Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dlaczego szpital nie przyjął Bartka (AKTUALIZACJA)

Weronika Skupin
Do wypadku doszło w poniedziałek przed godz. 17 w Oleśnicy. Chłopca potrąciły dwa samochody
Do wypadku doszło w poniedziałek przed godz. 17 w Oleśnicy. Chłopca potrąciły dwa samochody fot. Grzegorz Kijakowski/Oleśniczanin
Uniwersytecki Szpital Kliniczny z ulicy Borowskiej odmówił udzielenia pomocy ośmioletniemu chłopcu, który został ciężko ranny w poniedziałkowym wypadku w Oleśnicy. Po tym, jak śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego przetransportował dziecko na ulicę Borowską, lekarze - zamiast ratować jego życie - zalecili transport do szpitala wojskowego przy ul. Weigla. Dojazd zajął 20 minut. W szpitalu wojskowym dziecko zmarło. Sprawę bada prokuratura.

Do wypadku doszło w poniedziałek po godz. 17 przy ulicy Moniuszki w Oleśnicy. Chłopiec przebiegał w niedozwolonym miejscu przez jezdnię. Potrącił go ford focus, prowadzony przez 37-letnią wrocławiankę. Kilka sekund później chłopiec został potrącony przez kolejny pojazd jadący z naprzeciwka - forda mondeo, którym kierowała 33-letnia mieszkanka Oleśnicy. Ciężko rannego chłopca śmigłowiec przewiózł do szpitala przy ulicy Borowskiej we Wrocławiu.
- Wysłał nas tam oleśnicki dyspozytor pogotowia ratunkowego po kontakcie z wojewódzkim koordynatorem ratownictwa - mówi Justyna Sochacka, rzeczniczka Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. - Wysłaliśmy pacjenta do szpitala przy Borowskiej po konsultacji z wojewódzkim lekarzem koordynatorem. Lekarz pogotowia lotniczego mógł tę decyzję zmienić, do niego - po ocenie stanu zdrowia pacjenta - należy decyzja o miejscu docelowym - Sławomir Jędruch, dyrektor pogotowia ratunkowego w Oleśnicy i dodaje, że dalej LPR kontaktowało się z wrocławskimi lekarzami z SOR-u przy Borowskiej. Justyna Sochacka z LPR zgadza się z tym, że lekarz pogotowia lotniczego mógł tę decyzję zmienić. - Ale nasz lekarz konsultował się z lekarzem koordynatorem ratownictwa medycznego i na tej podstawie zadecydował o skierowaniu pacjenta na Borowską - mówi Justyna Sochacka. Przy Borowskiej odmówiono jednak udzielenia dziecku pomocy. Lekarze odesłali 8-latka do szpitala wojskowego przy ul. Weigla. Trafił tam po blisko 20 minutach. - Sam transport trwał dwie minuty - mówi Justyna Sochacka, rzeczniczka Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Resztę zajęły kłótnie między ratownikami z LPR a lekarzami ze szpitala przy Borowskiej i telefony do odpowiedzialnych lekarzy. Chłopiec na pomoc czekał w śmigłowcu. Nikt ze szpitala przy Borowskiej nie widział chłopca, nie ocenił, w jakim jest stanie, nie wyszedł, nie zainteresował się. Lekarza zasłaniali się procedurami. Czy ten czas mógł zaważyć na życiu dziecka?

- Rzeczywiście, chłopiec nie został tam przyjęty, odesłano go do nas. Czas, który mógł mieć znaczenie, został zmarnowany - mówi portalowi GazetaWroclawska.pl jeden z lekarzy w szpitala wojskowego przy ul. Weigla. - Teraz się nie dowiemy, czy zaważyło to o życiu chłopca. Godziny trwała reanimacja chłopca w szpitalu wojskowym, nie dało się go uratować. Dziecko było niewydolne krążeniowo i oddechowo. - Chłopiec trafił do nas o 18.30 i wymagał reanimacji. Natychmiast został przewieziony na SOR. Reanimowali go anestezjolodzy, bo był w stanie zagrożenia życia, takiej samej reanimacji mógł dokonać każdy inny lekarz dysponujący odpowiednim sprzętem. Neurochirurdzy nie mogli go operować, zanim nie został ustabilizowany. Reanimacja trwała dokładnie 104 minuty – mówi Marzena Kasperska rzeczniczka 4. Wojskowego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu. Niestety, nie udało się przywrócić chłopcu krążenia i oddechu.

Szpital z ulicy Borowskiej broni się. - Zostaliśmy powiadomieni przez wojewódzkiego koordynatora ratownictwa, że Lotnicze Pogotowie Ratunkowe wiezie dziecko wymagające interwencji neurochirurga. Otrzymaliśmy informację, że przyjedzie do naszego szpitala, który jednak nie był do tego przygotowany. Neurochirurg w naszym szpitalu na dyżurze był, ale jeden - mówi Bogusław Beck, dyrektor ds. lecznictwa w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym przy ul. Borowskiej. - Dominującymi objawami były te neurochirurgiczne. Decyzja o przewiezieniu do szpitala wojskowego była wyrazem konsensusu miedzy moimi lekarzami, a Lotniczym Pogotowiem Ratunkowym. Każdego dnia tylko jeden szpital dysponuje dyżurem neurologicznym - mówi Beck. - Przewiezienie dziecka do innego szpitala było najlepszym rozwiązaniem. U nas zebranie zespołu i udzielenie pomocy dziecku trwałoby dłużej, niż 20 minut, które trwał transport do szpitala wojskowego - dodaje. – Wszczęliśmy w tej sprawie postępowanie z urzędu. Ma wyjaśnić, czy doszło do narażenia na utratę życia lub zdrowia chłopca z uwagi na to, że nie został przyjęty w szpitalu przy Borowskiej. Postępowanie prowadzi prokuratura Krzyki-Zachód. Na razie gromadzimy dokumentację - mówi Małgorzata Klaus z wrocławskiej prokuratury.

Joanna Mierzwińska z Narodowego Funduszu Zdrowia tłumaczy, jakie działania w tej sprawie podjął NFZ. – Wysłaliśmy pismo do szpitala przy Borowskiej i oczekujemy do jutra do godz. 12 na odpowiedź na pytanie, dlaczego to dziecko nie zostało przyjęte do szpitala – mówi Mierzwińska. Jak dodaje centra urazowe jakim jest szpital przy Borowskiej powinny świadczyć pomoc 24 godziny na dobę 7 dni w tygodniu, jednak o ewentualnych konsekwencjach wobec szpitala za wcześnie jest mówić, gdyż NFZ potrzebuje najpierw wyjaśnić wszystkie szczegóły tej sprawy.

Marta Libner z Dolnośląskiego Urzędu Wojewódzkiego wyjaśnia co wojewódzki lekarz koordynator miał w swoim raporcie. – Z raportu wynika, że lekarz koordynator otrzymał z pogotowia w Oleśnicy informację o wypadku z udziałem ciężko rannego dziecka oraz o jego obrażeniach. We Wrocławiu funkcjonuje jeden oddział neurochirurgii dziecięcej w szpitalu im. Marciniaka przy ul. Traugutta. Lekarz uzyskując informację, że ta placówka nie pełni w ten dzień dyżuru, po konsultacji z lekarzami ze szpitala Marciniaka uznał, że placówką najodpowiedniejszą do przyjęcia chłopca jest szpital przy Borowskiej, jako że posiada centrum urazowe, SOR, OIOM dziecięcy i oddział neurochirurgii. Lekarz upewniwszy się, że na OIOM-ie dziecięcym przy Borowskiej są miejsca, przekazał tę informację lekarzom LPR. Z przekazanych mu później informacji wynika, że na miejscu lekarze z Borowskiej podjęli decyzję o przetransportowaniu pacjenta do szpitala przy Weigla. Zadzwonił więc wtedy do szpitala przy Weigla i poinformował, że decyzją lekarzy z Borowskiej zaraz trafi do nich pacjent – przekazuje Marta Libner.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Obwodnica Metropolii Trójmiejskiej. Budowa w Żukowie (kwiecień 2024)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na olesnica.naszemiasto.pl Nasze Miasto