Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bakero: Polonia będzie jak Liverpool

Redakcja
fot. Marcin Obara
Z José Mari Bakero, legendą Barcelony i trenerem Polonii Warszawa, rozmawiają Maciej Stolarczyk i Hubert Zdankiewicz

Pamięta Pan taki mecz? 1988 rok, Poznań. Wielka Barcelona z José Mari Bakero była o krok od odpadnięcia z Pucharu Zdobywców Pucharów. Uratował Was Antonio Zubizarreta, który obronił rzut karny Bogusława Pachelskiego.
Pamiętam doskonale. Wcześniej Alexanco dwa razy podchodził do karnego, bo sędzia nakazał powtórkę, i... dwa razy spudłował. Ależ były wtedy nerwy.

Gdyby ktoś wtedy powiedział Panu, że będzie trenerem w Polsce, uwierzyłby Pan?
Nie trzeba wybiegać w przeszłość aż tak daleko. Nawet, jakby ktoś powiedział mi to półtora miesiąca temu, to też bym nie uwierzył (śmiech).

Jak zaaklimatyzował się Pan w naszym kraju? Śnieg i mróz to niezbyt często spotykane w Hiszpanii zjawiska.
W San Sebastian, gdzie się urodziłem, temperatury zimą spadają w okolice zera, więc nie jest to dla mnie całkiem nowa sytuacja. Natomiast w Barcelonie, gdzie spędziłem 20 lat życia, śnieg na ulicach zalegał chyba tylko raz. Do pogody w Polsce muszę się przyzwyczaić, więc nie ma co narzekać. Zresztą gdy grałem pod koniec kariery w meksykańskim CD Veracruz, to w południe było 40 stopni w cieniu i 95 procent wilgotności. Zdecydowanie wolę więc polski klimat. W ogóle podoba mi się w waszym kraju.

Przypomina Pan Leo Beenhakkera. On też mówił na początku, że Polska jest piękna i mamy tu dobrych piłkarzy. Później jednak zmienił zdanie.
Jestem w takim wieku, że nie lubię gadać głupot. Skoro mówię, że macie niezłych piłkarzy, to tak myślę. Uważam, że powinniście uzbroić się w cierpliwość. Tworzenie mocnych struktur piłkarskich wymaga czasu, nie można zrobić jednego dużego kroku, tylko dziesięć mniejszych.

Nasza niecierpliwość wynika z historii. Przez prawie pół wieku eksperymentowano u nas z tzw. realnym socjalizmem i świat trochę nam przez to uciekł. Teraz chcemy go jak najszybciej dogonić. Zdaje Pan sobie sprawę, że to oznacza pracę pod dużą presją?
Ależ my przez 40 lat też mieliśmy ciężko, gdy krajem rządził generał Franco. Tak naprawdę Barcelona stała się wielka dopiero jakieś 20 lat temu. Naszym klubom pomogło też wejście do Unii Europejskiej i w Polsce potrzebny jest taki sam proces. Największym problemem waszego futbolu jest brak dobrej struktury, odpowiednich warunków do rozwoju młodzieży. Obecni 10-latkowie, gdyby mieli warunki, za 15 lat graliby w największych klubach Europy. Polska już się zmienia, tak jak zmieniała się Hiszpania. Widzę to po moich podopiecznych, którzy chcą się rozwijać nie tylko piłkarsko.

Jakie największe braki widzi Pan u polskich piłkarzy?
Nie byłoby w porządku wytykać wam błędy. Jestem tu gościem.

Ale my właśnie oczekujemy, że piłkarz o takiej renomie wytknie nam błędy, żebyśmy wiedzieli, nad czym pracować.
Nie, nie będę tego robił.

W takim razie, którzy piłkarze z ekstraklasy zdążyli Panu wpaść w oko?
Jest kilku ciekawych obcokrajowców. Dostrzegłem też oczywiście wyróżniających się Polaków. Mają dużo zalet i myślę, że mogą grać w silniejszych ligach.

W Hiszpanii również?
Oczywiście. Primera Division to nie tylko Barcelona i Real Madryt. Jest jeszcze osiemnaście innych drużyn, które nie prezentuje już tak wysokiego poziomu. Nie macie się czym przejmować, nie wszędzie futbol jest tak mocny, jak wam się wydaje. Macie przed sobą przyszłość.

Kto największą?
Mam na oku kilku piłkarzy, których chętnie ściągnąłbym do Polonii, ale nie dysponuję budżetem Realu czy Barcelony, żeby ot tak ich kupić. Inaczej zrobiłbym to od razu.

Czym w takim razie wyróżnił się Rafał Grzyb, skoro jest na szczycie Pana listy życzeń?
Rozmawiałem już z prezesem Józefem Wojciechowskimi przedstawiłem mu swoją listę życzeń. Reszta nie zależy ode mnie. Muszę się dostosować do możliwości klubu. Prawda jest jednak taka, że jeśli chcemy grać na wyższym niż dotychczas poziomie, musimy się wzmocnić.

Jaki, prócz wzmocnień, ma Pan pomysł na to, by Polonia grała lepiej? Wspomniany już Beenhakker wpajał reprezentantom, by długo utrzymywali się przy piłce, co nie do końca nam wychodziło.
Ja mam inną koncepcję. Chcę do lata ustabilizować sytuację w Polonii, a później stopniowo wprowadzać model gry podobny do tego, jaki w Liverpoolu stosuje mój rodak Rafael Benitez. Piłka jest u was podobna do angielskiej - agresywna i fizyczna. To ja muszę się dostosować do sytuacji w Polsce, a nie odwrotnie. Muszę zbudować zespół, który pasuje do tej ligi.

Jeśli mówimy o Liverpoolu, to Polonii przydałby się chyba Steven Gerrard w pomocy.
Prowadzimy już w tej sprawie negocjacje.

A Fernando Torres?
Torres nie. Nie lubię go (śmiech).

Znalazł Pan już dom w Warszawie?
Na razie mieszkam w hotelu [Ibis Stare Miasto - red.] i całkiem mi tu dobrze. Prawie jak w domu. Brakuje mi trochę rodziny, ale mam za to blisko do klubu. Zawsze mogę wpaść do biura, spotkać się z innymi pracownikami.

Czy zorientował się Pan już, że Polonia jest w Warszawie mniej więcej tak samo popularna jak Espanyol w Barcelonie? W stolicy Polski o wiele więcej kibiców ma Legia.
Nie miałem czasu poczuć tego na własnej skórze. Graliśmy co prawda derby na Legii, ale stadion jest tam w remoncie i nie przyszło zbyt wielu kibiców. Na pewno będziemy pracować nad tym, by Polonia stawała się coraz bardziej popularna.

Widzieliśmy niedawno taki film w internecie. Andres Iniesta strzela bramkę Chelsea Londyn w półfinale Ligi Mistrzów, a hiszpański komentator wydziera się: "Kaiserslautern! Kaiserslautern".
Wszyscy mi to przypominają (nasz rozmówca szeroko się uśmiecha). Faktycznie, można porównać jego strzał z bramką, którą zdobyłem w 1991 r. z Kaiserslautern [Barcelona wygrała u siebie 2:0, w rewanżu przegrywała już 0:3. Gol Bakero w 90. minucie dał jej awans, a później pierwszy w historii Puchar Europy - red].

A można porównać tamtą Barcelonę - Cruyffa, Bakero, Stoiczkowa, Guardioli i Koemana - z obecną? O obu mówiło się, że są najlepsze w historii.
Pod wieloma względami to podobne drużyny, stosujące tę samą filozofię gry. Różnica polega na tym, że obecnie Barca gra lepiej w obronie. Dlatego zgarnia więcej tytułów.

Jeśli te drużyny zagrałby ze sobą. Kto by wygrał?
Oczywiście my (śmiech). Poważnie jednak mówiąc, wydaje mi się, że sprawiedliwy byłby remis.

Zlatan Ibrahimović czy Samuel Eto'o?
Eto'o ma większą charyzmę. Osiągnięcia na razie również. Grał razem z Ronaldinho, kiedy ten był w szczytowej formie, i tworzyli świetny duet. Ibra dopiero wprowadza się do Barcy, więc trudno go jeszcze ocenić.

A gdyby Barcę prowadził José Mari Bakero, którego z nich wolałby w swojej drużynie?
Wolałby tego, który w danym momencie bardziej przydałby się zespołowi. Tak prawdopodobnie myślał Pep Guardiola, podejmując decyzję wymianie Eto'o na Ibrahimovicia. Barcelona i tak nie może narzekać. Mogła pozbyć się Kameruńczyka i dostać w zamian Szweda. Gorzej by było, jakby nie mogli mieć żadnego z nich.

Mówi się, że Dream Team Johana Cruyffa, którego był Pan częścią, umarł w Atenach, w finale Ligi Mistrzów z AC Milan. Byliście faworytem, a przegraliście 0:4. Co się wtedy stało?
Zabrakło nam trochę sił, bo dopiero kilka dni przed meczem zakończyliśmy grę w Primera Division. Milan miał przed finałem ośmiodniowe zgrupowanie, my trzydniowe. Później wszystko im na boisku wychodziło. Czasem tak bywa. Nie zapominajmy jednak, że w tamtym sezonie zdobyliśmy mistrzostwo Hiszpanii. W sumie można więc uznać, że był dla nas udany, pomimo tej bolesnej porażki.

Chyba zgodzi się Pan jednak, że tamten finał był początkiem końca?
Tak. Myślę, że Cruyff, który powinien być zapamiętany jako trener, bardzo dla Barcy zasłużony, popełnił wtedy błąd. Był zły za ten przegrany finał i zaczął wymieniać kluczowych piłkarzy. W efekcie wszystko przestało się kleić. Chyba powinniśmy uznać, że był to dobry sezon i nie szukać zmian na siłę.

Kibice Realu Madryt nazywają fanów Barcelony "Polacos" ["Polacy" - red.]. Jest u nas kilka teorii, skąd się to wzięło. Może Pan nam wyjaśni?
Niestety, sam nie wiem, skąd ta nazwa. Obiecuję jednak, że jak będę w Hiszpanii, to spróbuję się dowiedzieć. Mogę za to zdradzić, że w katalońskiej telewizji TV3 jest program satyryczny o nazwie "Crackovia", w którym parodiowani są różni ludzie ze świata sportu. Niedawno byłem bohaterem jednego z odcinków.

Na święta wraca Pan do Hiszpanii. Jak w tym kraju się je spędza?
Jak co roku, gościć będę w San Sebastian u mojej mamy. Zawsze w święta panuje u nas bardzo fajna atmosfera, bo zbiera się kilkadziesiąt osób z rodziny. Jest okazja do spotkania się z dawno niewidzianymi krewnymi.

W Polsce mamy stały zestaw świątecznych potraw, czy podobnie jest w Hiszpanii?
Nie. Nie ma ogólnej tradycji. Każdy ma swoje zwyczaje.

Jakie są więc kulinarne zwyczaje rodziny Bakero?
Zawsze przygotowujemy zupę grzybową, jest też czerwona papryka faszerowana rybą. Do tego kurczak - koniecznie własnego chowu. Na przystawkę orzechy z piekarnika, a na deser tradycyjne ciasto hiszpańskie.

Co chciałby Pan dostać pod choinkę?
Jestem już w takim wieku, że bardziej niż na rzeczach materialnych, zależy mi na szczęściu moich bliskich. Życzyłbym sobie, żeby moja mama była zdrowa i żyła jeszcze wiele lat.

Współpraca: Tomasz Biliński

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto