Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bronił bezbronnych zwierząt. Został skuty i zatrzymany na 40 godzin

sz
Konrad Kuźmiński facebook
Konrad Kuźmiński, wolontariusz Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt, został zatrzymany przez policję. Jak twierdzi, na „dołku” spędził 40 godzin. Na facebooku zamieścił oświadczenie w tej sprawie.

O sprawie Konrada Kuźmińskiego pisaliśmy już wcześniej. Ratował skrajnie zaniedbane psy. Prokuratura oskarżyła go o... kradzież
Bronił praw zwierząt ma prokuratorskie zarzuty. Sprawą interesuje się RPO

Okazuje się, że to nie koniec jego kłopotów. W czwartek został zatrzymany przez policję. Oświadczenie w tej sprawie zamieścił na facebooku. Jego treść poniżej:

40 GODZIN NA DOŁKU – CENA ZA MIŁOŚĆ DO ZWIERZĄT

W czwartek zatrzymała mnie policja dlatego, że uratowałem przed śmiercią konające psy (interwencja w tej sprawie: https://www.facebook.com/DIOZpl/posts/2106970402957403). Powodem zatrzymania miał być fakt, że nie stawiłem się na komendę do Zgorzelca w celu złożenia zeznań w charakterze podejrzanego o popełnienie dwóch przestępstwa – kradzieży 3 umierających na oczach oprawcy psów oraz naruszenia miru domowego farmy fotowoltaicznej. Potwierdzam, że w lipcu 2018 r. w środku lata, przy 35 stopniowym upale w cieniu i występującym zagrożeniu meteorologicznym co do bardzo wysokich temperatur, przy asyście dwóch funkcjonariuszy policji odebrałem 6 przywiązanych łańcuchami do bud psów, którym właściciel nie zapewnił dostępu do wody, pożywienia i należytej ochrony przed upałami.

W sprawie tej prokuratura wezwała mnie w kwietniu br. wyłącznie jeden raz, ale ponieważ nie mogłem się stawić, mój obrońca usprawiedliwił tą nieobecność, podając jej poważne przyczyny. Ponadto mój obrońca również telefonicznie skontaktował się z prowadzącym postępowaniem i ustalił, że o innym terminie mojego przesłuchania w tej sprawie zostaniemy powiadomieni odrębnym pismem. Niespodziewanie, w czwartek zatrzymała mnie policja podając, jako przyczynę tego zatrzymania, moje niestawiennictwo. Zatrzymano mnie o 22:15 na Komisariacie I Policji w Jeleniej Górze, umieszczono w pomieszczeniu dla osób zatrzymanych, odebrano mi telefon i tam oczekiwałem na dalsze rozwój wypadków. Podam w skrócie, że przebywałem w niewielkiej celi, bez światła, na zabrudzonym łóżku, bez jakiegokolwiek pożywienia i wody, bez możliwości dostępu do podstawowych środków higienicznych i czystej odzieży, w tym nawet bez papieru toaletowego. Pouczono mnie, że pragnienie swoje mogę ugasić „wsadzając pysk pod kran w kiblu”.

Rano mój obrońca skontaktował się ze służbami prowadzącymi sprawę i dowiedział się, że nie jest wiadome, kiedy zostanę przesłuchany. O 10:00 rano zostałem przetransportowany „na dołek” do Zgorzelca, gdzie dopiero po 15:00 przystąpiono do czynności mojego przesłuchania, które trwało około 2 godziny. Po złożeniu szczegółowych wyjaśnień dowiedziałem się, że muszę nadal pozostać w celi, bo prokurator Agnieszka Kwaśniak w sobotę, czyli dzień wolny od pracy, miała potrzebę spotkania się ze mną w niewiadomym celu oraz, że odbierają mój telefon.

Następnego dnia, czyli dzisiaj, o godzinie 12 zostałem w kajdanach na nogach i rękach – jak sprawca szczególnie niebezpieczny, zawieziony do Prokuratury Rejonowej w Zgorzelcu. Tam od prokurator Kwaśniak usłyszałem, że „nie ma do mnie żadnych pytań” i chciała mi tylko wręczyć pismo o oddaniu mnie pod dozór policji 3 razy w tygodniu. Spotkanie trwało +/- 5 minut. Po wizycie u prokuratora odzyskałem po 40 godzinach swoją wolność, stojąc bez telefonu kontaktowego, brudny, śmierdzący i zmęczony przez budynkiem Komendy Powiatowej Policji w Zgorzelcu. Do domu miałem 70 km…

Upubliczniam Państwu fotografie zwierząt, które uratowałem wraz z moimi współpracownikami z Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt, upubliczniam również postanowienie o przedstawieniu zarzutów, a także mój wizerunek w kajdanach po 40 godzinnym przetrzymywaniu mnie w izbie zatrzymań.

Naszemu wymiarowi sprawiedliwości niewiele brakuje do systemu białoruskiego. Prawa zwierząt wciąż są gwałcone, a oprawcy stają się osobami pokrzywdzonymi. Organy ścigania nie stoją po stronie tych zwierząt, które narażone są na utratę zdrowia i życia, a reagują tylko wtedy, gdy dojdzie do tragedii. Jedyna wiara, że sąd będzie w stanie obiektywnie i zgodnie z prawem ocenić, czy ratując te psy działałem po to, by je przywłaszczyć, czy po to, żeby je uratować. Podaję również fakt, że w interwencji asystowała mi Policja, więc wydaje się, że pomagali mi w tym rzekomym przestępstwie. Właściciel „skradzionych” psów odpowiada właśnie przed sądem za ich zaniedbywanie. W stawianych mi zarzutach uratowane psy - „kundle” wycenione są na 525 zł. DIOZ miała wielki kłopot, żeby znaleźć dla nich nowy dom, oddając je za darmo do adopcji.

Zarzuty kierowane pod moim adresem są takie same, jak zarzuty Prokuratury Rejonowej w Jeleniej Górze, o której wyczynach mogliście Państwo usłyszeń w programie Państwo w Państwie z moim udziałem - https://www.ipla.tv/…/Pans…/b39a67590baa74ebff80eab054a1a412. W tym miejscu chciałem podziękować moim Paniom adwokat – mec. Patrycja Complak i mec. Marzena Schneider za pomoc prawną, wsparcie, życzliwość i wielkie zrozumienie dla mojej sytuacji. Wszystkim poruszonym moją sytuacją również serdecznie dziękuję – za wiadomości, telefony i prezentowaną gotowość do pomocy.

Dalej będę ratował zwierzęta, bez względu na sadystyczne skłonności naszej prokuratury, policji i innych nieudolnych służb

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto