W kilku torbach ma wszystko, czego potrzebuje do życia. - Wrocławianie nie dadzą mi zginąć - twierdzi pan Kazimierz. - Dostaję pieniądze na obiady i pomoc od ludzi. Bardzo dobre jedzenie i odzież można znaleźć na śmietnikach, bo ludzie wyrzucają nowe rzeczy - dodaje.
Pan Kazimierz nie odstrasza zapachem i nie bierze do ust żadnego mocniejszego alkoholu, za co zresztą został już pobity przez pijanych kloszardów. Dlaczego nie chce iść do ośrodka pomocy społecznej czy schroniska im. Brata Alberta? - Bo nie potrzebuję pomocy i nie chcę, żeby ktoś mną tam pomiatał tylko dlatego, że nie mam mieszkania. Ale za to jestem wolny - podkreśla wrocławianin.
Dodaje, że byli już u niego wszyscy pracownicy, którzy pomagają z urzędu. - Pomachali legitymacjami, ale nie mieli nic sensownego do zaoferowania. Więcej dostałem od ludzi, mam nawet świeżą prasę - twierdzi, pokazując nam najnowszy numer poczytnego tygodnika.
Straż miejska nie zatruwa mu życia. - Przecież nie łamie prawa ani nie robi nikomu krzywdy. Nie ma paragrafu, na podstawie którego mielibyśmy go za coś karać - przyznaje Sławomir Chełchowski z wrocławskiej straży miejskiej. - Przecież o to walczyliśmy przez lata, żeby ludzie byli wolni. Jako społeczeństwo jesteśmy nietolerancyjni i coś, co nie mieści się w kanonie "dobrego obywatela", uważamy za karalne, a przecież tak nie jest. Co więcej, jeśli dostaniemy zgłoszenie od tego człowieka, że ktoś go pobił lub nękał, będziemy interweniować, bo ma on takie same prawa, jak każdy inny obywatel - dodaje.
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?