Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Cień szczytu

Maciej Węgrzyn
JELENIA GÓRA Niemal ćwierć wieku temu w Himalaje poszła pierwsza grupa zdobywców z regionu jeleniogórskiego. Ich celem była Annapurna, nie ośmiotysięcznik, ale góra dla Polaków pechowa.

JELENIA GÓRA Niemal ćwierć wieku temu w Himalaje poszła pierwsza grupa zdobywców z regionu jeleniogórskiego. Ich celem była Annapurna, nie ośmiotysięcznik, ale góra dla Polaków pechowa. Wyruszyło osiemnastu, wróciło o trzech mniej. Szczyt został zdobyty, ale góry wzięły wysoki okup.

–Jurek miał ogromne ambicje. Chciał, by nasi chłopcy pokazali się w najwyższych górach świata - wspomina Bożena Pietkiewicz, żona Jerzego, kierownika wyprawy. Jerzy Pietkiewicz nie był amatorem, miał doświadczenia z Hindukuszu, mierzył zamiary podług sił. Oprócz młodych chłopaków na wyprawę zaprosił też doświadczonych Kazimierza Śmieszkę i Krzysztofa Wielickiego.
- Sporo się mówiło na temat tego przedsięwzięcia – opowiada Jerzy Pokój, ówczesny ratownik GOPR. - Bardzo chciałem się załapać na wyprawę, ale okazałem się za młody - dodaje.
Według byłego naczelnika karkonoskiego GOPR-u, plotki o złym przygotowaniu wyprawy są przesadzone. - Jurek miał wrogów, którzy nawet jego śmierć wykorzystali przeciwko niemu - uważa Bożena Pietkiewicz. - Do diabła, teraz można wprowadzić tuzin wycieczek japońskich w aparatach tlenowych nawet na Mount Everest. Dwadzieścia lat temu było zupełnie inne chodzenie po górach. To była prawdziwa walka człowieka ze sobą i naturą - twierdzi Jerzy Pokój.

Droga na szczyt
- Józef Koniak zginął pierwszy. Jeszcze podczas rekonesansu - opowiada pani Bożena. - To był zły znak. Jednak grupa zdecydowała się atakować.
Wierzchołek mieli zdobyć Kazimierz Śmieszko, Zbigniew Czyżewski i Krzysztof Wielicki. Trzysta metrów od celu choroba wysokościowa zmogła Zbyszka, zwanego Małolatem. Od tego momentu wszystko zaczęło iść nie tak. Baza, w której znajdowała się grupa wspomagająca, otrzymała sygnał od Śmieszki o zdobyciu szczytu. Później łączność się urwała. Gwałtownie zmieniła się pogoda. Jerzy Pietkiewicz, Julian Ryznar oraz Jerzy Woźnica wyruszyli zdobywcom naprzeciw. Nieśli żywność i zmianę odzieży. Szli ustaloną wcześniej trasą. Niestety, Śmieszko i Wielicki wybrali inną, bo musieli po drodze odebrać osłabionego Zbyszka. Ich drogi rozeszły się na zawsze.

Losy
Wiadomo, że grobowcem Jerzego Pietkiewicza i Juliana Ryznara są Himalaje. Pamiątkowy kamień zostawił w tych górach Jerzy Pietrowicz (umarł kilka lat później we własnym łóżku). Ich nazwiska znajdują się także na obelisku w Kotle Łomniczki. Trzy lata po wyprawie, podczas remontowania wodospadu Kamieńczyka zginął Jerzy Woźnica. Zbyszka - Małolata spotkałem osobiście w latach osiemdziesiątych. Był już wtedy chodzącą encyklopedią leków. Co się z nim teraz dzieje, nie wiadomo. Niektórzy twierdzą, że zabiły go narkotyki. Kazimierz Śmieszko od kilkunastu lat mieszka w Stanach Zjednoczonych. Nadal się wspina, ale myśli o powrocie do kraju. Romana Hryciowa wyrzuciło aż do Bielska Białej (- za żoną poszedłem - mówi przez telefon). Wciąż robi zdjęcia, ale już reklamowe. Marian Piekutowski wyemigrował do Australii i nie utrzymuje kontaktu z kolegami, podobnie jak Ryszard Włoszczowski pomieszkujący w Niemczech. Krzysztof Wielicki niedługo później dokonał pierwszego zimowego wejścia na dach świata, Mount Everest.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto