Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Atak w słońcu

Dawid Kocik
Wczoraj Wrocław po raz drugi w tym roku uderzył z powietrza na komary. Wieczorem z samolotu spryskane zostało 500 hektarów pól irygacyjnych na Osobowicach. To właśnie tam wylęga się najwięcej tych złośliwych owadów.

Wczoraj Wrocław po raz drugi w tym roku uderzył z powietrza na komary. Wieczorem z samolotu spryskane zostało 500 hektarów pól irygacyjnych na Osobowicach.

To właśnie tam wylęga się najwięcej tych złośliwych owadów. Maszyna - specjalnie przystosowany do oprysków Antonow AN 2 - wykonała wczoraj po godzinie 18 dwa loty. Pierwszy trwał około godziny, drugi kilkadziesiąt minut. Na łąki i stawy, na których lęgnie się najwięcej komarów w mieście, spadło ponad 1280 litrów preparatów chemicznych. Są zabójcze zarówno dla larw, jak i dla dorosłych owadów.

Lot tuż nad ziemią

Dwóch wrocławskich pilotów - Wojciech Sputo i Tomasz Madajewski - popisało się nie lada kunsztem. Lecieli zaledwie trzy-cztery metry nad ziemią, podrywając samolot do góry tylko przed wysoką trawą lub drzewem.

- Z tej wysokości oprysk jest najskuteczniejszy - wyjaśnia Madajewski, właściciel firmy "Agropiast", której miasto za wczorajszą operację zapłaciło 45 tys. zł. Z jej rozpoczęciem trzeba było poczekać do wieczora, bo w temperaturze ponad 20 stopni preparaty komarobójcze zaczynają parować. Ważne jest również, żeby w czasie oprysku nie wiało zbyt mocno, ponieważ wtedy chemikalia nie trafiają tam gdzie trzeba.

Pogoda dla komarów

Jednak by oprysk był skuteczny, po jego wykonaniu przez dwadzieścia godzin nie może padać. Dlatego z jego przeprowadzeniem zawsze czeka się na odpowiednią pogodę.

Wczorajszy nalot był już drugim w tym roku. Miesiąc temu z samolotu też opryskiwano pola irygacyjne. Operację trzeba było powtórzyć, po sygnałach od mieszkańców Rędzina, Osobowic i Świniar.

- Poza tym monitoring wykazał, że komarów na polach przybywa. Ale to nic dziwnego, ich rozmnażaniu sprzyjają wysokie temperatury i częste opady - tłumaczy Marcin Lisiecki, koordynator ds. odkomarzania w wydziale środowiska i rolnictwa wrocławskiego urzędu miejskiego.

Sojusznikami są ryby

Dlatego z tymi uciążliwymi owadami walczy się też w innych częściach miasta - m.in. w parkach i w okolicach stawów i oczek wodnych. Naukowcy z Uniwersytetu Wrocławskiego systematycznie sprawdzają tam ilość komarów. Jeśli jest ich za dużo, informują o tym urząd miejski, który zleca ręczne opryski. Ostatni przeprowadzono prawie miesiąc temu w rozlewiskach Bystrzycy na Stabłowicach.

- Jeśli to będzie potrzebne, będą kolejne - zapewnia Lisiecki.

Oprócz walki na lądzie i w powietrzu komary zostały zaatakowane także w wodzie. Do kilkudziesięciu wrocławskich stawów i sadzawek wpuszczone zostały ryby, które żywią się ich larwami - liny, karasie i jazie.

Wojna z komarami będzie w tym roku kosztowała miasto - jak informuje Dawid Jackiewicz, wiceprezydent Wrocławia - 180 tys. złotych.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto