Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Carrie Fisher. Ikona "Gwiezdnych wojen" połączyła się z Mocą

Redakcja
Carrie Fisher, która przez wielu zostanie zapamiętana jako księżniczka Leia z serii "Gwiezdne wojny", połączyła się z Mocą. Aktorka zmarła 27 grudnia w wieku 60 lat. Na tle filmowej sagi uznawana była za symbol dobra i nadziei. Tę nadzieję dała kinomanom również w końcowej scenie filmu "Łotr 1. Gwiezdne wojny - historie", który wszedł na ekrany w grudniu tego roku. Sama jednak niejednokrotnie musiała mierzyć się z własną przeszłością, demonami i nałogami.

Aktorka miała zawał serca podczas lotu z Londynu do San Francisco. Gdy samolot wylądował, natychmiast przetransportowano ją do szpitala. Trafiła na oddział intensywnej terapii w stanie krytycznym. Niestety nie udało się jej uratować. Dzień później, 28 grudnia, zmarła jej matka, słynna aktorka Debbie Reynolds, znana m.in. z roli w "Deszczowej piosence".

Wiadomość o śmierci Carrie zmroziła wielu fanów. "Ten moment, kiedy oglądasz ostatnią scenę w filmie "Łotr 1. Gwiezdne wojny - historie", a zaraz potem otrzymujesz wiadomość, że księżniczka Leia nie żyje" - pisali internauci.

Jej córka, Billie Lourd, w wydanym oświadczeniu napisała, że Fisher była "kochana przez świat" i "będzie jej nam brakowało".

Materiały prasowe

- To bolesny cios dla wszystkich fanów "Star Wars" - mówi Michał "Komisarz Sev" Ogrodowicz z Wrocławskiego Fanklubu Gwiezdnych Wojen. - Odeszła jedna z trzech ikon sagi. Obok Marka Hamilla (Luke Skywalker - przyp.red.) i Harrisona Forda (Han Solo - przyp. red.) księżniczka Leia była jedną z najważniejszych dla nas postaci. To osoby, o których fani pamiętają o każdej porze dnia i nocy - dodaje.

Carrie była jedną z tych wspaniałych, oryginalnych osób. Zabawna i emocjonalnie nieustraszona. Żyła swoim życiem, odważnie. Moje myśli są z jej córką Billie, jej matką Debbie, jej bratem Toddem i wieloma jej przyjaciółmi. Wszystkim będzie nam jej brakowało - napisał po śmierci aktorki Harrison Ford, z którym łączył ją podobno gorący romans.

Reżyser George Lucas, który zrobił z Fisher księżniczkę, dodał: Carrie i ja byliśmy przyjaciółmi przez większość naszego dorosłego życia. Ona była niezmiernie bystrą, utalentowaną aktorką i pisarką (...) z barwną osobowością, którą każdy ubóstwiał. W "Gwiezdnych wojnach" była naszą wspaniałą i pełną mocy księżniczką - charakter, mądrość i nadzieja były trudniejsze do zagrania, niż wielu ludziom mogłoby się zdawać. Moje serce i modlitwy są z Billie, Debbie i całą rodziną Carrie, przyjaciółmi i fanami.

Materiały prasowe

Krnąbrna księżniczka
Co ciekawe George Lucas, który w latach 70. kompletował obsadę "Gwiezdnych wojen", początkowo był sceptyczny wobec angażu Carrie jako Lei. Według niego aktorka sprawiała wrażenie bezczelnej i aroganckiej, a to do wizerunku księżniczki - przynajmniej takiej z tamtych lat - nie pasowało. Trudno było jednak nie zauważyć chemii między Fisher a Fordem - chemii nie tylko ekranowej. Romans między tą dwójką przez wiele lat pozostawał tajemnicą. Ale scena, w której Leia mówi: "Kocham Cię", a Han Solo odpowiada: "Wiem", do dziś jest dla wielu fanów pięknym i autentycznym wyrażeniem prawdziwej miłości.

Jeśli uczucie jest prawdziwe, to nie umiera nigdy - George Lucas dał temu dowód w filmie "Gwiezdne wojny: Przebudzenie mocy" (2015), w którym ponownie mogliśmy oglądać zarówno Harrisona Forda, jak i Carrie Fisher. Twórcy uśmiercili w tamtej części Hana Solo, ale miłośnicy sagi do postaci księżniczki Lei byli bardzo przywiązani. I wierzyli, że na ekranie pojawi się jeszcze nie raz.

Materiały prasowe

Carrie Fisher łączono nie tylko z Harrisonem Fordem. W latach 1977-1983 spotykała się z muzykiem, Paulem Simonem. Potem zaręczona była z aktorem Danem Aykroydem. Być może ślub doszedłby do skutku, ale stara miłość nie rdzewieje i Carrie wróciła do Paula. Wzięli ślub w 1983 i wytrzymali ze sobą... rok. Potem był rozwód i kolejna próba powrotu do siebie. Jedna z piosenek Simona, "Hearts and Bones", doskonale oddaje to, co działo się w ich związku. W 1991 roku aktorka związała się z Bryanem Lourdem, który wkrótce po urodzeniu przez nią dziecka, zostawił ją dla... mężczyzny. Za rozpad małżeństwa winił Carrie i jej słabość do kodeiny. W jednym z telewizyjnych show aktorka miała powiedzieć: "Zauważyłam na ulotce wiele skutków ubocznych, ale nie sądziłam, że łykając to, mogę z kogoś zrobić geja".

Materiały prasowe

Dziecko Hollywood
Chociaż wielu podkreśla dzisiaj pozytywną stronę aktorki i jej optymizm, to warto przypomnieć, że zanim w jej życiu pojawiła się "wiązka światła", wiele przeszła. Nie miała łatwego życia, o czym opowiadała w autobiografii "Księżniczka po przejściach. Nie tylko o Gwiezdnych Wojnach".

Dorastała w blasku fleszy - jej rodzicami byli wspomniana już wyżej aktorka Debbie Reynolds i piosenkarz Eddie Fisher, gwiazdor "Deszczowej piosenki" (kilka lat później zostawił żonę dla jej przyjaciółki, Elizabeth Taylor). Będąc dzieckiem gwiazd, Carrie nie zaznała zwykłego, szarego życia. Wręcz przeciwnie, już w dzieciństwie w jej najbliższym otoczeniu nie brakowało skandali. Opowiadała w wywiadach, że miała 13 lat, kiedy jej matka zaproponowała jej, by spróbowała skręta z marihuany. W dorosłym życiu Carrie niejednokrotnie mówiła, że stała się produktem Hollywood, a w dzieciństwie, gdy pytano ją, jak to jest być dzieckiem gwiazd, odpowiadała z typowym dla siebie dystansem: "W porównaniu z czym?"

Jako 15-latka próbowała swoich sił w jednym z broadwayowskich musicali, potem zagrała w "Szamponie". Gdy w 1975 r. ruszyły zdjęcia do "Gwiezdnych wojen" Lucasa, miała 19 lat. I nagle stała się gwiazdą. Ale niestety od razu gwiazdą jednej roli, księżniczki Lei.

- Jej kreacja w "Epizodzie IV" ("Nowa Nadzieja" - przyp. red.) była bardzo ważna. Po raz pierwszy na wielkim ekranie mogliśmy podziwiać silną kobietę. Kobietę, której nie trzeba ratować, bo to ona ratuje innych - mówi Michał Ogrodowicz z Wrocławskiego Fanklubu Gwiezdnych wojen.

- Potem, w kolejnej części mieliśmy rozkwit wielkiej miłości (romans z Łotrem), a przy okazji Epizodu VI ("Powrót Jedi") mogliśmy ją podziwiać w złotym bikini. Ten kostium rozpalał zmysły wielu fanów - dodaje.

Materiały prasowe

I niestety, kładł się cieniem na wrażliwej osobowości aktorki. Seria tamtych zdjęć, publikowanych w wielu magazynach, uczyniła z Carrie "niewolnicę". "Powiedzcie, że ogromny sługus złapał i zmusił mnie do założenia tego głupiego stroju, potem zabiłam go, bo nie podobał mi się. I go zdjęłam. Kurtyna" - odpowiadała Carrie na krytyczne opinie. Swoją filmową córkę, Daisy Ridley, ostrzegała w wywiadach: "Nie daj się wcisnąć w złote bikini. Nie bądź niewolnicą jak ja".

Nałogi i depresja
Ale wbrew pozorom to nie sława zniewoliła Carrie Fisher, lecz uzależnienie od narkotyków i alkoholu oraz depresja. Aktorka przestała radzić sobie ze swoimi emocjami, miała myśli samobójcze. Kokainę zaczęła brać podczas kręcenia filmu "Gwiezdne wojny. Imperium kontratakuje".

Aktorka cierpiała także na chorobę dwubiegunową. Została zdiagnozowana już w wieku 20 lat. Potem stała się głosem wielu kobiet cierpiących na depresję. Żartowała, że właśnie za działalność na rzecz chorych i cierpiących była częściej nagradzana niż za swoją pracę twórczą.

W 1987 roku ukazała się jej autobiograficzna książka "Pocztówki znad krawędzi", trzy lata później film o tym samym tytule w reżyserii Mike'a Nicholsa. W produkcji zagrała Meryl Streep, którą Fisher pokonała w castingu do roli Lei. Autorką scenariusza do "Pocztówek..." była Fisher. Aktorka odkryła wtedy swój kolejny talent - pisanie. W scenariuszu opowiedziała m.in. o swoich zmaganiach z uzależnieniem od narkotyków. Ujawniła także trudne relacje z matką, z którą nie rozmawiała przez blisko dziesięć lat. Ostatecznie to jednak Debbie pomogła jej wyjść z nałogów i poradzić sobie z chorobą.

Materiały prasowe

Pożegnanie z księżniczką
Teraz Carrie nie musi już prowadzić żadnych wojen - ani ze swoimi słabościami, ani tych, w których ratowała innych ludzi, a nawet galaktyki. Wiadomo jednak, że w przyszłym roku zobaczymy ją w "Epizodzie VIII".

- Pojawiały się przecieki, że w planach twórców kolejnych części "Gwiezdnych wojen" była także śmierć Lei. Teraz to już jasne. Na razie wiemy tyle, że wszystkie zdjęcia do "Epizodu VIII" (premiera planowana jest na grudzień 2017 roku - przyp. red.) z udziałem Carrie Fisher zostały zrealizowane. Jej śmierć nie wpłynie zatem na fabułę kolejnej części - mówi Michał Ogrodowicz. - Jako fan mam jednak nadzieję, że twórcy godnie pożegnają aktorkę. Życzyłbym sobie chociaż upamiętniającego ją czarno-białego zdjęcia przed każdym seansem filmu.

Kinga Czernichowska, dziennikarka wroclaw.naszemiasto.pl i gazetawroclawska.pl
Zdjęcie główne: materiały prasowe

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto