Najlepiej sytuacja wygląda w krajach skandynawskich i na zachodzie Europy. W Danii, Holandii i Niemczech jest ich w sumie po kilkadziesiąt (od czterdziestu do sześćdziesięciu).
Przy zastosowaniu takiego robota lekarz może zobaczyć obraz operowanej części ciała nawet w dziesięciokrotnym powiększeniu. Sprzęt jest wykorzystywany głównie w urologii, ginekologii, chirurgii ogólnej, naczyniowej i onkologicznej oraz kardiochirurgii. Lekarz może prowadzić operację i jednocześnie popijać kawę.
- Niestety, procedura wdrożenia tej technologii w Polsce potrwa co najmniej dwa lata - mówi prof. Wojciech Witkiewicz, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego przy ul. Kamieńskiego, w którym pracuje da Vinci. - Na razie przeprowadziliśmy 22 operacje z użyciem robota, z czego tylko 10 zostało sfinansowanych przez NFZ. Środki na pozostałe pozyskaliśmy od sponsorów - dodaje.
Chętnych pacjentów jest wielu, problem w tym, że szpital sam musi zdobywać fundusze na operacje da Vincim.
- Szpital przy ul. Kamieńskiego ma z nami kontrakt na ponad 125 mln złotych. To jedna z największych umów, biorąc pod uwagę wszystkie szpitale na Dolnym Śląsku - zapewnia Joanna Mierzwińska, rzecznik dolnośląskiego oddziału NFZ. - Kontrakt obejmuje świadczenia zdrowotne i szpital rozparcelowuje tę kwotę według własnych potrzeb. Czy to przy pomocy robota, czy człowieka, to nie ma znaczenia.
15 marca prof. Witkiewicz spotka się z przedstawicielami Ministerstwa Zdrowia. Chce zdobyć pieniądze na prowadzenie szkoleń we Wrocławiu dla chirurgów z użyciem robota da Vinci.
Czytaj też:
Tym żyje miasto! Konkurs dziennikarski | Wydarzenia kulturalne 2011 we Wrocławiu |
Wybierz z nami 7 Nadziei Wrocławia | Twórz z nami MMWrocław |
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?