MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Diler pod kreską

Agata Ałykow
Zalew używanych samochodów rujnuje sprzedawców nowych aut Spadająca na łeb na szyję sprzedaż, brak pieniędzy na promocję i ostra konkurencja między salonami to powody, dla których dolnośląscy dilerzy aut znaleźli się ...

Zalew używanych samochodów rujnuje sprzedawców nowych aut

Spadająca na łeb na szyję sprzedaż, brak pieniędzy na promocję i ostra konkurencja między salonami to powody, dla których dolnośląscy dilerzy aut znaleźli się w bardzo trudnej sytuacji. Najsłabszym zajrzało w oczy bankructwo

Niemiecka marka BMW miała do tej pory we Wrocławiu pecha. Trzech dilerów, jeden po drugim, zamykało salony. Tak zrobiła również rodzina Jasiaków, specjalizująca się w sprzedaży francuskiego Renault.
– To kwestia niedotrzymania umów przez importera. Do pewnych rzeczy się zobowiązał, ale ich nie wykonał – tłumaczy Jan Jasiak. – Potem wprowadził na rynek zagraniczną firmę, która usuwa polskich dilerów. Przygotowaliśmy jej rynek, a ona podkupiła część naszych pracowników.
Chodzi o sieć sprzedaży Inch-cape, która jest notowana na londyńskiej giełdzie i zajmuje się handlem samochodami różnych marek m.in. na Bałkanach i w Europie Środkowo-Wschodniej.
Radosław Pogoda, kierownik wrocławskiego salonu BMW, twierdzi, że firma ma zapas gotówki i niemalże nieograniczone możliwości inwestowania w wyposażenie salonu. Samochody są drogie, ale w salonie nie narzekają na brak zainteresowania, bo kupują je także ci, którzy chcą uciec przed podatkami.
Niewesoło wygląda natomiast sytuacja Hyundaia.
– Jest dramatycznie źle. Nie ma nawet oglądających – twierdzi kierowniczka jednego z wrocławskich salonów. – Poza tym jest kłopot ze sprzedażą aut używanych, które pochodzą z naszego salonu. A skoro klient nie może pozbyć się starego, to na pewno nie kupi nowego.
Z prowizji diler musi utrzymać salon, zapłacić pracownikom. Najczęściej taka prowizja wynosi pięć procent wartości auta, ale bywa też niższa. Na jednym samochodzie bmw można zarobić ok. 5 tys. zł, za hyundaia – ledwie 1,5 tys. zł. Dilerzy ratują się więc serwisowaniem aut i sprzedażą części.
– Pod koniec roku może być z nami krucho – mówi kierownik salonu aut japońskich.
Biznes samochodowy idzie coraz gorzej także z powodu waśni wśród dilerów jednej marki.
– Konkurencja jest bardzo ostra, wręcz mordercza. Niektórzy sprzedają nawet ze stratą – twierdzi Jan Jasiak.
– Walka toczy się na obniżki cen i promocje – dodaje Krzysztof Samołyk z wrocławskiego Amicaru, przedstawiciela Fiata.
Ponieważ coraz chętniej Polacy kupują droższe auta, Fiat zaoferuje u nas lepsze modele. Rodzina Jasiaków stawia na Subaru. Żeby kupić takie auto, trzeba mieć w kieszeni ok. 120 tys. zł.

od 7 lat
Wideo

Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto