Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Cyrk w Kolejach Dolnośląskich. Dystans społeczny i limit podróżujących to fikcja [LIST OD CZYTELNIKA]

Redakcja
Panujące w związku z koronawirusem obostrzenia dotyczą w dużej mierze także transportu publicznego. Wprowadzone są m.in. limity osób podróżujących komunikacją miejską, a także pociągami czy autokarami. Jednak okazuje się, że nie wszędzie jest to kontrolowane... Otrzymaliśmy list od czytelnika, w którym opisał niedzielną podróż pociągiem. List poniżej.

Jak czytamy na stronie Kolei Dolnośląskich:

Koleje Dolnośląskie obniżają liczbę pasażerów mogących podróżować w pociągach do połowy liczby dostępnych miejsc siedzących. Informacje o ograniczeniu liczby miejsc w pociągu i jej podstawie prawnej, będzie zamieszczona w każdym pojeździe a konduktorzy będą weryfikować liczbę pasażerów, przebywających w danym momencie na pokładzie.

Związane jest to z aktualnym rozporządzeniem obowiązującym do 28 lutego 2021 roku, które ustala limit osób podróżujących środkami transportu publicznego.

Niestety dostajemy sygnały, że limit osób podróżujących w pociągach Kolei Dolnośląskich to fikcja, a o ile nie ma to większego znaczenia przy 1-2-osobowej nadwyżce, o tyle niewiarygodna wydaje się sytuacja, w której pociąg jest dosłownie przepełniony, wszystkie miejsca siedzące są zajęte, a osoby stojące podróżują w ścisku. Taką sytuację opisał nam w liście nasz Czytelnik. Co ciekawe przepełniony pociąg uległ awarii i konieczne było podstawienie komunikacji zastępczej, w którym po raz kolejny limit osób został zignorowany. Publikujemy list w całości.

LIST OD CZYTELNIKA

Chciałbym opisać pamiętną podróż pociągiem KD relacji Żary - Wrocław w niedzielę 21 lutego. Limit w pociągu wynosił 39 osób. Podróżujących było co najmniej 60. Nie było nawet możliwości zachowania dystansu społecznego, wszystkie miejsca siedzące były zajęte, masa ludzi stała ściśnięta zarówno w przedziale, jak i przy drzwiach. Sytuacja w normalnych czasach wcale by mnie nie zdziwiła, przepełnione pociągi zdarzały się notorycznie. Jednak obecnie zmagamy się z pandemią, o czym przypominają powywieszane wszędzie plakaty o limitach osób, dystansie, maseczkach, dbania o zdrowie swoje i innych itd. Oprócz tego pociąg, a właściwie wagonik, od początku wydawał się niewystarczająco sprawny na podróż. Przycisk otwierania tylnych drzwi nie działał, obok przycisku widniała strzałka oraz informacja „MOCNO” dopisana długopisem. Niestety, nawet przyciskanie „mocno” nie działało, drzwi mógł otworzyć jedynie maszynista ze swojego przedziału na wyraźnie życzenie pasażera wysiadającego ["Aby dokonać chociażby krótkiego przewietrzenia pokładów, na każdym przystanku będą otwierane wszystkie drzwi w pociągach" - czytamy na stronie Kolei Dolnośląskich - przyp. redakcja]. Podobnie było z drzwiami do przedziału służbowego. Pani konduktor bezskutecznie chciała dostać się do pomieszczenia i otworzyć zamek, próbował pomóc pasażer, ale również jemu nie udało się otworzyć drzwi.

Kiedy pociąg po około godzinie jazdy zatrzymał się na stacji Rokitki, okazało się, że dalej nie pojedziemy, wskutek awarii, o czym poinformował pasażerów rozbawiony konduktor.

Zamówiono komunikację zastępczą, na którą mieliśmy czekać pół godziny. Najbardziej dziwi całkowicie nieprofesjonalne zachowanie konduktora, który nie potrafił rzeczowo odpowiedzieć na pytania podróżnych.

Na pytanie o to, dlaczego limit osób w pociągu został znacząco przekroczony, ludzie stali ściśnięci jak bydlęta, i to podczas pandemii, obok wiszących informacji upominających o limicie osób, konieczności zachowania dystansu społecznego oraz obowiązku noszenia maseczek, konduktor odpowiedział „Ja tu nikogo nie zapraszałem”.

Kiedy ktoś stwierdził, że zasady dotyczące limitu i dystansu społecznego nie są logiczne, z uśmiechem skomentował: „Logika kończy się na kolei”. Z kolei na pytanie o stan pociągu, odpowiedział: „Taki nam podstawili, nie było innych”.

Ostatecznie czekaliśmy całą około 60-osobową grupą ponad godzinę na dworze na komunikację zastępczą (od ok. 18:10 do ok. 19:30). Było zimno i ciemno, konduktorka trzymała zapaloną latarkę. Przyjechał jeden autobus, który, owszem, zmieścił wszystkich podróżnych, ale ponownie w warunkach nie do pomyślenia podczas pandemii. Gdyby było kilka osób więcej, na pewno by się nie zmieściły. Dziwi mnie to, że skoro konduktorzy przeliczyli liczbę osób to i tak zamówili autobus, w którym znów nie dało się utrzymać limitu. Nadal wszystkie miejsca były zajęte, a ludzie stali ściśnięci na długości całego autobusu. Tak autobus dojechał z Rokitek do Legnicy, po czym podróżujący dalej zostali zostawieni samym sobie - mimo, że uszkodzony pociąg powinien jechać do stacji docelowej Wrocław, to autobus podwiózł podróżnych tylko do Legnicy...

Do listu czytelnika odniósł się rzecznik Kolei Dolnośląskich, Bartłomiej Rodak:

Obecnie jesteśmy w trakcie analiz zdarzenia opisanego w tekście „Cyrk w Kolejach Dolnośląskich. Dystans społeczny i limit podróżujących to fikcja [LIST OD CZYTELNIKA]”. Niestety, nie dano nam jakiejkolwiek możliwości odniesienia się do zarzutów zawartych w tekście, przed jego publikacją.

Dbałość o bezpieczeństwo zarówno pasażerów jak i pracowników stanowi dla nas sprawę priorytetową, dlatego zapełnienia pojazdów są na bieżąco monitorowane i w celach kontrolnych przekazywane w formie dziennych zestawień do Urzędu Transportu Kolejowego. Niestety, jako przewoźnik regionalny nie mamy możliwości uruchomienia rezerwacji miejsc, dlatego sytuacja związana z przekroczeniem limitu osób w pojazdach jest od nas niezależna. Tym nie mniej pracownicy drużyny konduktorskiej mają obowiązek zgłaszania dyspozyturze zauważonych wzrostów potoków pasażerskich. Zgłoszenia takie powodują, że Koleje Dolnośląskie w miarę możliwości taborowych, pociągi cieszące się większym powodzeniem obsługują największymi składami.

Gdy tylko będziemy w posiadaniu konkretnych informacji na temat pociągu relacji Żary - Wrocław, o którym mowa www. artykule, wrócimy z wyjaśnieniami.

AKTUALIZACJA

W odpowiedzi na zarzuty zawarte w powyższym liście, pragnę wyjaśnić kilka faktów.

Planowanie obiegów pojazdów w Kolejach Dolnośląskich uwzględnia obowiązujące limity pasażerów. Oznacza to, że na podstawie statystyki przewozów dobierane są pojazdy odpowiedniej wielkości. Co do zasady połączenie Żary – Wrocław realizowane jest pojazdem SA-139. Z przyczyn technicznych wyjątkowo zastąpiono go autobusem szynowym SN82, który miał dowieźć pasażerów do Legnicy. Nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności on także uległ awarii. Ponadto, liczba podróżnych w tym dniu była większa od standardowych potoków dla tego połączenia, czego nie sposób przewidzieć. To skutkowało przekroczeniem liczby pasażerów. Postępowanie w takiej sytuacji jest jednak kłopotliwe. Rozporządzenie wprowadzające limit ilości miejsc nie jest precyzyjne i nie wskazuje niestety jakiejkolwiek instrukcji postępowania w sytuacjach stwierdzonych przekroczeń. Podstawowym zadaniem drużyn handlowych jest obsługa pasażerów i dbałość o bezpieczeństwo wszystkich, którzy znajdują się na pokładzie pociągu. Konduktorzy oraz kierownicy pociągów nie są funkcjonariuszami publicznymi, nie posiadają tym samym umocowań prawnych, które pozwalałyby na dokonywanie selekcji pasażerów posiadających bądź chcących kupić bilet na przejazd po wejściu na pokład pociągu. Nie mają tym samym prawa przymusić do opuszczenia pojazdu pasażera posiadającego ważny bilet. Należałoby w takich sytuacjach rozstrzygnąć jeszcze kwestię - ewentualnej selekcji: kto ma prawo jechać, kto nie, i dlaczego? Na te pytania odpowiedzi nie udzielają żadne akty prawne.

W kwestii komunikacji zastępczej pragnę zwrócić uwagę, iż jest to działanie reakcyjne i jako takie uzależnione jest od dostępności pojazdów u firm zewnętrznych. W tym przypadku podstawiony został autobus z pojemnością pasażerską blisko 120 miejsc - największy, jaki był dostępny. Biorąc pod uwagę liczbę podróżnych (poniżej 60) oraz ekstraordynaryjność sytuacji, pozostaje stwierdzić, że podjęte działania w pełni uwzględniały prewencję epidemiczną.

Dla całej branży zbiorowego transportu publicznego czas pandemii jest uciążliwy z wielu względów, także przez możliwy zmniejszony komfort podróży. Każdego dnia całym zespołem dokładamy wszelkich starań, by Koleje Dolnośląskie przywodziły na myśl wyłącznie pozytywne wspomnienia z podróży, a sytuacje opisane w liście miały charakter incydentalny.

Bartłomiej Rodak, rzecznik prasowy Kolei Dolnośląskich

od 7 lat
Wideo

Jakie są wczesne objawy boreliozy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Cyrk w Kolejach Dolnośląskich. Dystans społeczny i limit podróżujących to fikcja [LIST OD CZYTELNIKA] - Legnica Nasze Miasto

Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto