Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dariusz Śledź (rocznik 69) zjeżdża z żużlowej sceny

Wojciech Koerber
Dariusz Śledź Fot. Janusz Wójtowicz
Dariusz Śledź Fot. Janusz Wójtowicz
Z Dariuszem Śledziem, drugim trenerem żużlowców Atlasa, rozmawia Wojciech Koerber Jeszcze niedawno mówił Pan na naszych łamach, że zamierza kontynuować karierę.

Z Dariuszem Śledziem, drugim trenerem żużlowców Atlasa, rozmawia Wojciech Koerber
Jeszcze niedawno mówił Pan na naszych łamach, że zamierza kontynuować karierę. Tymczasem został Pan asystentem Marka Cieślaka i kierownikiem drużyny. Skąd ta zmiana planów?

To moja sytuacja zdrowotna ją spowodowała. Po prostu po upadku w końcówce sezonu rana kręgosłupa jeszcze się nie zagoiła. Nie ma powodu do paniki, wszystko powinno być dobrze, ale sezon przygotowawczy jednak ucieka. Dlatego myślę sobie, że już chyba wystarczy.

A może to ktoś namówił Pana do powiedzenia sobie dość?
Nie, nikt nie musiał tego robić. Nawet jeśli chciałbym rozpocząć teraz treningi na sali, to zwyczajnie bym nie mógł. Na zaleczenie kontuzji potrzebuję czasu, a dopiero później zacznę pewnie jakąś rehabilitację.

A, tak na wszelki wypadek, kontrakt zawodniczy z WTS--em zamierza Pan podpisać?
Nie, raczej nie.

Jest za to plan - nie ma co się oszukiwać - że za rok już samodzielnie przejmie Pan zespół po Marku Cieślaku.
Czas pokaże, czy tak się stanie. Zobaczymy, jak sobie będę radził, czy sprawdzę się w nowej roli.

A propos ról. We Wrocławiu Dariusz Śledź odgrywał ich już naprawdę wiele - zawodnika, spikera, kibica, a teraz jeszcze kierownika drużyny i asystenta trenera. Prawdziwy z pana człowiek renesansu.

To chyba dobrze, że nie zamykam się w jednym małym naczyniu. Jeśli mówi Pan, że w każdej z tych ról byłem akceptowany przez kibiców, to naprawdę bardzo się z tego cieszę.

Podobno ma się Pan zająć prowadzeniem szkółki żużlowej z prawdziwego zdarzenia. To byłby epokowy krok w historii WTS-u.
Jest taki plan. Miałbym wielką przyjemność, gdyby przyszło mi pracować z dzieciaczkami. Nie jest to jednak łatwy temat, wiele rzeczy trzeba załatwić.

Ta funkcja pozwoliłaby jednak zachować kontakt z motocyklem. Nie ma przecież lepszego sposobu, jak samemu - w praktyczny sposób - pokazać młodzieży, o co chodzi.
A to na pewno. Od czasu do czasu bez wątpienia wskoczyłbym dla przyjemności na motocykl.

Do prowadzenia zajęć potrzebne są jednak odpowiednie papiery.
Ja ich jeszcze nie mam, ale walczymy z tematem. Najpierw muszę ukończyć kurs podstawowy na AWF-ie, a później kurs specjalistyczny organizowany przez PZMot. Na to potrzeba czasu, jednak powinienem sobie poradzić.

Pan do Atlasa wraca, a Pański kolega z Sipmy, Daniel Jeleniewski, po raz pierwszy wiąże się z tym klubem. Dużo szumu mamy przy całej tej sprawie, bo przecież wcześniej to szefowie RKM-u ogłosili już, że podpisali z nim kontrakt.
I myślę, że trochę się pospieszyli. Dla Daniela to pierwsza zmiana barw klubowych, a na przenosiny do Wrocławia nie trzeba było go namawiać. Jest w takim momencie swojej kariery, że już czas posmakować ekstraligi. To dla niego i duża szansa, i duże wyzwanie.

A co słychać u członków Pańskiej rodziny?
A dziękuję, wszystko dobrze. Starszy syn Robert ma już 19 lat i rozpoczął studiowanie archeologii w Lublinie. Młodszy, Maks, jest z żoną na wsi (nieopodal Polanicy-Zdroju - red.).

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto