Chciałbym zostać w Atlasie

Rozmowa z Ronniem Jamrożym, żużlowcem mistrzów Polski
• Zagoiły się już rany po paskudnym, wrześniowym upadku?
– W zeszłym tygodniu ściągnąłem gips z ręki i teraz ją wzmacniam. Leczyłem się m.in. w Radzyniu, gdzie zaliczyłem 20 wejść do kriokomory i 10 mrożeń na lewy bark. Miałem w nim ponadrywane ścięgna i przyczepy. Chciałbym jeszcze usiąść na motocyklu. We Wrocławiu nie będzie to już możliwe, ale w przyszłym tygodniu organizują trening w Rawiczu, więc może skorzystam.

• W takim razie sezon zakończysz w Rawiczu. A gdzie rozpoczniesz kolejny?
– Kontrakt z WTS-em mi się kończy, ale dobrze się czułem we Wrocławiu. Jeśli będzie taka możliwość, to chciałbym tu zostać. Jestem chętny do rozmów, zresztą pierwsze już za nami. Z konkretami trzeba jednak poczekać do momentu zatwierdzenia nowego regulaminu. Mówi się np., że pozycja rezerwowego ma być zlikwidowana. Inna sprawa, że taka rola niespecjalnie mi odpowiada.
• Wygląda na to, że Atlas będzie bronił tytułu w mocno międzynarodowym zestawieniu.
– Zobaczymy. Oby tylko nie okazało się, że na mecze będzie chodzić nie po 4-5 tysięcy widzów – jak w minionym sezonie – a 2 tysiące. Według mnie frekwencja w Szwecji szwankuje właśnie dlatego, że w tamtejszych ligach ściga się coraz mniej miejscowych zawodników.

• Działacze z innych polskich klubów dzwonili do Ciebie?
– Były propozycje z I ligi. Z II również, ale to ostateczność. Jeśli się przenieść niżej, to tylko o jeden szczebel. Na razie kończyło się na luźnych rozmowach.

• A ligi zagraniczne?
– Jestem w trakcie załatwiania pracy w Szwecji, ale nie w Getingarnie Sztokholm, która spadła do III ligi. W Szwecji znają mój numer telefonu i w sumie jestem trochę zaskoczony, że nie dzwonią, bo byłem tam skuteczny. Może problemem jest wysoki KSM? O Anglii nie myślę, wiosną bronię licencjatu w Międzynarodowej Wyższej Szkole Logistyki i Transportu we Wrocławiu.