MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Drżące ręce

rozmawiał Wojciech Koerber
Rozmowa ze Sławomirem Drabikiem, ojcem zwycięstwa Atlasa w Zielonej Górze * Trener Jąder zaryzykował po meczu stwierdzenie, że jego ekipa przegrała z mistrzem Polski 2004? - Tak powiedział? A jeszcze niedawno ...

Rozmowa ze Sławomirem Drabikiem, ojcem zwycięstwa Atlasa w Zielonej Górze

* Trener Jąder zaryzykował po meczu stwierdzenie, że jego ekipa przegrała z mistrzem Polski 2004?

- Tak powiedział? A jeszcze niedawno fachowcy wróżyli, że mamy team na drugą czwórką. Niech tak mówią dalej, lepiej dla nas. Ale nikt nie popada w euforię. Nie jest tak, że usiądziemy sobie w parkingu i powiemy - niech nas wachlują. To początek sezonu, dużo ludzi grzebie jeszcze w motocyklach, ale oni w końcu dojdą ze sprzętem do ładu i łatwo nie będzie.

* Pamiętasz, kiedy po raz ostatni zdobyłeś w ekstralidze 16 punktów?

- Na pewno nie w zeszłym sezonie (śmiech). Dłużej pamiętam wpadki, bo one bardziej mnie gryzą. Rok temu na początku sezonu też było nieźle, tyle że szybko zdechło. Teraz nie jest już ważne, kto wtedy mieszał w silniku. Ważne, by była kasa na inwestycje. Przed sezonem znalazło się parę groszy i od razu zaczęło się kręcić.

* Jakiś nowy sponsor?

- Nie, nie. We Wrocławiu nie mam żadnego. U nas nie ma na trybunach takiego zainteresowania jak choćby w Zielonej Górze. Tam ludzie żyją, atmosfera jest jak na Grand Prix. Menedżer po prostu się trochę poruszał, ale na razie wszystko kręci na głowę.

* Wiesz, ile razy pokonałeś w poniedziałek Nickiego Pedersena?

- Nie.

* Dwukrotnie.

- No, było nie było, to aktualny mistrz świata. Jak się ma porządną stajnię, to się można ścigać. Nie chodzi o to, by mieć dwanaście motocykli, ale żeby wszystkie jeździły. Mnie starczają trzy silniki i trzy podwozia. Resztę reguluje się zębatkami. W niedzielę tor był inny, niż na czwartkowym finale eliminacji do GP, a motocykla nie musiałem zmieniać.

* Ale łatwo nie było. W ostatnim biegu ręce drżały.

- I miały prawo. Telewizja bardzo goniła, nie było czasu na odpoczynek. Generalnie wolałbym, żeby w Zielonej Górze był Hancock, bo to świetny gościu. Po meczu dzwonił. Powiedziałem mu, że musiałem jechać za niego z czwartego toru i wstydu nie przyniosłem. W sobotę ma przywieźć w podzięce flachę do Rybnika.

* Wytrzymasz kondycyjnie dwa ciężkie mecze dzień po dniu (w sobotę Atlas jedzie do Rybnika, w niedzielę walczy u siebie z Apatorem)?

- Weekend zapowiada się roboczy, ale nie przejmuję się tym. Pod koniec ubiegłego sezonu jednego dnia zaliczyłem dwie imprezy i przeżyłem – w południe benefis Szczakiela w Opolu, a wieczorem Złoty Kask we Wrocławiu. Nawet się nie musiałem przebierać...

* Jaki masz plan na eliminacje do Grand Prix?

- Trochę trzeba się poprzepychać. Najważniejsze, żeby kasa była. Tory w Polsce mają po 400 metrów, więc trzeba jeździć do mechanika po czterech, pięciu imprezach. W Anglii są dwa razy krótsze, można jechać nawet piętnaście imprez bez remontu.

* Zaczynasz w Slanach, gdzie przed rokiem zostałeś wicemistrzem Europy.

- Tamtejszy tor jest jak dla mnie trochę za długi i ma dużo fal. Ale powalczymy. Pewnie znowu dadzą nam „smażony syr”.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pierwszy trening polskich piłkarzy pod okiem 2500 kibiców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto