Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Co wiąże księżniczkę Mariannę Orańską z Nysą?

Klaudia Pokładek
Pani Małgosia pokazuje obraz Marianny Orańskiej, kiedy ta była jeszcze dzieckiem.
Pani Małgosia pokazuje obraz Marianny Orańskiej, kiedy ta była jeszcze dzieckiem. Klaudia Pokładek
Sporo, bo cześć kolekcji jej obrazów można podziwiać w komnatach nyskiej skarbnicy. Poza tym urzędował kiedyś tu jej dziadek...

Nie jest tajemnicą, że portrety Marianny Orańskiej można znaleźć w nys­kim muzeum. Ale już fakt, że jej dziadek w gmachu tejże skarbnicy podpisywał I Rozbiór Polski jest dość mocno intrygujący...

Scena z udziałem dziadka holenderskiej królewny Marian­ny Orańskiej została uwieczniona przez Adolpha Menzela na płótnie. Obraz przedstawia spotkanie na schodach naszego nyskiego pałacu dwóch monarchów, pruskiego króla Fryderyka Wielkiego Wilhelma II i austriackiego cesarza Józefa II. Ponoć spotkali się tutaj w 1769 roku, aby podpisać porozumienie w sprawie I Rozbioru Polski - opowiada Małgorzata Radzie­wicz, była dyrektor nyskiego muzeum oraz miłośniczka historii sztuki.

Obecny dyrektor nyskiej skarbnicy Edward Hałajko twierdzi jednak, że to nie do końca prawda. A bynajmniej duże uproszczenie: - W istocie panowie Fryderyk II Wielki i Józef II spotkali się w ówczesnym Pałacu Biskupim w Nysie, ale dzielili się Śląskiem, który wtedy już od bardzo dawna do Polski nie należał.

W której komnacie doszło do rzekomego podziału, nikt dzisiaj nie wie. Po tamtych wydarzeniach ostały się tylko pojedyncze wzmianki historyczne i wspomniany obraz Manzela. Natomiast nieco więcej pamiątek zachowało się po wnuczce pruskiego monarchy - Marian­nie Orańskiej.

- Ta holenderska królewna miała dość skomplikowane życie i bynajmniej nie było ono usłane różami - mówi Małgorzata Radziewicz. - Dość młodo wyszła za mąż za Karla Schinkla, architekta, z którym miała piątkę dzieci.
Małżonek jednak szybko okazał się rozpustnym łajdakiem, który zdradzał ją na każdym kroku. Zatem po 14 latach nieudanego małżeństwa królewna rozeszła się z nim, by niemal od razu rzucić się w ramiona Johhanesa von Ros­sum’a.

- Który to najpierw był u niej lokajem, później awansował na koniuszego, by wreszcie stać się osobistym sekretarzem Marianny - uśmiecha się pani Małgosia. - To był dopiero skandal arystokratyczny. No i oczywiście mezalians.

Do tego stopnia, że Marian­na została wykluczona z rodziny i całej szlachty. Po czym z nowym małżonkiem wyjechała w podróż, w czasie której na dalekiej Sycylii urodziła syna. Szczęście odwróciło się od niej po 12 latach, kiedy najpierw zmarł jej 12-letni syn, a później sam Rossum.

- Królewna rzuciła się zatem w wir pracy, niesienia pomocy. Budowała szpitale, drogi gościńce i pałace. Które zresztą po dziś dzień można podziwiać na całym Śląsku. Jak na przykład ten w Kamieńcu Ząbkowickim - dodaje Radziewicz.

Z pałacem w Kamieńcu wiąże się też jeszcze inna historia. Po skandalu z mezaliansem całe dwory w Hadze i Berlinie zerwały z Marianną Orańską wszelkie stosunki, a jak wyszło na jaw że spodziewa się dziecka z van Rossumem, zabroniono jej kontaktów z poprzednimi dziećmi, a król Fryderyk Wilhelm IV zakazał jej pobytu na terytorium Prus dłuższego niż jeden dzień.

W dodatku przy każdym wjeździe i wyjeździe miała obowiązek meldowania się na policji. Stąd też między innymi w 1853 r. Marianna zakupiła za 175 000 pruskich talarów pałac we wsi Bílá Voda (dzisiejsze Czechy, niegdyś Austria), z którego mogła dojeżdżać do pałacu w Kamieńcu Ząbkowickim i pałacyku w Stroniu Śląskim.

To właśnie z pałacu w Kamieńcu do Nysy trafiła część zbiorów (jej kolekcja liczyła 600 obrazów) holenderskiej królewny. Wśród nich w nyskich komnatach pałacu (tego samego, w którym dziadek Marianny dzielił Polskę czy raczej Śląsk na części) można podziwiać portrety - całkiem małej królewny i dojrzałej już panienki. Są też pejzaże Hagi, które Marianna dostała w ślubnym prezencie. - To niebywałe, wyjątkowe dzieła - dodaje Małgorzata Radziewicz.

O ich wyjątkowości świadczy fakt, że kilka lat temu cześć z nich pojechała na wielką wystawę biograficzną do Holandii. - To było dla nas spore wyróżnienie - wspomina pani Małgosia.

Dziś zbiory Marianny Orańskiej podziwiać można w galerii malarstwa nyskiego muzeum na drugim piętrze. Wśród nich jest siedem płócien - pejzaży Hagi, które powstały w 1830 roku. Niezwykła gratka dla miłośników dziewiętnastowiecznej Hagi i malarstwa niderlandzkiego. - Faktycznie jest tego sporo, łącznie jakieś dwadzieścia obrazów - mówi Edward Hałajko. - Oprócz pejzaży są też portrety męża Marianny Orańskiej - Albrechta, ich dzieci, a nawet babci Luizy Pruskiej. Która, jak to często w owych czasach się zdarzało, była wspólną babcią obojga małżonków.

Dyrektor Hałajko dodaje, że niewykluczone, iż w przyszłości muzeum zorganizuje specjalną sale tematyczna poświęconą postaci Marianny Orańskiej. I jej małżonkowi, którego przecież zasługi w kompletowaniu zbiorów wcale nie są mniejsze.

Jak płótna trafiły do nyskiego muzeum? Ano, jak to w czasie wojny bywa - najpierw zostały ukryte, pospiesznie wywiezione z pałacu w Kamieńcu w obliczu nadchodzącej wojny. - Schowano je w specjalnych skrytkach, takich, które organizuje się na wypadek różnego rodzaju kataklizmów - wyjaśnia Edward Hałajko. - Do dziś zresztą tak jest, obowiązują nas takie same zasady. Rzecz jasna, lokalizacja owych miejsc objęta jest zawsze tajemnicą. Tyle mogę powiedzieć, że z przedwojennego muzeum w Nysie dzieła zostały ukryte w piwnicach Carolinum, które zresztą zostały szykowane do celów militarnych, a nawet wojennych. No i tam przetrwały wojenna zawieruchę...

Orańska - dobra pani
Marianna Orańska (ur. 9 maja 1810 r. w Berlinie, zm. 29 maja 1883 r. w Erbach w Nadrenii). Była kobietą inteligentną, niekonwencjonalną. Właścicielka dóbr w Ziemi Kłodzkiej, mecenas sztuki, posiadaczka cennej kolekcji obrazów, pasjonatka jazdy konnej. Poza tym zbudowała szereg dróg i szlaków turystycznych Ziemi Kłodzkiej. Na własny koszt wybudowała m.in. drogę z Ząbkowic Śląskich do przełęczy Płoszczyna w Górach Bialskich, która wiodła m.in. przez Kamieniec Ząbkowicki, Złoty Stok, Lądek Zdrój, Stronie Śląskie, Bolesławów i Nową Morawę - łącznie 55,29 km. Orańska była niezwykle szanowana przez poddanych. Mówiono o niej Dobra Pani.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nysa.naszemiasto.pl Nasze Miasto