Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Długi na półkach

Mariola Szczyrba
Bibliotekarze stosują coraz bardziej radykalne środki, by odzyskać książki Wojewódzka Biblioteka Pedagogiczna od początku tego roku ściga dłużników przy pomocy firmy windykacyjnej.

Bibliotekarze stosują coraz bardziej radykalne środki, by odzyskać książki

Wojewódzka Biblioteka Pedagogiczna od początku tego roku ściga dłużników przy pomocy firmy windykacyjnej. Na razie udało jej się odzyskać 30 procent przetrzymywanych tytułów. Póki co biblioteka nie wytoczyła jednak żadnej sprawy sądowej przeciwko dłużnikom.
– To tylko kwestia czasu – uważa Danuta Skibińska, dyrektorka placówki. – Rezultaty działania windykatora na razie mnie nie zadawalają. Być może wkrótce będziemy musieli przejść do planu B, czyli wnoszenia spraw do sądu przeciwko najbardziej opornym czytelnikom.
Najpierw łagodna perswazja
Co spowodowało książkową windykację? – Byliśmy po prostu bezsilni – odpowiada dyrektorka. – Długi biblioteki rosły w zastraszającym tempie, a my ciągle nie mogliśmy odzyskać cennych podręczników. Na tym głównie nam zależy, niektóre książki z naszych zbiorów są unikatowe, a ludzie latami je przetrzymują.
Tomasz Czekaj, szef firmy windykacyjnej Posesor, tłumaczy: – Na razie stosujemy łagodną perswazję. Najpierw wysyłamy do czytelnika wezwanie do zapłaty, potem dzwonimy i informujemy o grożących konsekwencjach. Dopiero potem będziemy straszyć sądem.
W pierwszej kolejności firma zajęła się tymi, którzy przetrzymują książki od 1999 r. Długi wobec biblioteki nie są zazwyczaj wysokie. Największy to 200 zł.
– Nie o kwotę tu jednak chodzi, tylko o zasadę – podkreśla Czekaj. – Nie wolno przetrzymywać cudzych rzeczy – dodaje.
Co o książkowej windykacji sądzą czytelnicy? – To gruba przesada – uważa Michał Bakalarski, student pedagogiki z Uniwersytetu Wrocławskiego. – Windykator powinien walczyć o jakieś ogromne długi. Nie wyobrażam sobie, że będzie biegał za biednym studentem, który nie oddał książki wartej 30 zł.
Innego zdania jest Katarzyna Podjaska, studentka polonistyki.
– Jeżeli ktoś przez wiele lat przetrzymuje książki, a kara za to wynosi na przykład 10 złotych, to jest po prostu złośliwy – mówi. – To przestępstwo. Windykacja powinna być jednak ostatecznością. Skuteczniejszym rozwiązaniem byłby wyższe kary.
Nie mają sentymentów
Dyrektorka biblioteki pedagogicznej podkreśla, że tak radykalne działania wymusiły na niej czasy. – Podręczniki są coraz droższe, a niektórzy studenci to prawdziwi kolekcjonerzy. Wolą przejść przez studia z pożyczonymi książkami, zamiast płacić za nie horrendalne sumy w sklepie. Wydaje im się, że jeßli biblioteka kupuje podręczniki za społeczne pieniądze, to nie trzeba ich oddawać.
Posesor podpisał już kontrakty z bibliotekami w Krakowie i Katowicach. Pomysł windykacji nie jest również obcy dyrektorowi Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej we Wrocławiu. – Od dawna stosujemy takie metody, tyle że za pośrednictwem firmy prawniczej – tłumaczy Andrzej Tyws. – Po trzecim upomnieniu nasz prawnik wysyła do czytelnika tzw. wezwanie przedsądowe. Jeżeli to nie skutkuje, wnosimy sprawę do sądu. W ciągu roku jest ich około trzystu. Książka to taki sam dług jak każdy inny.
Przetrzymują wszyscy
Bibliotece nie zwrócono ponad siedmiu i pół tysiąca książek w siedmiu filiach we Wrocławiu, Jeleniej Górze, Legnicy i Wałbrzychu. Nieuczciwymi czytelnikami okazało się
blisko 3,5 tysiąca ludzi w całym województwie.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto