Miejsce marzeń o „wypasionej furze”, zajęły te o wygodnym rowerze miejskim. Jak słyszałem sklepy rowerowe przeżywają prawdziwe oblężenie. Bo i taka jazda na rowerze nam na zdrowie wyjdzie (nie musimy miejską komunikacją, z innymi ludźmi jechać), i kondycja nam się wzmocni (człowiek na świeżym powietrzu dłużej pobędzie), kości rozruszamy, a na dodatek zrzucimy trochę zbędnych kilogramów, które nam przez izolację przybyły tu i tam. No same plusy.
Już nie dom jest w naszych planach, ale zwykły, prosty ogródek działkowy w granicach miasta. Rodzinne Ogrody Działkowe rządzą. W niektórych miastach brakuje wolnych „działek”, a i antyfani pielenia grządek, czy leżenia na hamaku między drzewami, wyczuli interes życia i zaczęli ogródkami działkowymi w granicach miasta handlować (ceny dochodzą do kilku tysięcy za odstąpienie skraweczka ziemi z altanką i drzewkami).
A zamiast luksusowych restauracji, coraz częściej wybieramy jedzenie na wynos, z barów na kółkach (wygodniej), czy w barach mlecznych (bo tanio). Nie chcemy jadać w zamkniętych salach, przy stołach nakrytych białymi obrusami (obawa przez innymi gośćmi, którzy mogą być bezobjawowymi nosicielami koronawirusa). Wybieramy te restauracje, które serwują dania na świeżym powietrzu, na wynos – więc nie zawsze jest to podane na porcelanie i z wodą w kryształowym kieliszku (luksusy zastępuje papierowy talerzyk i woda w butelce). Okazuje się, że życie bardzo szybko może zweryfikować nasze przyzwyczajenia i upodobania.
Jest to jakiś plus tej całej epidemii, która szaleje od miesięcy w Polsce. Wielu z nas zmieniło - z własnej, nieprzymuszonej woli - ale też niekiedy i z konieczności (bo pensje obcięte, niektórzy pracę potracili) podejście do tego, co tak naprawdę nam w życiu potrzebne, bez czego da się żyć, a co można zmienić – na tańsze i bezpieczniejsze w użytkowaniu.
Czy to całe zamieszanie z koronawirusem może wyjść nam na lepsze? W pewnych sferach życia myślę, że tak. Stajemy się bardziej rodzinni (doceniamy to, co ważne – przyjaciele, rodzina, kontakty z nimi). Jesteśmy bardziej oszczędni, bardziej higieniczni (niektórzy nauczyli się, jak myć prawidłowo ręce, jak bezpiecznie kichać), ekologiczni. Spacer po lesie, łące, wyjazd za miasto okazały się cenniejsze niż weekendowe spędzanie czasu w galerii handlowej (bez szału zakupów można żyć).
Kolejny plus. Autorytetami przestali być celebryci i gwiazdy internetu – zaczęliśmy słuchać, co mają do powiedzenia profesorowie, naukowcy, specjaliści. Doceniliśmy pracę lekarzy, pielęgniarek i nauczycieli, a mało ważne okazało się, co ma do powiedzenia jakiś youtuber.
I co najważniejsze – wielu z nas nauczyło się cieszyć z rzeczy małych, które wcześniej wydawały się tak banalne, mało ważne, prawie nieistotne. Może potrzeba nam było tego całego zamieszania, żeby to zmienić...
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?