MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Coś zgrzyta

Grzegorz Żurawiński
WROCŁAW Po 16 miesiącach śledztwa w sprawie tajemniczych operacji finansowych, które na majątku KGHM prowadził były wiceprezes firmy Marek S., wokół sprawy zaległa martwa cisza.

WROCŁAW Po 16 miesiącach śledztwa w sprawie tajemniczych operacji finansowych, które na majątku KGHM prowadził były wiceprezes firmy Marek S., wokół sprawy zaległa martwa cisza. Czy akt oskarżenia kiedykolwiek trafi do sądu? To wcale nie jest pewne...

Informacja z prokuratury była zaskakująca.
- Ten wątek sprawy jest na ukończeniu - usłyszeliśmy od rzecznika wrocławskiej prokuratury okręgowej Leszka Karpiny.
- Jaki wątek? Przecież w tej sprawie zarzuty postawiono trzem konkretnym osobom, prawie rok minął od czasu gdy Marek S. opuścił areszt, co się dzieje? - dopytywaliśmy rzecznika.

Sprawa spuchła

- Sprawę rozszerzono o inne wątki, które łączy osoba byłego wiceprezesa. Chodzi o inwestycję KGHM w fundusz inwestycyjny AIG Emerging Europe Infrastructure Fund (tzw. fundusz wysokiego ryzyka i - ewentualnych - wysokich zysków, dość podejrzany, zarejestrowany w raju podatkowym na Bermudach - red.) oraz podejrzenie strat, które firmie przyniosło odkupienie od Polskich Sieci Elektroenergetycznych połowy udziałów w Telefonii Dialog - tłumaczył Leszek Karpina.
- To przecież dwie zupełnie nowe sprawy, bardzo złożone, a poza tym związane z działalnością także innych osób, które nie występują w wątku tzw. nieautoryzowanych transakcji walutowych. To przesunie sporządzenie aktu oskarżenia w odległą przyszłość... - dziwiliśmy się i spekulowaliśmy.
- Chodzi o ekonomikę procesową. Nie ma sensu kawałkować spraw. Jak skończymy, to do sądu pójdzie całość - usłyszeliśmy.
- Jestem więcej niż zaskoczony - powiedział nam adwokat Marka S. mecenas Wojciech Krzysztoporski. - Nic o tym nie wiedziałem, myślałem, że prokuratura czeka już tylko na ekspertyzy bankowe z Londynu i Nowego Jorku, po czym zamknie sprawę. Będę interweniował. Inna sprawa, że od czasu opuszczenia aresztu (listopad 2001) mój klient nie kontaktował się ze mną. Wiem, że był w fatalnej kondycji psychicznej... - dodał.

Wysadzili drzwi

Od wielu miesięcy media milczą o sprawie. To dziwne, gdy się pamięta z jakim hukiem się rozpoczęła. Dosłownie.
- Brygada antyterrorystyczna wtargnęła do mojego domu o 5.40 rano. Wysadziła drzwi ładunkiem wybuchowym i z broni wybiła mi szyby. Wykopano niemal wszystkie drzwi w środku pomimo tego, że były otwarte, a w domu nie było nikogo - żalił się ówczesny wiceprezes Polkomtela (właściciel sieci komórek Plus GSM, w jednej piątej własność KGHM - red.) Marek S. w liście do Adama Michnika wysłanym 12 czerwca ub.r., niemal w przeddzień policyjnego zatrzymania.
- Centralne Biuro Śledcze wtargnęło tego samego dnia o 6-tej rano do domu moich rodziców (...). Po tym wszystkim prokurator apelacyjny w Poznaniu stwierdził, że policja popełniła błąd, a działania były niewspółmierne do okoliczności; wszystko to pod zarzutem produkcji narkotyków - twierdził Marek S.

Poufne dolary

Marek S. został zatrzymany, a następnie aresztowany, pod zarzutem prowadzenia w pierwszym kwartale 2000 roku nielegalnych (bez zgody i wiedzy zarządu KGHM) spekulacji walutowych zabezpieczanych majątkiem Polskiej Miedzi. Zarzut współudziału w przestępstwie postawiono także dwóm innym osobom: doradcy byłego wiceprezesa Piotrowi W. (początkowo zbiegł do Izraela, zawarł jednak układ z prokuratorem, że nie zostanie aresztowany, wrócił do Polski i złożył zeznania) i ówczesnej dyrektor Departamentu Operacji Walutowych i Zabezpieczeń KGHM Kornelii K-M.
Problem w tym, że dzień przed policyjnym zatrzymaniem Marka S., były wiceprezes pojawił się w Lubinie, gdzie poinformował członków zarządu KGHM o kulisach prowadzonych operacji i... zysku jaki one przyniosły. Jeszcze tego samego dnia na konto miedziowej firmy w Banku Handlowym wpłynęło pół miliona dolarów.

Niechciane zyski

- Nigdy nie zezwoliłem na przeprowadzanie nielegalnych transakcji walutowych - twierdził przed aresztowaniem Marek S.
- Były to tylko i wyłącznie transakcje KGHM i dla KGHM. Jak to jest, że jest złodziej, są sukcesy UOP i policji, a nie ma kradzieży, nie ma strat. Są za to zyski - mówił (jeszcze z Izraela) Piotr W.
KGHM nigdy nie zaksięgował dolarowego przelewu, którego w imieniu swojej firmy (Ferguson United, zarejestrowanej na Brytyjskich Wyspach Dziewiczych) dokonał (na polecenie Marka S.) Piotr W.
- Nie ma do tego podstaw prawnych, bo nie ma żadnej oficjalnej umowy między KGHM a firmą Ferguson United - mówią finansiści miedziowej spółki.
- Operacje, których dokonywano, tylko wtedy mogą się udać i przynieść zysk, jeśli otoczone są najgłębszą tajemnicą - zauważają fachowcy od spekulacji dewizowych.

Bankowo uderzyli

Na czym polegały poufne manewry finansistów ekipy wiceprezesa? Już w lutym 2000 roku do prasy wyciekła informacja, że KGHM wystawił do sprzedaży na rzecz Bank of America 100 mln dolarów. Efekt przecieku był piorunujący. W ciągu kilku dni kurs dolara spadł z 4,25 do 4,17 zł.
- O to właśnie chodziło. Po uderzeniu w polski rynek dewizowy do akcji przystąpiła firma Ferguson United, mająca poufne gwarancje wiceprezesa KGHM i działająca w Londynie za pośrednictwem banku inwestycyjnego J. Aron&Company. Prywatnie grano na wahaniach kursowych, które powodowało „nieroztropne” zachowanie KGHM. Operacje powtarzano wielokrotnie, po każdej operacji sprzedaży walut przez KGHM kurs dolara spadał. Wystarczyło o tym wiedzieć, by spekulować z zyskiem na prywatny rachunek. To dosyć proste - tłumaczy nam znajomy bankowiec.
Zagadkę nie jest zatem mechanizm, ale prawdziwy cel tych operacji. Mówiąc krótko, dla kogo gromadzono pieniądze na koncie prywatnej spółki z raju podatkowego? Jestem spokojny, że tego... nie dowiemy się nigdy.
Grzegorz Żurawiński
tel. 076/86-283-99

FOT. PIOTR KRZYŻANOWSKI

!!!!!!!!ramka!!!!!!!!!!!

Nowe wątki?

1. Fundusz z Bermudów
Zarząd KGHM zobowiązał się do zainwestowania 25 mln USD w AIG EEIF, fundusz inwestycji infrastrukturalnych, który obiecywał bardzo wysoką stopę zwrotu zainwestowanych pieniędzy (20-28 proc. rocznie!!). Polska Miedź wpłaciła pierwszą ratę (5 mln USD), notując stratę w wysokości 3,2 mln zł.
2. Przepłacony Dialog
Za zgodą rady nadzorczej KGHM odkupił za 340 mln zł od Polskich Sieci Elektroenergetycznych 50 procent akcji Telefonii Dialog, stając się jedynym właścicielem spółki. Wraz z akcjami KGHM przyjął na siebie całe zadłużenie Dialogu (wówczas 400 mln zł). Inwestycję sfinansowano z kredytu krótkoterminowego (1,2 mld zł), którego miedziowa spółka nie była w stanie spłacać. Pobocznym elementem tej inwestycji, była umowa doradcza z francuskim bankiem Paribas, który obiecał pomóc w stworzeniu dużej firmy telefonii stacjonarnej. Jedynym efektem umowy było jej... rozwiązanie, za co KGHM zapłacił 400 tys. USD.
WROCŁAW Po 16 miesiącach śledztwa w sprawie tajemniczych operacji finansowych, które na majątku KGHM prowadził były wiceprezes firmy Marek S., wokół sprawy zaległa martwa cisza. Czy akt oskarżenia kiedykolwiek trafi do sądu? To wcale nie jest pewne...

Informacja z prokuratury była zaskakująca.
- Ten wątek sprawy jest na ukończeniu - usłyszeliśmy od rzecznika wrocławskiej prokuratury okręgowej Leszka Karpiny.
- Jaki wątek? Przecież w tej sprawie zarzuty postawiono trzem konkretnym osobom, prawie rok minął od czasu gdy Marek S. opuścił areszt, co się dzieje? - dopytywaliśmy rzecznika.

Sprawa spuchła

- Sprawę rozszerzono o inne wątki, które łączy osoba byłego wiceprezesa. Chodzi o inwestycję KGHM w fundusz inwestycyjny AIG Emerging Europe Infrastructure Fund (tzw. fundusz wysokiego ryzyka i - ewentualnych - wysokich zysków, dość podejrzany, zarejestrowany w raju podatkowym na Bermudach - red.) oraz podejrzenie strat, które firmie przyniosło odkupienie od Polskich Sieci Elektroenergetycznych połowy udziałów w Telefonii Dialog - tłumaczył Leszek Karpina.
- To przecież dwie zupełnie nowe sprawy, bardzo złożone, a poza tym związane z działalnością także innych osób, które nie występują w wątku tzw. nieautoryzowanych transakcji walutowych. To przesunie sporządzenie aktu oskarżenia w odległą przyszłość... - dziwiliśmy się i spekulowaliśmy.
- Chodzi o ekonomikę procesową. Nie ma sensu kawałkować spraw. Jak skończymy, to do sądu pójdzie całość - usłyszeliśmy.
- Jestem więcej niż zaskoczony - powiedział nam adwokat Marka S. mecenas Wojciech Krzysztoporski. - Nic o tym nie wiedziałem, myślałem, że prokuratura czeka już tylko na ekspertyzy bankowe z Londynu i Nowego Jorku, po czym zamknie sprawę. Będę interweniował. Inna sprawa, że od czasu opuszczenia aresztu (listopad 2001) mój klient nie kontaktował się ze mną. Wiem, że był w fatalnej kondycji psychicznej... - dodał.

Wysadzili drzwi

Od wielu miesięcy media milczą o sprawie. To dziwne, gdy się pamięta z jakim hukiem się rozpoczęła. Dosłownie.
- Brygada antyterrorystyczna wtargnęła do mojego domu o 5.40 rano. Wysadziła drzwi ładunkiem wybuchowym i z broni wybiła mi szyby. Wykopano niemal wszystkie drzwi w środku pomimo tego, że były otwarte, a w domu nie było nikogo - żalił się ówczesny wiceprezes Polkomtela (właściciel sieci komórek Plus GSM, w jednej piątej własność KGHM - red.) Marek S. w liście do Adama Michnika wysłanym 12 czerwca ub.r., niemal w przeddzień policyjnego zatrzymania.
- Centralne Biuro Śledcze wtargnęło tego samego dnia o 6-tej rano do domu moich rodziców (...). Po tym wszystkim prokurator apelacyjny w Poznaniu stwierdził, że policja popełniła błąd, a działania były niewspółmierne do okoliczności; wszystko to pod zarzutem produkcji narkotyków - twierdził Marek S.

Poufne dolary

Marek S. został zatrzymany, a następnie aresztowany, pod zarzutem prowadzenia w pierwszym kwartale 2000 roku nielegalnych (bez zgody i wiedzy zarządu KGHM) spekulacji walutowych zabezpieczanych majątkiem Polskiej Miedzi. Zarzut współudziału w przestępstwie postawiono także dwóm innym osobom: doradcy byłego wiceprezesa Piotrowi W. (początkowo zbiegł do Izraela, zawarł jednak układ z prokuratorem, że nie zostanie aresztowany, wrócił do Polski i złożył zeznania) i ówczesnej dyrektor Departamentu Operacji Walutowych i Zabezpieczeń KGHM Kornelii K-M.
Problem w tym, że dzień przed policyjnym zatrzymaniem Marka S., były wiceprezes pojawił się w Lubinie, gdzie poinformował członków zarządu KGHM o kulisach prowadzonych operacji i... zysku jaki one przyniosły. Jeszcze tego samego dnia na konto miedziowej firmy w Banku Handlowym wpłynęło pół miliona dolarów.

Niechciane zyski

- Nigdy nie zezwoliłem na przeprowadzanie nielegalnych transakcji walutowych - twierdził przed aresztowaniem Marek S.
- Były to tylko i wyłącznie transakcje KGHM i dla KGHM. Jak to jest, że jest złodziej, są sukcesy UOP i policji, a nie ma kradzieży, nie ma strat. Są za to zyski - mówił (jeszcze z Izraela) Piotr W.
KGHM nigdy nie zaksięgował dolarowego przelewu, którego w imieniu swojej firmy (Ferguson United, zarejestrowanej na Brytyjskich Wyspach Dziewiczych) dokonał (na polecenie Marka S.) Piotr W.
- Nie ma do tego podstaw prawnych, bo nie ma żadnej oficjalnej umowy między KGHM a firmą Ferguson United - mówią finansiści miedziowej spółki.
- Operacje, których dokonywano, tylko wtedy mogą się udać i przynieść zysk, jeśli otoczone są najgłębszą tajemnicą - zauważają fachowcy od spekulacji dewizowych.

Bankowo uderzyli

Na czym polegały poufne manewry finansistów ekipy wiceprezesa? Już w lutym 2000 roku do prasy wyciekła informacja, że KGHM wystawił do sprzedaży na rzecz Bank of America 100 mln dolarów. Efekt przecieku był piorunujący. W ciągu kilku dni kurs dolara spadł z 4,25 do 4,17 zł.
- O to właśnie chodziło. Po uderzeniu w polski rynek dewizowy do akcji przystąpiła firma Ferguson United, mająca poufne gwarancje wiceprezesa KGHM i działająca w Londynie za pośrednictwem banku inwestycyjnego J. Aron&Company. Prywatnie grano na wahaniach kursowych, które powodowało „nieroztropne” zachowanie KGHM. Operacje powtarzano wielokrotnie, po każdej operacji sprzedaży walut przez KGHM kurs dolara spadał. Wystarczyło o tym wiedzieć, by spekulować z zyskiem na prywatny rachunek. To dosyć proste - tłumaczy nam znajomy bankowiec.
Zagadkę nie jest zatem mechanizm, ale prawdziwy cel tych operacji. Mówiąc krótko, dla kogo gromadzono pieniądze na koncie prywatnej spółki z raju podatkowego? Jestem spokojny, że tego... nie dowiemy się nigdy.

Nowe wątki?

1. Fundusz z Bermudów

Zarząd KGHM zobowiązał się do zainwestowania 25 mln USD w AIG EEIF, fundusz inwestycji infrastrukturalnych, który obiecywał bardzo wysoką stopę zwrotu zainwestowanych pieniędzy (20-28 proc. rocznie!!). Polska Miedź wpłaciła pierwszą ratę (5 mln USD), notując stratę w wysokości 3,2 mln zł.

2. Przepłacony Dialog

Za zgodą rady nadzorczej KGHM odkupił za 340 mln zł od Polskich Sieci Elektroenergetycznych 50 procent akcji Telefonii Dialog, stając się jedynym właścicielem spółki. Wraz z akcjami KGHM przyjął na siebie całe zadłużenie Dialogu (wówczas 400 mln zł). Inwestycję sfinansowano z kredytu krótkoterminowego (1,2 mld zł), którego miedziowa spółka nie była w stanie spłacać. Pobocznym elementem tej inwestycji, była umowa doradcza z francuskim bankiem Paribas, który obiecał pomóc w stworzeniu dużej firmy telefonii stacjonarnej. Jedynym efektem umowy było jej... rozwiązanie, za co KGHM zapłacił 400 tys. USD.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

STUDIO EURO 2024 ODC. 6

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto