MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Do widzenia, pani Robinson

Magda Piekarska
Anne Bancroft, gwiazda „Absolwenta”, zmarła w poniedziałek na raka „Chcę zostać aktorką” – napisała kredą na płocie jako dziewięcioletnia dziewczynka.

Anne Bancroft, gwiazda „Absolwenta”, zmarła w poniedziałek na raka
„Chcę zostać aktorką” – napisała kredą na płocie jako dziewięcioletnia dziewczynka. I dotrzymała słowa

Umierała szczęśliwa i spełniona: mając za sobą 41-letnie, udane małżeństwo z Melem Brooksem, Oscara za rolę w „Cudotwórczyni” i jedną z najbardziej wyrazistych kobiecych kreacji w dziejach kina – w filmie Mike'a Nicholsa.
Uwiodła nas wszystkich
Pani Robinson, pani próbuje mnie uwieść. Nieprawdaż?” – pytał, spuszczając wzrok, Benjamin Braddock. A ona tylko śmiała się w odpowiedzi. Potem, patrząc mu w oczy, pytała swoim niskim, chrapliwym, niepowtarzalnym głosem: „Chciałbyś, żebym cię uwiodła? Czy tego właśnie chcesz?”.
Po nim, absolwencie college'u, wszyscy spodziewali się, że zrobi karierę. Ona, dwukrotnie od niego starsza, zdążyła rozczarować się życiem. I nauczyć się jednego: że trzeba wykorzystać każdą piękną chwilę, bo nie ma ich zbyt wiele. On był zawstydzonym prawiczkiem, ona – dojrzałą i pewną swego seksapilu kobietą. Uwiedzenie Benjamina, mimo jego oporów, zajęło pani Robinson pół godziny. Oczarowanie publiczności – jeszcze mniej czasu.
„Absolwent” Nicholsa z Dustinem Hoffmanem w roli tytułowej i Anne Bancroft jako panią Robinson stał się kamieniem milowym amerykańskiego kina. Kina, w którym dotąd królowali uśmiechnięci, opaleni, wyprostowani jak struna aktorzy w stylu Johna Wayne'a. I do którego wkroczył właśnie antybohater – niewysoki, niezgrabny, z twarzą Hoffmana. I duet Simon&Garfunkel ze słynnymi piosenkami. Obraz Nicholsa pokazał w krzywym zwierciadle amerykańską klasę średnią i rozczarowanie jej stylem życia u młodych ludzi. Dał sygnał, że film może być atrakcyjny także wtedy, kiedy portretuje rzeczywistość bez lukru.
Obok dramatu głównego bohatera rozgrywała się tragedia jego odrzuconej kochanki – pani Robinson, o której Simon&Garfunkel śpiewali, że Jezus kocha ją bardziej, niż ona sama o tym wie. I nawet gdyby była to jedyna rola w karierze Anne Bancroft, wystarczyłaby, żeby zapewnić jej miejsce w każdej encyklopedii kina.
Lepsza od mężczyzny
Kiedy tworzyła tę kreację, miała już za sobą największe sukcesy – z Oscarem za rolę w „Cudotwórczyni” włącznie. Ale choć „Absolwent” stał się hitem, nie przyniósł jej wielu propozycji. Później żartowała, że mężczyźni bali się pani Robinson, a pech chciał, że wielu z nich pracowało w Hollywood.
Zagrała jednak około 60 ról. Do większości pasowały słowa, jakimi określiła panią Robinson: „Nie rozumiała samej siebie. I nie rozumiało jej otoczenie, w jakim żyła. Poznaliśmy ją, kiedy zdała sobie sprawę, że nie jest kimś, kim chciała być i że nigdy tym kimś się nie stanie. Że jest zwyczajną, przeciętną osobą”. Takie były też: neurotyczna Jo ze „Zjadacza dyń” czy pisarka Helen Hanff z „84 Charing Cross”.
Dziś trudno uwierzyć, że na początku Hollywood nie zauważyło jej talentu – wprawdzie podpisała kontrakt z 20th Century Fox, jednak pierwsze lata nie przyniosły satysfakcjonujących propozycji: „Studio chciało, żebym pracowała nad sylwetką, miałam być seksowna jak Monroe. Mnie zależało na rozwijaniu talentu. Każdy scenariusz wzbudzał mój entuzjazm. O każdym myślałam, że wypadnę w nim jak Garbo. Tymczasem kolejne filmy i kolejni faceci byli coraz gorsi. Długo nie chciałam sobie tego uświadomić i wreszcie zaczęłam pić”.
Po 6 latach wróciła do Nowego Jorku i właśnie tam jej kariera nabrała impetu – razem z Henrym Fondą wystąpiła na Broadwayu w sztuce „Dwoje na huśtawce”. Potem przyszły najlepsze role, a wraz z nim uznanie krytyki, publiczności i nagrody. Nie narzekała, że z wiekiem tych ciekawych propozycji ubywało. „To normalne, że więcej jest ról dla mężczyzn” – twierdziła ze spokojem. – „Jeśli w filmie jest np. 20 kosmonautów, to mogą wśród nich być dwie kobiety. W każdym scenariuszu główną rolę gra mężczyzna. Z prostej przyczyny – kobiety siedzą w domu i zajmują się dziećmi. To zresztą najwspanialsza praca na świecie. I dlaczego nie miałaby wykonywać jej kobieta, skoro jest lepsza od mężczyzny?”.
Zasłużyć na nagrodę
W 1961r. Bancroft wystąpiła w telewizyjnym show. Obserwował ją Mel Brooks. „Ubrana w biały kostium śpiewała >>Money I Can Always Get<<. Zakochałem się od pierwszego wejrzenia” – wspominał potem. Był tak zdeterminowany, że przekupił pracownicę studia, żeby zdradziła mu nazwę restauracji, w której Bancroft miała zjeść kolację – tak, żeby mógł „przypadkiem” na nią wpaść. Pobrali się 3 lata później, mimo oporów matki Mela: „Przyprowadź ją. Będę w kuchni. Z głową w piekarniku” – rzuciła, kiedy syn wyznał, że zamierza wprowadzić do szacownej żydowskiej rodziny włoską dziewczynę.
Ślub odbył się w nowojorskim City Hall, z przypadkowymi przechodniami jako świadkami. Małżeństwo okazało się jednym z najtrwalszych w Hollywood – zakończyła je dopiero śmierć Anne. Ich syn Max jest scenarzystą. Kiedy przyszedł na świat, Bancroft zawiesiła karierę – wolała doglądać jak dorasta. Łączyło ją z Brooksem poczucie humoru, wyprawy na ryby i niegasnące, młodzieńcze uczucie. Aktorka podkreślała, że mimo upływu lat, wciąż serce bije jej mocniej, kiedy Mel przekręca w zamku klucz do mieszkania. Żartowała: „Może nie zawsze skaczę do góry z radości, ale jestem cholernie szczęśliwa, że go widzę”. Pytana o klucz do szczęścia, odpowiadała: „To ciężka praca. Ale, po pierwsze, trzeba poślubić właściwą osobę. Jeśli poślubisz złą, ciężka praca nic nie da, to po prostu nie zadziała. Dla mnie najważniejsze jest, że Mel mnie rozumie, i to nie tylko głową, ale i sercem. I to można nazwać miłością. Ale kto wie? Może byłoby mi lepiej bez niego?”.
„Życie jest po to, żeby je przeżyć” – powiedziała wiele lat wcześniej. – „Próbować zasłużyć na prawo do śmierci, która jest przejściem do raju. Zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby zapracować na tę nagrodę”.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Lady Pank: rocznica debiutanckiej płyty

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto