Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Były dziekan Andrzej Czajowski przyznał się do współpracy z SB TW Meduza

Maciej Czujko, (KAK)
Doktor szefował Wydziałowi Nauk Społecznych Uniwersytetu Wrocławskiego. W zeszły piątek zrezygnował, bo źle się czuł z tym, co przypomniał sobie o przeszłości.

Doktor szefował Wydziałowi Nauk Społecznych Uniwersytetu Wrocławskiego. W zeszły piątek zrezygnował, bo źle się czuł z tym, co przypomniał sobie o przeszłości. Ale nie pamięta wszystkiego
i nie przyznaje się, że świadomie donosił

O współpracy z SB Andrzej Czajowski pisze w liście skierowanym do rektora UWr Leszka Pacholskiego. W tej samej korespondencji składa rezygnację z piastowanej funkcji i opisuje swoje winy.
Zdegradowany, niezwolniony
– Doktor Czajowski już nie jest dziekanem wydziału – mówi Leszek Pacholski. – Przyjąłem jego rezygnację, ale nie został zwolniony z uczelni. Będzie u nas wykładał – tłumaczy.
Według niego, prawo pracy nie daje mu możliwości zwolnienia wykładowcy w takiej sytuacji. Poza tym, z listu byłego dziekana wynika tylko, że służył on SB pomocą merytoryczną, streszczał dla niej oficjalne publikacje.
– Jeśli tylko taką współpracę nawiązał doktor Czajowski, nie jest to bardzo poważne przewinienie – wyjaśnia rektor. Na razie wie tylko tyle, bo komisja historyczna Uniwersytetu Wrocławskiego nie może zbadać sprawy. Trybunał Konstytucyjny zablokował dziennikarzom i naukowcom dostęp do archiwów IPN.
Czajowski przyznaje jednak, że jego działalność mogła być szersza niż streszczanie książek. Ale nieświadoma.

Przy śledziu
– Pośrednikiem współpracy, którą nawiązałem z SB, był jeden z moich kolegów – opowiada Czajowski. – Spotykałem się z nim w barach i tam parafowałem kwity na pieniądze za streszczenia. Później okazało się, że muszę podpisywać się pseudonimem, bo inaczej nie dostanę zapłaty – dodaje. Były próby werbowania do pracy operacyjnej, ale Czajowski twierdzi, że się im opierał.
Zdradza, że dopiero teraz nabrał podejrzeń, iż jego podpisem SB mogło uwiarygodniać dokumenty obciążające jego kolegów. Zarzeka się jednak, że nie pamięta, jakie były to dokumenty. Domyśla się, że mogło chodzić np. o prof. Włodzimierza Suleję. To właśnie szef IPN-u odwiedził w styczniu tego roku wydział ówczesnego dziekana i powiedział, że w czasach komunistycznych donosił na niego ktoś ze środowiska uczelnianego o pseudonimie Meduza.
– Wtedy zacząłem myśleć, że SB mogło wykorzystać mój podpis. Żałuję tej współpracy. Człowiek myśli, że jak dotknie błota, to się nie ubabrze, a tu nawet się nie spostrzeże, już jest cały brudny – wyznaje ze skruchą Czajowski. – Dlatego nie mogłem dalej być dziekanem.
Dlaczego dopiero teraz przyszła pora na wyznanie? Wykładowca tłumaczy, że skłoniła go do tego konieczność składania nieważnych już oświadczeń lustracyjnych. Od styczniowego spotkania z prof. Suleją zastanawiał się, jak wyznać swoją współpracę z SB.
– Mogłem to jednak zrobić zaraz po spotkaniu z profesorem... – żałuje.
Szef wrocławskiego oddziału IPN nie mógł zdradzić nam, co zawierają teczki Czajowskiego. – Trzeba jednak powiedzieć, że jeśli ktoś godził się na świadomą i tajną współpracę, otrzymywał pseudonim, podpisywał dokumenty i dostawał za to pieniądze, to prowadził pracę operacyjną – zapewnia Suleja.

Koncept na pseudo
Nie chce potwierdzić tego, czy materiały w teczce Meduzy zawierały donosy na niego. – Wyglądałoby to, jakbym chciał dr. Czajowskiemu zrobić krzywdę – wyjaśnia. – Trzeba jednak podkreślić, że Czajowski był TW, a to inna kategoria niż konsultant, którym się mianuje.
Dlaczego Meduza? Inspiracją był napis w jednym z barów, w którym spotykał się ze swoim kolegą od służb. Nie wszystko wraca jednak do jego pamięci tak jak wspomnienie wyboru kryptonimu czy to, że w latach 80. był sekretarzem partii na politologii i wydawało mu się, że po prostu buduje socjalizm. Może dlatego, że jak sam przyznaje, alkohol był nieodłącznym towarzyszem spotkań z przedstawicielem SB.

Nie ma mowy o pomyłce
Tomasz Balbus, naczelnik oddziałowego biura udostępniania i archiwizacji dokumentów IPN
– Z materiałów Czajowskiego jednoznacznie wynika, że był płatnym konsultantem SB. W ciągu 8 lat pracy w IPN-ie nie spotkałem się z sytuacją, by funkcjonariusze PRL-owskich służb fałszowali raporty, wykorzystując czyjś podpis. Byli nieustannie kontrolowani. Kontroli podlegał też fundusz, z którego opłacali informatorów. SB była profesjonalną służbą komunistycznego ustroju i trzeba o tym pamiętać.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto