Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Arka zatopiona

Daniel Pecyński
Daniel Pecyński
W sobotni wieczór bardzo ważne punkty zdobyli piłkarze Śląska Wrocław. Pokonali na własnym stadionie Arkę Gdynia 2:1.

Dla wrocławskich kibiców to spotkanie było bardzo ważne. Nie od dziś wiadomo, że fani obydwu zespołów za sobą nie przepadają. Do żadnych ekscesów na stadionie jednak nie doszło i przez większą część meczu na trybunach królował kulturalny doping.

Przed tym spotkaniem było wiadomo, że nie będzie to wielkie widowisko. Piłkarze bardzo dobrze wykonywali defensywne założenia trenerów i pierwsze minuty zdominowała walka o środek pola. Pierwsi błąd w tym spotkaniu popełnili zawodnicy Arki. W 15 minucie Krzysztof Ostowski uwolnił się spod krycia rywali i prostopadle zagrał do Sebastiana Mili, a ten pięknym strzałem dopełnił formalności. Na trybunach zapanowała euforia.

Do przerwy 1:1

Niestety od tego momentu wrocławianie cofnęli się do defensywy, czego efektem była bramka wyrównująca. Kiedy kibice przygotowywali się już do szturmowania stanowisk gastronomicznych, zawodnicy Śląska popełnili jeden jedyny błąd. Po krótko rozegranym rzucie rożnym zupełnie niepilnowany był Anderson i głową umieścił piłkę w siatce. Przy tej sytuacji bardzo słabo zachowali się Jacek Banaszyński do spółki z Celebanem.

Stracona do szatni bramka wywarła bardzo niekorzystny wpływ na gospodarzy. W pierwszych kilkunastu minutach drugiej odsłony Arka wypracowała sobie przewagę, jednak nie potrafiła udokumentować jej drugim trafieniem. Z czasem do głosu zaczął dochodzić Śląsk, a od 60 minuty całkowicie przejął kontrolę nad wydarzeniami na boisku. Efektem była bramka Tomasza Szewczuka na kwadrans do zakończenia spotkania.

- Wyszliśmy na drugą połowę jeszcze bardziej skoncentrowani i zmotywowani i strzeliliśmy drugą bramkę - podsumował spotkanie Antonii Łukasiewicz

Tomasz Szewczuk - bohater z Oporowskiej

Napastnik Śląska w zeszłym sezonie miał problemy z grą w pierwszym składzie i nic nie zapowiadało, że w Ekstraklasie to się zmieni. Jednak w obliczu kontuzji Vuka Sotirovica i słabej postawy Przemka Łudzińskiego wywalczył sobie miejsce w podstawowej jedenastce. Trenerowi Tarasiewiczowi odwdzięczył się, po raz kolejny ratując punkty dla wrocławian w końcówce meczu (m.in. z Jagiellonią i GKS Bełchatów).

- Ja chciałem podziękować tradycyjnie chłopcom, ponieważ zostawili dużo zdrowia na boisku. Zapracowali na to zwycięstwo. Przed tym meczem wspominałem, że będzie to bardzo ciężkie spotkanie. Arka bardzo dobrze gra piłką, a to w dużej mierze zasługa Czesia - powiedział po meczu trener Ryszard Tarasiewicz

1% mieszkańców

Reasumując WKS zasłużył na zwycięstwo w tym spotkaniu, ale na pewno należało się ono kibicom. Przez pełne 90 minut z trybun płynął świetny doping, za co wrocławianom należą się wielkie brawa. Choć na meczu było niecałe 1% mieszkańców miasta wszyscy mamy nadzieję, że w końcu we Wrocławiu wróci moda na Śląsk. Szczególnie, że za dwa lata kibice będą musieli wypełnić 44-tysięczny obiekt.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto