MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Dolnoślązacy po raz 15. wsparli Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy

Maciej Czujko, Anna Waszkiewicz
We Wrocławiu na licytację trafił jeden z miejskich autobusów – cały w serduszka.
We Wrocławiu na licytację trafił jeden z miejskich autobusów – cały w serduszka.
Grali jak z nut Motocykliści, fani garbusów, strażnicy miejscy, skejci – robili, co mogli, by pieniędzy na sprzęt medyczny było jak najwięcej. Nawet dzieci rezygnowały z przyjemności, by oddać parę groszy.

Grali jak z nut
Motocykliści, fani garbusów, strażnicy miejscy, skejci – robili, co mogli, by pieniędzy na sprzęt medyczny było jak najwięcej. Nawet dzieci rezygnowały z przyjemności, by oddać parę groszy. – Mój syn nie kupił balonika, żeby wrzucić dychę do puszki – mówił tata 3-letniego Dawida

Wolontariusze nie narzekali na hojność wrocławian. Ola Marchewka i jej dwaj koledzy, Krzysiek i Kacper, opowiadali jednak, że zdarzały się dziwne reakcje.
– A że Lepper, który na pewno za tym stoi, i tak już jest bogaty, a że na Woodstock pieniędzy nie dają, a że czasu mają mało. Ale to tylko promil, reszta dawała koncertowo! – tłumaczyła dziewczyna.

Przeciąganie liny i konie
Właściciele popularnych volkswagenów garbusów zbierali pieniądze na parkingu C.H. Borek we Wrocławiu. W przerwie licytacji przeciągali linę – oni kontra reszta świata.
– Na spotkaniu właścicieli samochodów kultowych Orkiestrę wspieramy piąty raz – mówił Jacek Kaczmarek, organizator imprezy. Na aukcji sprzedał m.in.: garbusa z soli, garbusa z włóczki, rysunek garbusa, maskę garbusa i kalendarz z siatkarkami.
– Kupił go kolega, który przyjechał bez żony – śmiał się Kaczmarek.
Orkiestrę wsparła też konna brygada strażników miejskich. Inspektor Zbigniew Golonka dowodził całą akcją w Rynku.
– Jeździmy szybko, żeby przewieźć jak najwięcej osób. Nie ma czasu na sentymenty, dziś robimy biznes! – żartował. – Ale w galop nie przejdziemy – uspokajał.
Dla miłośników koni mechanicznych atrakcją była przejażdżka na motorze. Na Rynek zjechało kilkudziesięciu motocyklistów. Od ścigaczy po harleye – wrocławianie mogli przebierać jak w ulęgałkach.

Szczodrość 3-latka
Każdy wrzucał do puszki. Nawet ci, którzy z wciśnięciem banknotu mieli podstawowe problemy. Malutkie paluszki 3-letniego Michała poradziły sobie jednak z tym bardzo sprawnie.
– W końcu ma doświadczenie! Już drugi raz wspieramy akcję – śmiała się jego mama Edyta Grudzka.
Jednak nawet ci, których zimny wiatr zatrzymał w domu, mogli podzielić się swoimi pieniędzmi z Orkiestrą. W internetowych licytacjach można było kupić ikarusa 280 z ponadmilionowym przebiegiem i usługę zmywania naczyń. Jacek Kowalski, kierowca MPK, polecał autobus jako eksponat do dużego ogrodu.
– Będzie nim można pojeździć. Jest ubezpieczony jeszcze na miesiąc – zachwalał kierowca.
Równie praktyczne dla kupca może się okazać zmywanie naczyń. A taką właśnie niekonwencjonalną propozycję mieli dla wszystkich licytujących dwaj wrocławianie. Bez wahania deklarowali, że nie przeraża ich żadna góra garów. W chwili oddania gazety do druku wartość ich usługi wynosiła aż 385 złotych. Złoty medal wystawili też na aukcji żużlowcy Atlasa.

Kwestować każdy może
Dla Orkiestry nie było wczoraj żadnych granic. Mogli się przekonać o tym wszyscy, którzy włączyli się do kwesty w schronisku Samotnia. Zlicytowano tam m.in. butlę tlenową Anny Czerwińskiej. Himalaistka używała jej podczas wyprawy na Makalu. Musiała ją pozostawić, schodząc ze szczytu, ale nabywcy dokładnie opisała miejsce, w którym pozostawiła sprzęt. W sumie w schronisku zebrano około 10 tys. zł.
Na legnickich ulicach najoryginalniejszym wolontariuszem był Max, czteroletni chow-chow. Psiak po raz drugi zbierał pieniądze z puszką przyczepioną do lewego boku. Dla niego i właściciela Marka Szymańskiego to był ciężki dzień. Maksowi dały się we znaki porywiste wiatry i koło południa usiadł zmęczony. Jego pan zaś musiał uważać, by jego pupil idąc na stronę podnosił tylko prawą łapę.
Wyjątkową obstawę miała też jedna z kwestujących harcerek w Lubinie. Razem z Joanną Forembską po raz pierwszy pieniądze dla WOŚP zbierali dwaj rycerze – Mateusz Litwin i Robert Lorenc z Bractwa Rycerskiego Ziemi Lubińskiej.
– Liczymy na to, że dzięki sile, przewadze liczebnej, doskonałej strategii i przy współpracy jednoosobowej chorągwi harcerskiej zdobędziemy dużo datków – śmiał się Lorenc. – W ostateczności użyjemy miecza i topora. Mamy nadzieję, że nie będą potrzebne.

Z sercem i bez
O pomocy najmłodszym zapomniało trzech 12-latków z Jeleniej Góry. Uczniowie z podstawówki napadli na kwestujących harcerzy – sterroryzowali ich plastikowymi pistoletami. Wyrwali wolontariuszom puszkę z pieniędzmi i uciekli.
– Za zrabowane pieniądze chcieli kupić odtwarzacz MP3 – wyjaśniała Edyta Bagrowska, oficer prasowy jeleniogórskiej policji.
O tym, że sami mogą kiedyś potrzebować wsparcia Orkiestry, wie Wiktoria Czołacz. Zdrowie dziewczynki uratował sprzęt z serduszkiem.
– Dlatego dzielnie stoimy w tym wietrze i zbieramy pieniądze dla innych – tłumaczyła jej mama. – Tylko nie wiemy, gdzie rozdają gorącą herbatę...

od 7 lat
Wideo

Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto