Nie jest tajemnicą, że portrety Marianny Orańskiej można znaleźć w nyskim muzeum. Ale już fakt, że jej dziadek w gmachu tejże skarbnicy podpisywał I Rozbiór Polski jest dość mocno intrygujący...
Scena z udziałem dziadka holenderskiej królewny Marianny Orańskiej została uwieczniona przez Adolpha Menzela na płótnie. Obraz przedstawia spotkanie na schodach naszego nyskiego pałacu dwóch monarchów, pruskiego króla Fryderyka Wielkiego Wilhelma II i austriackiego cesarza Józefa II. Ponoć spotkali się tutaj w 1769 roku, aby podpisać porozumienie w sprawie I Rozbioru Polski - opowiada Małgorzata Radziewicz, była dyrektor nyskiego muzeum oraz miłośniczka historii sztuki.
Obecny dyrektor nyskiej skarbnicy Edward Hałajko twierdzi jednak, że to nie do końca prawda. A bynajmniej duże uproszczenie: - W istocie panowie Fryderyk II Wielki i Józef II spotkali się w ówczesnym Pałacu Biskupim w Nysie, ale dzielili się Śląskiem, który wtedy już od bardzo dawna do Polski nie należał.
W której komnacie doszło do rzekomego podziału, nikt dzisiaj nie wie. Po tamtych wydarzeniach ostały się tylko pojedyncze wzmianki historyczne i wspomniany obraz Manzela. Natomiast nieco więcej pamiątek zachowało się po wnuczce pruskiego monarchy - Mariannie Orańskiej.
- Ta holenderska królewna miała dość skomplikowane życie i bynajmniej nie było ono usłane różami - mówi Małgorzata Radziewicz. - Dość młodo wyszła za mąż za Karla Schinkla, architekta, z którym miała piątkę dzieci.
Małżonek jednak szybko okazał się rozpustnym łajdakiem, który zdradzał ją na każdym kroku. Zatem po 14 latach nieudanego małżeństwa królewna rozeszła się z nim, by niemal od razu rzucić się w ramiona Johhanesa von Rossum’a.
- Który to najpierw był u niej lokajem, później awansował na koniuszego, by wreszcie stać się osobistym sekretarzem Marianny - uśmiecha się pani Małgosia. - To był dopiero skandal arystokratyczny. No i oczywiście mezalians.
Do tego stopnia, że Marianna została wykluczona z rodziny i całej szlachty. Po czym z nowym małżonkiem wyjechała w podróż, w czasie której na dalekiej Sycylii urodziła syna. Szczęście odwróciło się od niej po 12 latach, kiedy najpierw zmarł jej 12-letni syn, a później sam Rossum.
- Królewna rzuciła się zatem w wir pracy, niesienia pomocy. Budowała szpitale, drogi gościńce i pałace. Które zresztą po dziś dzień można podziwiać na całym Śląsku. Jak na przykład ten w Kamieńcu Ząbkowickim - dodaje Radziewicz.
Z pałacem w Kamieńcu wiąże się też jeszcze inna historia. Po skandalu z mezaliansem całe dwory w Hadze i Berlinie zerwały z Marianną Orańską wszelkie stosunki, a jak wyszło na jaw że spodziewa się dziecka z van Rossumem, zabroniono jej kontaktów z poprzednimi dziećmi, a król Fryderyk Wilhelm IV zakazał jej pobytu na terytorium Prus dłuższego niż jeden dzień.
W dodatku przy każdym wjeździe i wyjeździe miała obowiązek meldowania się na policji. Stąd też między innymi w 1853 r. Marianna zakupiła za 175 000 pruskich talarów pałac we wsi Bílá Voda (dzisiejsze Czechy, niegdyś Austria), z którego mogła dojeżdżać do pałacu w Kamieńcu Ząbkowickim i pałacyku w Stroniu Śląskim.
To właśnie z pałacu w Kamieńcu do Nysy trafiła część zbiorów (jej kolekcja liczyła 600 obrazów) holenderskiej królewny. Wśród nich w nyskich komnatach pałacu (tego samego, w którym dziadek Marianny dzielił Polskę czy raczej Śląsk na części) można podziwiać portrety - całkiem małej królewny i dojrzałej już panienki. Są też pejzaże Hagi, które Marianna dostała w ślubnym prezencie. - To niebywałe, wyjątkowe dzieła - dodaje Małgorzata Radziewicz.
O ich wyjątkowości świadczy fakt, że kilka lat temu cześć z nich pojechała na wielką wystawę biograficzną do Holandii. - To było dla nas spore wyróżnienie - wspomina pani Małgosia.
Dziś zbiory Marianny Orańskiej podziwiać można w galerii malarstwa nyskiego muzeum na drugim piętrze. Wśród nich jest siedem płócien - pejzaży Hagi, które powstały w 1830 roku. Niezwykła gratka dla miłośników dziewiętnastowiecznej Hagi i malarstwa niderlandzkiego. - Faktycznie jest tego sporo, łącznie jakieś dwadzieścia obrazów - mówi Edward Hałajko. - Oprócz pejzaży są też portrety męża Marianny Orańskiej - Albrechta, ich dzieci, a nawet babci Luizy Pruskiej. Która, jak to często w owych czasach się zdarzało, była wspólną babcią obojga małżonków.
Dyrektor Hałajko dodaje, że niewykluczone, iż w przyszłości muzeum zorganizuje specjalną sale tematyczna poświęconą postaci Marianny Orańskiej. I jej małżonkowi, którego przecież zasługi w kompletowaniu zbiorów wcale nie są mniejsze.
Jak płótna trafiły do nyskiego muzeum? Ano, jak to w czasie wojny bywa - najpierw zostały ukryte, pospiesznie wywiezione z pałacu w Kamieńcu w obliczu nadchodzącej wojny. - Schowano je w specjalnych skrytkach, takich, które organizuje się na wypadek różnego rodzaju kataklizmów - wyjaśnia Edward Hałajko. - Do dziś zresztą tak jest, obowiązują nas takie same zasady. Rzecz jasna, lokalizacja owych miejsc objęta jest zawsze tajemnicą. Tyle mogę powiedzieć, że z przedwojennego muzeum w Nysie dzieła zostały ukryte w piwnicach Carolinum, które zresztą zostały szykowane do celów militarnych, a nawet wojennych. No i tam przetrwały wojenna zawieruchę...
Orańska - dobra pani
Marianna Orańska (ur. 9 maja 1810 r. w Berlinie, zm. 29 maja 1883 r. w Erbach w Nadrenii). Była kobietą inteligentną, niekonwencjonalną. Właścicielka dóbr w Ziemi Kłodzkiej, mecenas sztuki, posiadaczka cennej kolekcji obrazów, pasjonatka jazdy konnej. Poza tym zbudowała szereg dróg i szlaków turystycznych Ziemi Kłodzkiej. Na własny koszt wybudowała m.in. drogę z Ząbkowic Śląskich do przełęczy Płoszczyna w Górach Bialskich, która wiodła m.in. przez Kamieniec Ząbkowicki, Złoty Stok, Lądek Zdrój, Stronie Śląskie, Bolesławów i Nową Morawę - łącznie 55,29 km. Orańska była niezwykle szanowana przez poddanych. Mówiono o niej Dobra Pani.
Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?