Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dziecko przedmiotem walki wyjątkowo toksycznego małżeństwa

Kinga Mierzwiak
Kinga Mierzwiak
Matka szukała synka po całym świecie, kiedy on relaksował się razem z ojcem na Dominikanie. Dziś już są razem, a ojciec w areszcie.

O tej historii słyszała cała Polska: w 2009 r. ojciec uciekł z synem na Dominikanę. Matka i jej rodzice przez ponad rok walczyli o powrót chłopca. Albert od kilku tygodni jest już w Polsce, a jego ojciec - w areszcie.

Miłe złego początki

Agnieszka i Radek znali się z liceum. Związek od początku pełen był emocji. Za dziką miłością kryła się także zazdrość i agresja. - Już w liceum dyrektorka szkoły zwracała mi uwagę na to, że Radek miał obsesje na punkcie Agnieszki - mówi Jan Madecki, ojciec Agnieszki.

Madeckim chłopak córki nie przypadł do gustu. Za to Agnieszka zyskała sobie przychylność rodziców Radka. - Na początku owszem była bardzo miła, jakoś się nam układało - mówi Grzegorz Kowalczyk, ojciec Radka. - Kupiliśmy jej przecież gabinet dentystyczny, by mieli na start wspólnego życia. Ale w ogóle nie znaliśmy jej rodziców
Albert urodził się w 2000 roku, ale narzeczonym nie spieszyło się do ślubu. - Agnieszka zabroniła nam kontaktów z wnukiem - wyjawiają Kowalczykowie. - Coś jakby pękło. Syn także zmienił do nas podejście.

A konflikty między kochankami były coraz bardziej widoczne. - Nieraz Agnieszka przyjeżdżała do nas późną nocą z maleńkim Albertem na ręku - opowiada Madecki i na dowód pokazuje tomy notatek. Robi je od wielu lat, bo ma taką pasję. Zapisuje wszystko, co wiąże Agnieszkę z Radkiem. - O, proszę - pokazuje: - Obdukcja. Tu są zdjęcia pękniętej miednicy, nie wiem, czemu sąd nie wziął tego pod uwagę.

Agnieszka odchodziła, wracała, później znów od Radka uciekała. Madeccy wyjaśniają, że była pod silną presją. Albert wędrował razem z Agnieszką. Raz pomieszkiwał z rodzicami, to znów bywał u dziadków albo mieszkał tylko z matką. Rodzice Radka utrzymują, że gdy Agnieszka nie była z ich synem, szybko znajdowała pocieszyciela.  Skrupulatne notki Madeckiego dokumentują czystość córki.

Ciemna strona rodzicielstwa

- To, co syn robił w tamtym czasie, było dla nas nie do zaakceptowania. Próbowaliśmy na niego wpłynąć, ale nie chcieliśmy brać odpowiedzialności za jego wybryki. W końcu był już dorosły. Wnuka nie widywaliśmy wcale - opowiadają Kowalczykowie.

A kłopoty Agnieszki i Radka były coraz większe. Gdy ona prowadziła kwiaciarnię, on imał się różnych interesów. Raz brał samochód na leasing, innym razem zarządzał spółką. Gdy mu się znudziło - "zatrudniał się” u Agnieszki, a zyski czerpał z chorobowego. Pomysłów nie brakowało. Na koncie Radek ma fałszerstwa, wyłudzenia, oszustwa ZUS-u i innych instytucji.

Gdy Albert miał trzy latka, pierwszy raz rodzice "podzielili” syna. Radek przystał na ograniczone prawa do Alberta, ale młodzi nawet w przedszkolu kłócili się o syna. Choć w przedszkolu nie chcą o tym mówić, w notatkach dziadka "incydenty” widnieją.

W 2004 roku Radek trafił do aresztu. Po wyjściu było jeszcze gorzej - napięcie sięgnęło jednak zenitu w maju 2005 r., gdy Agnieszka zdecydowała się wyjechać z Albertem do Niemiec. Na granicy zatrzymała ich straż graniczna. Rodzice Radka są przekonani, że gdyby wtedy jej się udało, zniknęłaby na zawsze.

Okoliczności zatrzymania inaczej widzą rodzice Agnieszki. - Chciała tylko wyjechać do rodzeństwa na kilka tygodni - twierdzi Madecki.
- A on zadzwonił na granicę i powiedział, że córka przewozi narkotyki. Albert kilka godzin był przeszukiwany, płakał, musiał przeżyć takie upokorzenie. Czy tak postępuje dobry ojciec?

O incydencie na granicy Madecka postanowiła poinformować prokuraturę. W sądzie zaczęła domagać się pozbawienia Radka praw do Alberta. Prokurator śledztwo umorzył, ale w uzasadnieniu napisał, że syn dla rodziców stanowi kartę przetargową. Jeszcze surowszy w ocenie, tym razem Agnieszki, był sąd: "uczestniczka lekceważy ugodę sądową i orzeczenia sądu nakładające obowiązek wydania Alberta ojcu. Zamiar opuszczenia kraju świadczy o skrajnym lekceważeniu potrzeb dziecka i orzeczeń sądu.” - Gdyby już wtedy sąd dobrze ocenił sytuację, tego horroru by nie było - zapewniają dziś Madeccy. - Ale te nasze dzisiejsze sądy... Byłem biegłym sądowym, przez wiele lat ławnikiem. Wiem, jak to wygląda od środka.

Z paszportem w kieszeni

W 2005 r. Agnieszka wyjechała z Torunia do Poznania. Radek miał prawo spotykać się z synem raz w miesiącu. - Jeździł do Poznania skrupulatnie, bardzo mu zależało na kontaktach z Albertem - opowiada Grzegorz Kowalczyk. - Zmienił się, właściwie Albert był dla niego jedyną pociechą i radością w życiu.

Madeccy z kontaktów ojca z synem nie byli zadowoleni. - No tak, zabierał syna do restauracji, bo zawsze lubił mieć gest - opowiada Madecka. - Albert był szczęśliwy, bo przecież czuł się dorosły w restauracji. Ale czy to jest miejsce dla małego chłopca? Czy ojciec kiedykolwiek odrabiał z nim lekcje? Nie, wolał dać mu komputer.
Radek skarżył się rodzicom, że Agnieszka utrudniała mu spotkania z synem. Nie pozwalała na wycieczki, na wyjazdy wakacyjne.

W 2009 roku Agnieszka przeprowadziła się z Albertem do konkubenta. Nowy partner ma pięcioro dzieci z pierwszego małżeństwa. Do nowego związku wniósł jednak tylko trójkę. Zamieszkali w mieszkaniu socjalnym. - Gdy Radek tam pojechał, był wstrząśnięty warunkami - wspomina Gizela Kowalczyk. - Mówił, że na ścianach był grzyb. Potem już tylko mówił, że Alberta stamtąd zabierze.

- Gdy zadzwonił 3 października, powiedział: tata, wyjeżdżam, wziąłem Alberta - opowiada Grzegorz Kowalczyk. - Przez telefon tłumaczył, że Albert jest chory, wychudzony, że od dwóch tygodni miał gorączkę. Wnuk był przygotowany na wyjazd. W kieszeni miał paszport. Czy tak robi dziecko, które jest szczęśliwe z matką?

Jeszcze tego samego dnia Radek złożył w poznańskim sądzie wniosek o egzekucję kontaktów. Chciał rozszerzenia swych praw, ale na formalności czekać nie chciał.
Na Dominikanie Radek ułożył sobie życie na nowo. Kowalczykowie na ekranie płaskiego TV wiele razy oglądali, jak ich syn z wnukiem idą dumnie przez kościół. Radek z żoną, Albert z uśmiechem niosący obrączki na puchowej poduszeczce. - Albert był tam szczęśliwy - przekonują Kowalczykowie, pokazując na zdjęciach uśmiechnięte miny Alberta. - Byliśmy tam, bo chociaż uważamy, że syn bardzo źle zrobił, chcieliśmy poznać wnuka. Dopiero na Dominikanie mieliśmy taką możliwość.
- Próbowaliśmy podpytać Radka, czy kontaktował się z Agnieszką - mówi Grzegorz. - Uspokajała nas jedynie uśmiechnięta twarz Alberta. Gdy pytaliśmy go o to, czy chce wrócić do Polski, on uciekał pod stół. Wysyłał maile do kolegów w Polsce. Czemu nie wysłał żadnego do matki?

Kowalczyków w chwili, gdy Radka aresztowano, nie było w kraju. Ze zgrozą wysłuchali informacji w telewizji, że Albert wrócił do matki. - To jakiś horror, żal nam przede wszystkim wnuka - przekonuje Gizela. - Chcemy, by psychologowie mieli nad nim opiekę, zrobili mu testy.

A teraz płaćcie za wnuka

Ojciec Alberta niedługo wróci z niemieckiego aresztu do Polski. Nie wiadomo, czy będzie miał możliwość zobaczenia się z synem. Albert dziś nie ma także kontaktu z rodzicami Radka.

Madeccy o ostatniej wizycie wnuka w Toruniu mówią niewiele: - Wszystko dobrze, ale Albert schudł, zmarniał, jak na dziecko które wróciło z Dominikany - jest bardzo blady - podkreśla Helena Madecka.

Kowalczykowie będą walczyć o kontakt z wnukiem, bo to oni mają teraz płacić na niego alimenty. - Chcemy mieć na niego jakiś wpływ - mówią. - Zbyt wiele krzywdy wyrządzono temu dziecku. Wiemy, że to wina obojga rodziców. Na wychowanie niewiele będziemy mogli wpłynąć, ale będziemy pilnować, by nic złego mu się tu nie stało.

Autor: Katarzyna Fus
Źródło:O tej historii mówiła cała Polska. Matka i jej rodzina przez ponad rok walczyli o powrót chłopca z Dominikany, Gazeta Pomorska**

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto