Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bili się o kilka beczek piwa. Tajemnice, historie, sekrety Dolnego Śląska

Juliusz Woźny
Choć niektórzy uważają, że piwo to temat błahy, to trzeba zaznaczyć, że w stolicy Dolnego Śląska doszło niegdyś do poważnego konfliktu o wóz z kilkoma beczkami piwa. Kilka tajemnic z historii Wrocławia ujawniamy

W spór zaangażowali się król czeski Wacław IV i papież Urban VI. Sprawa miała zatem charakter międzynarodowy. O co tak naprawdę chodziło w całej sprawie zaraz wyjaśnię, na razie zaznaczę jedynie, że na pamiątkę „wojny piwnej” obsługa Piwnicy Świdnickiej nosiła stroje podobne do szat księży – takie „półsutanny”. A w spornych beczkach było oczywiście wyśmienite piwo świdnickie.

Kwestia piwna pojawiła się w polskiej dyplomacji już w dobie krucjat. Papież Honoriusz III rozpoczął przygotowania do kolejnej wyprawy. Z całej katolickiej Europy śpieszyli rycerze, baronowie i książęta do walki o Ziemię Świętą. Polski książę Leszek Biały nie miał głowy do długotrwałej wyprawy, którą musiał przeprowadzić na własny koszt, ryzykując jednocześnie, że może nie wrócić. Nie jest też tajemnicą, że wielu krzyżowców udział w krucjatach po prostu zrujnował. Książę musiał znaleźć istotny powód, aby nie jechać. Wytłumaczył się brakiem piwa w Ziemi Świętej, a trunek ten on z lubością spożywał. „W Palestynie piwa nie ma i żyć, przeto tam nie można” - pisał do Rzymu. Tłumaczył się też otyłością i związaną z nią chorobą. Papież w końcu uznał wagę argumentu, ale sprytnie zamienił obowiązek wyjazdu do Ziemi Świętej na odbycie krucjaty na miejscu, nakazując Leszkowi wyprawę na pogańskich Prusów. Zatem wilk był syty i owca w ciąży – książę odbył obowiązek walki z pogany na miejscu, mogąc w trakcie wyprawy popijać złocisty trunek.

Zobacz jak kiedyś wyglądała

Już Gall Anonim w XII stuleciu informował, że piwo było ulubionym napojem Polaków. Opisując legendarne dzieje Piasta oznajmił, iż posiadał on „naczyńko warzonego piwa”, które trzymał specjalnie na uroczystość postrzyżyn syna Ziemowita. A zatem piwo pito na naszych ziemiach już podczas pradawnych pogańskich obrzędów.

Średniowieczny monopol piwny
Piwo to poważny temat. We Wrocławiu, jak wspomniałem, toczono z jego powodu wojnę w latach 1380-1382. W całej sprawie nie chodziło o kilka beczek piwa – to był jedynie pretekst. Średniowieczne miasta próbowały wprowadzać praktyki monopolistyczne w sposób nie mniej drapieżny niż dzisiejsze koncerny. Aby prowadzić we Wrocławiu browar lub karczmę warzącą własne piwo, trzeba było mieć przywilej. Intencją stworzenia takiego systemu była ochrona interesów miejscowych wytwórców, tych, którzy podatkami zasilali kasę miejską i byli związani z Wrocławiem często przez wiele pokoleń. Z drugiej jednak strony monopol sprawiał, że wrocławianie nie mieli wyboru – musieli pić miejscowe piwo. A wytwórcy, pewni swego, nie przykładali się należycie do pracy. Przecież i tak wypiją piwo, którego nawarzymy.

Kanonicy z Ostrowa Tumskiego kontra wrocławski ratusz
W roku 1380 książę legnicki Ruprecht I postanowił podarować swemu bratu, dziekanowi katedralnemu Henrykowi, kilka beczek piwa. Tego najlepszego. Ze Świdnicy! Na Ostrowie Tumskim duchowni już zacierali ręce i płukali kufle... Niestety! Czujni rajcy wrocławscy zarekwirowali wóz z piwem. To rada miejska miała monopol na transport i sprzedaż piwa na terenie Wrocławia. Kapituła katedralna była oburzona – jak to? Przecież to prezent na Boże Narodzenie! Włodarze miasta byli nieugięci: „Nasza coca-cola, jest lepsza od nie naszej i ją macie pić!” Takiej zniewagi kapituła nie mogła puścić płazem! 8 stycznia 1381 nałożyła na Wrocław klątwę. Oznaczało to, że w mieście przestano udzielać sakramentów. Ze ślubami i chrztami od biedy można zaczekać, ale z pogrzebami nie da się zwlekać zbyt długo. Piwo świdnickie musiało być wyborne, bo nie pomogła interwencja samego arcybiskupa gnieźnieńskiego. Duchowni pozostali nieugięci – przenieśli się do Nysy, która była własnością biskupa i czekali, aż wrocławscy rajcy wymiękną.

Król i papież a sprawa wrocławskiego piwa
Tymczasem do Wrocławia przybył król czeski Wacław IV, aby odebrać tradycyjny hołd od rady miejskiej. Po tej uroczystości miało się odbyć, jak nakazywał obyczaj, uroczyste nabożeństwo, a tu klops, a właściwie - klątwa! Księża odmówili posługi samemu królowi! Zirytowany Wacek posłał na Ostrów Tumski swoich zbrojnych. Jednak wysłannicy króla nikogo z kapituły nie zastali, kanonicy byli w Nysie. To wywołało królewski gniew. Zbrojni znów wkroczyli na Ostrów Tumski, obrabowali domy kanoników, skonfiskowali inwentarz z majątków kościelnych. Słowem chryja na całego. W końcu w sprawę wkroczył papież Urban VI. Przybyły do Wrocławia legat, biskup Tomasz Lucerii próbował załagodzić spór, jednak żadna ze stron nie zamierzała ustąpić. Spór toczył się jeszcze przez sześć miesięcy. Ostatecznie legat zdjął interdykt. W maju 1382 roku rajcy postanowili ustąpić i zgodzili się, aby kapituła mogła transportować i szynkować piwo ze Świdnicy bez pośrednictwa miasta. Wygrali kanonicy. A piwo świdnickie zostało przy tej okazji wypromowane, jak to się dziś określa, w całej Europie. Aha, ktoś jeszcze skorzystał na całym konflikcie. Swój półgęsek w ogniu sporu upiekł król. Wrocławskie biskupstwo umorzyło długi Wacława IV.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto