez prawej – nie. Zamiast z Krosna jechać do Austrii, o 3 w nocy wróciłem do Wrocławia, a od 9 zaczęły się badania i pełna rehabilitacja – kriokomora, lasery itd. Jestem wdzięczny panu prezesowi i pani prezes, że doprowadzili mnie do stanu używalności, bo rano nie mogłem się jeszcze zwlec z łóżka. Ja się rehabilitowałem, a ojciec pracował przy sprzęcie.
* W czasie krośnieńskiej kraksy spadł Tobie kask z głowy. Dlaczego?
- Trudno powiedzieć. Zapięty był dobrze. Uderzenie musiało być silne, bo aż pękła szczęka. Ale nie moja, tylko w kasku. Na szczęście.
* Po ranach na twarzy zostaną blizny? Niektóre dziewczyny to lubią...
- W zasadzie zostały już strupy, ale wciąż mogę jeszcze brać je na litość (śmiech). Niedługo wszystko się zagoi.
* W Wiener Neustadt zacząłeś średnio. Po trzech seriach miałeś na koncie 5 punktów, a więc mogło być nieco lepiej.
- To prawda. Choć w sobotę czułem się już dużo lepiej niż dzień wcześniej, to w psychice na pewno coś siedziało. Skończyło się na zwycięstwie, ale po Krośnie w ogóle nie myślałem nawet o pierwszej trójce czy czwórce. Moim celem było miejsce w ósemce i awans. Skończyło się na najwyższym stopniu podium, dlatego jestem podwójnie szczęśliwy.
* Najlepszy w rundzie zasadniczej był Janusz Kołodziej, ale nowy system rozgrywek Tobie pozwoli odnieść zwycięstwo. W finale może być jednak odwrotnie.
- Te półfinały to jest loteria, myślę, że nie do końca sprawiedliwa. Trzeba mieć dużo szczęścia i dobrze losować pola startowe.
* Kto będzie Twoim najgroźniejszym rywalem we wrocławskim finale IMŚJ?
- Słabych nie będzie. Z każdym można wygrać i z każdym przegrać. Myślę jednak, że własny tor okaże się moim atutem i dzięki temu będę mniej podenerwowany.
* Czy tuner Flemming Graversen przyjedzie do Wrocławia na te zawody?
- Oczywiście. Flemming dzwonił nawet po zawodach w Krośnie, pytał czy wystartuję w Wiener Neustadt. Myślę, że zależy mu na moim dobrym występie w finale IMŚJ.
* W Austrii skończyło się szczęśliwie, ale już w niedzielę w Częstochowie Wam nie poszło. Gdzie tkwi przyczyna porażki?
- Częstochowa do słabych drużyn nie należy. Dodatkowo ja byłem po upadku, Krzysiu Słaboń również. Tak bywa na obcych torach. We Wrocławiu Tarnów też poległ w dużych rozmiarach. W rewanżu postaramy się pokazać z lepszej strony.
* Dziś czeka Cię kolejny start - w Ostrowie, w półfinale Srebrnego Kasku. A kiedy czas na odpoczynek?
- Dziś Ostrów, a w czwartek jeszcze liga szwedzka. To nawet dobrze, bo po tym upadku chciałbym się rozjeździć, nabrać pewności siebie. Nie da się ukryć, że coś w podświadomości zostało. A potem będzie odpoczynek. Pojedziemy z zespołem do Radzynia. Jakaś rehabilitacja, kriokomora, kajaczek...
![emisja bez ograniczeń wiekowych](https://s-nsk.ppstatic.pl/assets/nsk/v1.221.6/images/video_restrictions/0.webp)
Sensacyjny ruch Łukasza Piszczka
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?