Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Cel? Być europejską uczelnią. Wtedy będziemy najlepsi w Polsce. Przeczytaj rozmowę z rektorem Politechniki Wrocławskiej

Robert Migdał
Robert Migdał
Prof. dr hab. inż. Arkadiusz Wójs, rektor Politechniki Wrocławskiej
Prof. dr hab. inż. Arkadiusz Wójs, rektor Politechniki Wrocławskiej fot. Paweł Relikowski
- Idea jest taka: jeśli ktoś nie chce wkładać wysiłku, nie chce swojego talentu rozwijać, to lepiej, żeby na tak elitarnej uczelni, jaką ma być Politechnika Wrocławska, go nie było. Natomiast musi być cała rzesza, parę tysięcy naukowców, z których wiadomo, że nie wszyscy będą numerem jeden, ale wszyscy muszą czuć się dobrze. To połączenie pielęgnowania doskonałości i pielęgnowania wspólnoty, poczucia wspólnej misji, jest kluczem do sukcesu - mówi prof. dr hab. inż. Arkadiusz Wójs, rektor Politechniki Wrocławskiej. Rozmawia Robert Migdał

W najnowszym rankingu "Perspektyw" Politechnika Wrocławska jest na trzecim miejscu wśród najlepszych uczelni technicznych w kraju - tuż za Politechniką Warszawską i AGH w Krakowie i na szóstym miejscu wśród wszystkich uczelni wyższych w Polsce. Sukces? 

- Trudno to traktować jako sukces, bo już od dekady jesteśmy w tym zestawieniu między szóstym a czwartym miejscem wśród wszystkich uczelni w Polsce, a między pierwszym a trzecim wśród politechnik. Teraz, patrząc na całą dekadę jesteśmy więc najgorzej usytuowani w tym rankingu (uśmiech). 

Przez ostatnie 10 lat przeważnie byliście na trzecim miejscu, ostatnio na pierwszym - w 2015 roku. 

- Celem nie jest utrzymanie status quo - zależy mi na tym, żeby Politechnika była na najwyższym miejscu. Dla mnie wyzwaniem jest to, żeby być najlepszą politechniką w Polsce, a nie utrzymywać trzecie miejsce. 

Cel: być „na pudle”, ale ze złotem na piersi...

- Główny cel to przede wszystkim być uczelnią wyższą na europejskim poziomie. I mam tu na myśli nie tylko postrzeganie naszej uczelni z zewnątrz, poziom nauki, ale i to, żeby dla kandydatów na inżynierów być równie atrakcyjną uczelnią, jak placówki w Niemczech czy we Francji. 

Jest jednak pewna przepaść między nawet najlepszymi polskimi politechnikami, uniwersytetami a porządną ligą uczelni europejskich.

- Więc jeżeli uda nam się przebić tam, gdzie jest nasz prawdziwy cel - żeby być europejską uczelnią, to będziemy najlepsi w Polsce, tak przy okazji…(uśmiech) I nie chodzi mi tylko o poziom kształcenia, badań, ale też o relacje międzyludzkie, pewne uszanowanie dla wartości. Chciałbym, żeby nasza Politechnika była uczelnią europejską w tym szerokim sensie.

Czym to się osiąga? Ciężką pracą? Rozwijaniem kadry naukowej? Budową nowoczesnych laboratoriów? Innowacyjnością?

- Chodzi o to, żeby - w najlepszym tego słowa znaczeniu - eksploatować ludzi dla ich własnego dobra wtedy, kiedy jest na to czas. Młodzi naukowcy, studenci, doktoranci, to osoby w takim momencie życia, w którym łatwo jest ich zmotywować, kiedy mają rzeczywiście interes w tym, żeby w siebie inwestować, żeby się rozwijać. I my musimy im to umożliwić. Zwykle doskonałość uczelni powstaje wtedy, kiedy naukowcy są młodzi: bo żeby stać się wybitnym profesorem, najpierw trzeba być wybitnym naukowcem - nie ma innej drogi. Moje doświadczenia, przede wszystkim z Cambridge, bo tam ostatnio pracowałem przez kilka lat, a wcześniej w Kandzie i USA, są takie, że jest pewna magiczna recepta na sukces.

Jaka?

- Z jednej strony trzeba umieć pielęgnować doskonałość, wspierać, wskazywać wybitność, nie ukrywać jej i nagradzać ją, stwarzać warunki do pracy, a z drugiej strony pilnować, żeby nie było wyścigu szczurów: nie dołować, nie deprymować osób, które nie są najlepsze. 

Uczelnia musi stworzyć klimat dla studentów, dla pracowników?

- Jeśli raz na sto lat uda się zrobić coś superważnego dla ludzkości, np. wynaleźć promieniotwórczość, to pozostałe 99 lat może być słabe. Po to jest uczelnia. I takie przełomowe badania czy wynalazki są udziałem bardzo wybitnych jednostek, pojedynczych osób lub zespołów, w skali tych wszystkich ludzi, którzy przewinęli się przez ten wielki organizm uczelni, przez długi czas. Ich trzeba umieć uszanować, pomóc im. Ale z drugiej strony dużą część misji uczelni tworzy też całe grono innych ludzi, np. ktoś musi przygotować programy kształcenia studentów, ktoś musi ich uczyć, i te osoby też muszą być zmotywowane, wierzyć, że biorą udział w czymś ważnym, czymś sensownym i czuć się docenione. Każdy musi mieć na uczelni komfort pracy, ale też czuć potrzebę swojej pracy, bo naukowcy mają duże ego i chcą pracować w poczuciu sensu tego, co robią. I choć nie dostaną za swoją pracę Nobla, to muszą wiedzieć, że ich kariera ma sens. Ja miałem takie wrażenie, jak byłem w Cambridge: mimo, że niektóre osoby były niedoścignione w moim otoczeniu, w mojej grupie badawczej - ktoś dostał wcześniej nagrodę Nobla, ktoś powinien dostać, ale nie dostał, ktoś inny pewnie jeszcze dostanie, to mimo wszystko atmosfera była taka, że nie było wstyd nie być najmądrzejszym. Przynależność do czegoś wielkiego mobilizowała, dawała radość i motywowała, żeby ciężko pracować. 

Rozumiem, że chce pan, żeby taka atmosfera do pracy, do nauki, była na Politechnice Wrocławskiej?

- Tak jest. Idea jest taka: jeśli ktoś nie chce wkładać wysiłku, nie chce swojego talentu rozwijać, to lepiej, żeby na tak elitarnej uczelni, jaką ma być Politechnika Wrocławska, go nie było. Natomiast musi być cała rzesza, parę tysięcy naukowców, z których wiadomo, że nie wszyscy będą numerem jeden, ale wszyscy muszą czuć się dobrze. To połączenie pielęgnowania doskonałości i pielęgnowania wspólnoty, poczucia wspólnej misji, jest kluczem do sukcesu. I później trzeba tylko czekać - jak z tym trawnikiem, który się przez lata sieje i przycina, pielęgnuje, i w końcu uzyskuje się efekt doskonałości. 

Politechnika Wrocławska już może się pochwalić wieloma sukcesami…

M.in. macie 100 wynalazków i patentów rocznie. 
- Mamy sukcesy, ale nie po to zostałem rektorem, żeby było tak, jak jest, tylko... ma być lepiej. 
* Pozytywne pewnie dla pana jest to, że politechniki są najlepsze wśród polskich uczelni. W pierwszej szóstce polskich uczelni są aż trzy uczelnie techniczne. Myśli pan, że dlaczego tak się dzieje?
- Uczelnie techniczne są bardzo ważne dla rozwoju gospodarki i bardzo dużo zdolnych „młodziaków” w Polsce chce być inżynierami: bo to jest dobra praca, sensowna, pożyteczna dla rozwoju społeczeństwa, rozwoju kraju. Wiadomo, że bardzo wiele osób chce studiować informatykę, kwestie techniczne, i wiadomo, że Polska ma dla nich ofertę. Po drugie - trzy najlepsze Politechniki: Warszawska, AGH i Wrocławska są duże. Razem kształcą około 80 tysięcy studentów. Ta oferta jest dość szeroka i dobra dla kandydatów na studia inżynierskie. 

Taki ranking „Perspektyw” działa motywująco? 

- Politechnika Wrocławska, przez kilka lat pewnych zaniedbań, spadła z pierwszego miejsca na trzecie, ale to też oznacza, że jak teraz trochę mocniej popracujemy, znów będziemy na szczycie. Kiedyś odstęp między pierwszymi trzema uczelniami a resztą był ogromny, a teraz Politechnika Gdańska, która jest tygrysem wśród politechnik, jest z nami, z Wrocławiem, niemal ex aequo. Na jej przykładzie widać, że można kilkuletnim wysiłkiem wspiąć się na wyżyny, nawet jeśli uczelnia ma mniejszy potencjał. Gdańsk depcze nam po piętach - to też motywuje do cięższej pracy. 

W tym rankingu, jeśli popatrzy się szczegółowiej, to Politechnika Wrocławska wygrała, i to dość zdecydowanie w kryterium: liczba kierunków po angielsku. 

- Kształcenie kierunkowe w języku angielskim adresowane jest głównie dla studentów zza granicy, ale korzystają z niego Polacy. Idea jest taka, żeby otworzyć naszą Politechnikę na świat. Kierunków z językiem angielskim mamy najwięcej w Polsce, bo chcielibyśmy, żeby Politechnika Wrocławska była postrzegana jako otwarta uczelnia, tak samo jak Wrocław - otwarte miasto. Chcemy mieć dużo osób: naukowców i studentów z zewnątrz, z innych miast, czy z innych krajów, aby Politechnika była pod tym względem podobna do Cambridge i innych dobrych światowych uczelni. Chciałbym również, żeby dzięki nam Wrocław był porównywany do bogato kulturowych miast jakimi zawsze były Warszawa, Kraków, Lwów... Na wszystkie miejsca, które mamy w rekrutacji, prawie tysiąc jest po angielsku. 

Większość tych miejsc zajmują obecnie Polacy.

- Niestety! I to jest do zmiany i nadrobienia. Jesteśmy przygotowani na to, żeby studiowało i pracowało u nas więcej obcokrajowców. To jest dla mnie wyzwanie: umiędzynarodowienie uczelni i otwarcie jej na świat. Ale chciałbym też, żeby nasza uczelnia była otwarta na osoby, które przychodzą do nas z indywidualnymi potrzebami, na przykład nie tylko po to, żeby nauczyć się zawodu, lecz także dlatego, że widzą swoją karierę w jakiś unikalny sposób. Politechnika musi być elastyczna. 

Wasi absolwenci mają dobre kariery - łatwo znajdują pracę, dużo zarabiają. To przyciąga do was absolwentów szkół średnich.

- Niektórzy jeszcze w trakcie studiów znajdują pracę, a 70 procent absolwentów Politechniki Wrocławskiej do trzech miesięcy po zakończeniu studiów ma zatrudnienie. Ale to jest tylko w połowie nasza zasługa, bo żeby praca się znalazła, musi być z jednej strony człowiek wykształcony, ale z drugiej – praca musi na niego czekać. Na szczęście Wrocław i jego okolice to dobre miejsce, żeby szukać i znaleźć pracę w dziedzinach, w których my kształcimy: różnych obszarach inżynierskich i technologicznych. 

Wrocław stwarza warunki, a wy jako Politechnika musicie tylko zrekrutować kandydatów.

- I tak jest. Oni w znakomitej większości są spoza Wrocławia i spoza Dolnego Śląska. Musimy ich zachęcić, żeby tu przyjechali i wykształcić ich tak, żeby byli w stanie kontynuować karierę. To jest misja naszej uczelni na rzecz Dolnego Śląska i Wrocławia: żeby miasto mogło, poprzez uczelnię, zapraszać ich do siebie. 

Ale ta współpraca idzie w dwie strony - wy dajecie miastu wykształcone, młode kadry, a miasto ściąga biznesy różnego rodzaju, też po waszym profilu, i daje miejsca pracy. 

- Dzięki temu, że np. uczymy informatyki na najwyższym poziomie i wypuszczamy znakomitych absolwentów, Nokia ma swoje duże centrum badawcze we Wrocławiu, które jest największe w całej Europie Wschodniej. I w nim zatrudnia naszych absolwentów. 

A teraz tworzycie nowy wydział: informatyki i telekomunikacji.

- Będzie miał 300 naukowców i 4,5 tysiąca studentów. I to są ludzie, którzy najczęściej przychodzą z samymi piątkami, bo to są studia, na które jest się bardzo trudno dostać. 

Nowy wydział to mała rewolucja na Politechnice. Będzie największym wydziałem na waszej uczelni.

- Pomysł jego powstania wyszedł od samych informatyków. Informatyka to jeden z kierunków studiów w Polsce i na świecie, który młodzi ludzie chcą studiować: jest atrakcyjny, bo to jest potrzebne jako coś nowoczesnego i coś, co gwarantuje pracę. Jest też w ludziach świadomość, że postępująca cyfryzacja i komputeryzacja poprawia życie - że praca informatyka, to jest praca „dla dobra”. Informatyka na uczelni to jest kura znosząca złote jajka - tam przychodzą najlepsi absolwenci, w związku z czym trafiają do nich nagrody, prestiż, szacunek. Wydział, który ma informatykę, zbiera z tego powodu pewne korzyści. Do tej pory kształcenie było podzielone pomiędzy trzy wydziały, które czerpały radość z tego, że mają u siebie studia z informatyki. Teraz, kiedy wszystkie informatyczne kierunki spotkają się w jednym miejscu, nowy wydział będzie miał mocne atuty, a dwa inne trochę stracą, ale dla samych informatyków jest to szansa: będą mogli się prezentować na zewnątrz jako jedno środowisko, będą mogli współpracować ze sobą wewnątrz uczelni, w większej skali. Dodatkowo społeczność studentów informatyki będzie jedna, na jednym wydziale: ci studenci wyjdą w świat z kontaktami między sobą. Będzie większa szansa, że będą się znali, że kiedyś, jako absolwenci tego samego wydziału, sobie pomogą. Ekwipujemy ich nie tylko w to, czego nauczą się na zajęciach, ale też w to, że pobyli ze sobą na jednym wydziale. Ta sieć kontaktów, wzajemny wpływ na siebie jest bardzo ważny.

Wracając do rankingu „Perspektyw”: dwa wasze kierunki - budownictwo i inżynieria chemiczna i procesowa - są najlepsze w Polsce. 

- Wydział Chemiczny jest naukowo najmocniejszy na Politechnice Wrocławskiej. Ma kategorię „A+”: to jest najwyższa kategoria naukowa, jaką wydział za badania naukowe może dostać. Wykładamy na nim nauki chemiczne, czyli czystą chemię, teoretyczną, taką, jaka jest na uniwersytetach i inżynierię chemiczną - typową chemię techniczną. Nasza inżynieria chemiczna jest nr 1 w Polsce, technologia chemiczna na drugim miejscu, a trzeba wiedzieć, że konkurencja w tej dziedzinie jest olbrzymia.

A budownictwo?

- To jest w pewnym sensie ewenement, bo już siódmy raz z rzędu budownictwo na Politechnice Wrocławskiej jest najlepsze w Polsce. Po tym kierunku jest dobra praca - inżynier budownictwa, z uprawnieniami, to jest ktoś zawsze bardzo potrzebny, z pewnością nie zabraknie dla niego pracy: to jest branża, która się rozwija, a praca jest społecznie potrzebna. Dlatego różne wiodące politechniki chcą mieć u siebie dobre budownictwo, a my cały czas mamy najlepsze! A przecież cały czas zmieniamy programy studiów, zmieniają się dziekani, profesorowie odchodzą na emeryturę... 7 lat to jest kawał czasu, a mimo tego jesteśmy cały czas na pierwszy miejscu w Polsce. Mam wielki szacunek dla społeczności naszych budowlańców, która tworzy ten kierunek, że nie osiada na laurach.

Politechnika we Wrocławiu ma wielkie tradycje w budownictwie.

- Oczywiście. To jest jeden z naszych najstarszych wydziałów, był od początku istnienia uczelni, ma ponad 75 lat. Mamy i sławnych byłych rektorów z budownictwa, i sławnych konstruktorów, jak profesor Jan Kmita, a ostatnio prof. Jan Biliszczuk…

Konstruktor mostu Rędzińskiego…

- I kilku innych obiektów nr 1 na świecie. Dla nas most Rędziński jest bardzo kochany i symboliczny, bo to jest taka latarnia - jak się wjeżdża z Warszawy do Wrocławia i widać ten most, to jest się już w domu. Jest i piękny, i bardzo trudny architektonicznie - w swojej klasie najlepszy na świecie. I Jan Biliszczuk nadal jest u nas profesorem, wykłada na naszej uczelni. Budownictwo to nasz wielki sukces.

A propos sukcesów. Co pan uważa za największy sukces Politechniki Wrocławskiej? 

- W ostatnim czasie mieliśmy dwie nagrody dla najwybitniejszego naukowca - tzw. polskie Noble: najpierw prof. Marek Samoć, potem prof. Marcin Drąg dostali te nagrody. Mamy też ogromne sukcesy dydaktyczne. A drugi rok z rzędu, jeśli chodzi o młodych naukowców, mamy najwięcej stypendiów ministra edukacji i nauki spośród wszystkich uczelni w Polsce. Uczelnie w Warszawie czy Krakowie mają więcej od nas studentów, więcej naukowców, a dostają ich mniej. To są tzw. małe Noble - bardzo cenna nagroda, bo przez trzy lata laureat dostaje ekstra profesorską pensję, choć długo jeszcze profesorem nie będzie. 5390 zł miesięcznie, przez trzy lata - jest o co grać. Z tych 217 nagrodzonych w całej Polsce w tym roku, aż 16 osób jest z naszej Politechniki. Dobrze wiem, że mamy na naszej uczelni bardzo dobrych, młodych naukowców. Nie tylko tych 16. To są osoby, które nie pracują na Politechnice dlatego, żeby mieć spokój albo dlatego, że się nie zastanowiły, co chcą w życiu robić. Równie dobrze mogłyby pracować w firmach, a zostali u nas. To ludzie, którzy wybrali uczelnię, bo chcą osiągnąć sukces - to mnie cieszy. I moim sukcesem będzie, jeśli uda się im zostać wybitnymi profesorami. Muszę im stworzyć warunki, żeby się rozwinęli i byli tacy, jak np. prof. Biliszczuk albo inni wielcy profesorowie Politechniki. Jeżeli to się uda, będziemy najlepszą uczelnią w Polsce. 

Na mnie robią też wrażenie sukcesy studentów Politechniki we Wrocławiu: a to zbudowali łódź solarną, a to łazik marsjański, a to bolid, a to projekt domków letniskowych w Kambodży otrzymał pierwsze miejsce na świecie, a to projekt wieży widokowej w Kenii stworzony przez waszego studenta wygrał w prestiżowym konkursie…Ma pan bardzo twórczych studentów. 

- Nasi studenci mają wielką swobodę kreacji i odnoszą duże sukcesy. Jestem dumny z tego i zachwycony tym, jak bardzo to jest poważne. Kiedyś byłem urzeczony sportem akademickim w Ameryce, tym jaką on ważną rolę odgrywa dla tworzenia wspólnoty na uczelni, bo sukcesy sportowe cieszą całą społeczność akademicką. Tak samo jest w przypadku kół naukowych: dzięki naszym studentom jesteśmy nie tylko widoczni na zewnątrz, ale też tworzy się pewna wspólnota. Studenci mogą brać udział w dużych projektach, które są ich własnymi pomysłami i włączają w to ludzi z różnych kierunków studiów, z różnych wydziałów, tworząc zespół. Np. projekt, w którym się robi bolidy, angażuje kilkadziesiąt osób: ktoś jest odpowiedzialny za hamulce, ktoś za PR, ktoś za sylwetkę samochodu, ktoś za silnik i to są ludzie w różnym wieku, z różnych wydziałów, którzy studiują zupełnie różne rzeczy, a jednak przez dość długi czas razem robią coś, co jest inspirujące, unikalne i tymi swoimi dziełami wygrywają zawody międzynarodowe. To świetna społeczna rola uczelni - jednoczenie i nauka współpracy. 

Takie doświadczenia zdobyte na studiach procentują też w późniejszym życiu, także tym zawodowym.

- Chciałbym, żeby ludzie przychodzili do nas studiować wiedząc, że damy im świetnych nauczycieli, doskonałe laboratoria, ale oprócz tego będą mieli dużo czasu, mnóstwo przestrzeni do pracy i wiele innych osób dookoła, które są również pasjonatami. Że będą im towarzyszyć na studiach ludzie, którzy razem z nimi zrobią coś fajnego, twórczego. Teraz na rynku pracy, oprócz twardych kompetencji liczy się też fakt, że ktoś na studiach pracował w zespole i zrobił jakiś konkretny projekt, który zdobył uznanie, został zauważony. Nie chciałbym, żeby Politechnika Wrocławska była postrzegana tylko jako szkoła zawodowa. Nasi studenci są bardzo kompetentni w konkretnym obszarze, ale z Politechniki mają wychodzić twórcy nowego świata - ludzie, którzy realizują swoje idee, zakładają firmy i mają pomysł na to, jak ten świat ma w przyszłości wyglądać.

Rozmawiał Robert Migdał

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto