Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Były katolicki duchowny rzucił się z nożem na księdza. Dzisiaj stanął przed sądem

Redakcja
Do ataku doszło w czerwcu ubiegłego roku, w przedsionku kościoła na wrocławskiej Wyspie Piaskowej.

Dziś były ksiądz stanął przed sądem oskarżony o usiłowanie zabójstwa. W śledztwie Zygmunt W. najpierw przyznał się do winy potem zmienił wyjaśnienia stwierdzając, że to nie on. W sądzie najpierw potwierdził, że zadał cios nożem a potem podtrzymał wyjaśnienia ze śledztwa, że tego nie zrobił. Podczas przesłuchań w prokuraturze opowiadał jak to się stało, że został kapłanem a potem znienawidził katolickie duchowieństwo.

Przy okazji wyszło na jaw, że sam nie był w porządku wobec zasad, jakie obowiązują katolickich duchownych. Sąd zapytał go dziś na procesie czy miał partnerkę jeszcze jako ksiądz czy już po wystąpieniu z kapłaństwa. - Należałem do tej większości kleru, które miały partnerkę a nie partnera – odpowiedział Zygmunt W. W śledztwie mówił, że spotykał się z nią od czasu seminarium.

Dlaczego odszedł z Kościoła? „Doszedłem do wniosku, że nie muszę już być dłużej w największej mafii świata i im się wysługiwać. Nie wiem ile bym jeszcze wytrzymał”. Do zakonu wstąpił w połowie lat 80-tych. Wyświęcony został na początku lat 90 tych. Jako nastolatek widział jakim szacunkiem ludzie obdarzają księży. Też chciał być tak szanowany i pomagać ludziom. Dlatego wstąpił do franciszkanów.

Jako kleryk spotkał się z pedofilią w Kościele. Opowiadał o głośniej – jak twierdził – sprawie duchownego, który skrzywdził 14 latka. Ksiądz miał po dwóch dniach wyjść z aresztu. Sprawa miała być tuszowana przy zaangażowaniu biskupa. W seminarium usłyszał, że oskarżany o pedofilię ksiądz naprawdę jest winny, ale trzeba go bronić bo „nie będzie motłoch rządził w Kościele”.

Przypomnijmy, że w czerwcu ubiegłego roku, zaraz po ataku na księdza Ireneusza B., Zygmunt W. został zatrzymany z nożem, na miejscu zdarzenia, przez przypadkowego przechodnia. „Jednego pedofila mniej” - powiedział mężczyźnie. Potem w śledztwie tłumaczył, że nic nie wie o „jakichś niedozwolonych czynach księdza Ireneusza”. Ale – na podstawie własnych doświadczeń - stwierdził, że każdy kto jest duchownym dłużej niż 10 lat musiał się zetknąć z przypadkiem pedofilii.

„Ja będąc młody łudziłem się, że zrobię karierę w zakonie ojców franciszkanów i Kościele i, że te błędy, jakie popełnia kościół, z kolegami z czasem naprawimy. Ale po kilku latach przemyślałem i wystąpiłem. Stwierdziłem, że hierarchia Kościoła jest niereformowalna i nie do naprawienia. Uznałem, że encyklopedysta francuski z czarów Rewolucji Francuskiej Denis Diderot miał rację mówiąc, że „człowiek nie będzie wolny dopóki ostatniego despoty nie powieszą na wnętrznościach ostatniego klechy”. Osobiście uważam, ze takie sprawy należy załatwiać bardziej w sposób pokojowy niż eliminować fizycznie księży”.

Na jednym z przesłuchań prokurator zapytał Zygmunta W. wprost o stosunek do Kościoła. „Uważam, że kler, reprezentanci kościoła katolickiego, robią krzywdę ludziom, ucząc ich kreacjonizmu i wpajając im katolickie dogmaty, oparte na tradycjach.” Dodał, że to nauczanie jest „hamulcem dla rozwoju ludzkości” i że to co robi kościół jest złe.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto