MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Boski kredyt

Grzegorz Żurawiński
LUBIN/WROCŁAW Do 95 wzrosła liczba podejrzanych w salezjańskiej aferze kredytowo-bankowej. - To nie koniec. Z pewnością zarzutami objętych zostanie grubo ponad sto osób - mówi prowadząca śledztwo prokurator ...

LUBIN/WROCŁAW

Do 95 wzrosła liczba podejrzanych w salezjańskiej aferze kredytowo-bankowej. - To nie koniec.
Z pewnością zarzutami objętych zostanie grubo ponad sto osób - mówi prowadząca śledztwo prokurator Krystyna Zarzecka. Nadal nie wiadomo, gdzie się podziało 150 mln z wyłudzonego z banków pół miliarda złotych. Sensacyjne deklaracje składa tymczasem poszkodowanym "ojciec" afery ks. Ryszard M.

- Do wzięcia dewizowego kredytu "na kościół" namówił mnie ks. Marek F. (bliski współpracownik prezesa salezjańskiej Fundacji Bosko w Lubinie ks. Ryszarda M., także objęty prokuratorskimi zarzutami - red.). Mówił, że chodzi o dokończenie budowy kościoła i tworzenie miejsc pracy. Miałem nie martwić się spłatą rat kredytowych. Zakonnicy mieli część pieniędzy korzystnie zainwestować i spłacać zobowiązania - opowiada jeden z kredytobiorców, w przeszłości dyrektor oddziału dużej firmy państwowej w Legnicy.

- Do legnickiego oddziału Kredyt Banku poszedłem razem z księdzem Markiem. Na wniosku kredytowym był już nawet podpis mojej żony. Ksiądz namówił ją do tego zaraz po zakończeniu jednej z mszy w naszym kościele. Żyrantów kredytu ze mną nie było. Potem okazało się, że nawet ich nie znam. Bankowcom to najwyraźniej nie przeszkadzało. Wszystko było umówione z księdzem - dodaje nasz rozmówca.

Wierzą w księdza

Wykiwani przez zakonników, wobec których bank wszczął postępowanie egzekucyjne, nadal całą nadzieję pokładają w księdzu Ryszardzie M. (wykluczony z zakonu, pozbawiony przez biskupa praw do posług kapłańskich; od grudnia na wolności, korzysta z gościny i pomocy burmistrza Świebodzic).

- Ja także początkowo uczestniczyłem w parafialnych spotkaniach tzw. rodziny kredytowej. Ale to tylko płacz matki i morze żalów. Mówiono nawet o okupacji kościoła. Zrezygnowałem. Inna rzecz, że mimo obietnicy (pisaliśmy o tym - red.) nie zauważyłem żadnego wsparcia ze strony kurii - ciągnie swoją opowieść niespodziewany gość naszej redakcji.

- Ponoć pewnej grupie kredytobiorców ksiądz M. zwraca pieniądze, które zajął on komornik. Spowodował także, że bank odstąpił od natychmiastowej egzekucji kredytów wobec najuboższych. Co więcej, dowiedziałem się o obietnicy księdza Ryszarda, że do końca lipca nasze zobowiązania (razem, od ponad setki osób to 15 mln zł - red.) przejmie jedna z jego włoskich firm - ten wątek w opowiadaniu rozmówcy kwitowaliśmy niedowierzaniem.

Bankowa dyskrecja

- Ode mnie niczego się pan nie dowie. Mogę jedynie podać telefon do naszej rzeczniczki w Warszawie - to wszystko co powiedziała, kierująca legnickim oddziałem Kredyt Banku, dyrektor Elżbieta Henn.

Pierwszą reakcją warszawskiej centrali był unik. - Sprawy te objęte są tajemnicą bankową - odpowiedziała nam rzeczniczka Izabela Mościcka.
Ponowiliśmy pytania pocztą elektroniczną. Odpowiedź była oszczędna, ale była. Po raz pierwszy bank nie zaprzeczył, że udzielił ponad stu dewizowych kredytów dla osób związanych salezjańską fundacją. I że ma związane z tym problemy...

- W około 30 przypadkach bank prowadzi komornicze postępowanie egzekucyjne. Dotychczas nie zawarł jednak żadnych indywidualnych umów z klientami, których skutkiem byłoby odstąpienie od komorniczej egzekucji należności. Natomiast ośmiu kredytobiorców wystąpiło do sądu o cofnięcie klauzuli wykonalności bankowego tytułu egzekucyjnego - wyczytaliśmy w przesłanym nam wyjaśnieniu.
Czy zatem, powtarzane przez wykiwanych dłużników pogłoski o bankowych poufnych zabiegach ks. Ryszarda M., by odwlec spłaty rat kredytowych, okazały się zatem tylko plotką i chciejstwem?

Wątek z "Baraniną"

Od pierwszych czynności policyjnych związanych z tą największą aferą finansową na Dolnym Śląsku (wyłudzenie kredytów na lipne papiery o wartości ponad 0,5 mld zł, z których do banku nie wróciło do dziś ok. 150 mln zł) minęły dwa lata.

Wszystko zaczęło się od notesu Jacka Dębskiego, znalezionego po zabójstwie byłego ministra sportu. To w nim opisał on znajomość i wspólne biznesy, które skierowały policyjne zainteresowanie na działalność lubińskiej Fundacji Pomocy Młodzieży im. św. Jana Bosko. Tym bardziej, że w sprawie przewijał się wątek gangsterski łączący zakonników i ich współpracowników z działalnością Jeremiasza Barańskiego "Baraniny".

Kolejni podejrzani

Prokuratorskie śledztwo (podobnie jak nasze, dziennikarskie) trwa dwudziesty miesiąc. Wśród podejrzanych objętych już zarzutami są: liczni zakonnicy, bankowcy, świeccy pracownicy fundacji, makler giełdowy, biznesmen i kilkudziesięciu podstawionych kredytobiorców.

- Do końca śledztwa jeszcze daleko. Z zarzutami muszą się liczyć kolejni bankowcy, a także inne osoby (w tym kolejni zakonnicy), które wystawiały dokumenty bankowe poświadczające nieprawdę. Nadal też szukamy, gdzie podziały się wyłudzone pieniądze - mówi wrocławska prokurator Krystyna Zarzecka.

- Przyznaję, że ks. M., podobnie jak Jacek Dębski, powierzał mi pieniądze, które inwestowałem na giełdach. O ile pamiętam było tego coś ze trzydzieści milionów, w transzach po milion - telefon od maklera Ryszarda Cz. tak nas zaskoczył, że nie zdążyliśmy zapytać, czy chodziło o złotówki, czy dolary.

Kto pozbiera wszystkie wątki?

Wrocławska prokuratura koncentruje się na kredytowo-bankowym wątku przestępczej działalności zakonników i ich wspólników. Chodzi o wielkie pożyczki lombardowe liczone w setkach milionów brane pod nieistniejące bankowe lokaty i zastaw kościelnych nieruchomości, oraz o "drobne" wyłudzenia kredytów dewizowych (ok. 15 mln zł) na ponad setkę naiwnych i chciwych figurantów.
To jednak nie wszystko. Ciekawe wątki sprawy zawierają akta śledztwa w sprawie zabójstwa Jacka Dębskiego (Warszawa), przestępczej działalności powiązanego z "Pruszkowem" byłego posła AWS Marka Kolasińskiego, któremu ks. Ryszard M. spłacił jeden z paromilionowych kredytów (Katowice), jak i akta dotyczące "Baraniny" (Wiedeń). Kolejne ślady związane są z oszukańczą działalnością byłego prezesa Instalexportu (Warszawa) Łukasza D. (i jego domu maklerskiego Surf5.net). Nie mniej interesujące dla "boskiej" sprawy są policyjne dokumenty znalezione w domu jednego z dolnośląskich burmistrzów.

Ten, kto scali te rozproszone wątki, znajdzie odpowiedź na pytanie, co stało się z salezjańskimi milionami. Tylko, kto ma to zrobić? Chyba nie dziennikarze...

Dotychczasowe efekty naszych dociekań: www.wroclaw.naszemiasto.pl/afery_i_przekrety

od 7 lat
Wideo

Zakaz krzyży w warszawskim urzędzie. Trzaskowski wydał rozporządzenie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto