Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Andrzej Ziemiański opowiada o innym 1939 roku

Michał Potocki
Michał Potocki
Sojusz Polski z Niemcami, bomba atomowa, wojna z Ameryką i Polacy w Wietnamie. Popularny twórca literatury fantastycznej w rozmowie z mmwroclaw.pl przedstawia alternatywną historię Polski.

Alternatywna historia to jeden z ulubionych tematów pisarzy literatury fantastycznej.

- Tak, mnie również ta tematyka jest bardzo bliska. To szalenie ciekawe. Takie historie często pozwalają na inną perspektywę, inny punkt widzenia na przyczyny decyzji podejmowanych w przeszłości.

A jak mogło być inaczej w 1939?

- Wtedy już Polska nie miała wyjścia. Musiała przyjąć wojnę.

My wywołaliśmy konflikt?

- Nie, my tylko zdecydowaliśmy się walczyć, a nie oddawać kraj kawałek po kawałku. To była jedyna słuszna decyzja. Warto przeanalizować ustawienie polskich wojsk na granicach już w sierpniu 1939. Przygotowaliśmy się do konfliktu. Gdyby do niego nie doszło, dokonałby się kolejny rozbiór Polski. Stalin miał ogromną chrapkę na nasz kraj, a Hitler palił się do zagrabienia kawałka Europy.

Krwawa wojna była jedynym ratunkiem dla Polaków?

Okazała się bardzo wyniszczająca, przyznaję. Ale oceniam konflikty po krajobrazie po bitwie. Popatrzmy: nazistowskich Niemiec nie ma, ZSRR nie istnieje, a Polska ma się dobrze. Jedyna pozostała na placu boju.

Polacy nie mieli chyba szans w tym konflikcie?

- Po zdradzieckim ataku Rosjan już nie. Ewakuacja wojsk do Rumunii była trafionym posunięciem. Marynarkę wojenną, też sprytnie usunięto z rejonu wrześniowych walk. Zresztą nie wiadomo, do czego nam miała służyć, podobnie jak specyficzne lotnictwo. Po co zbudowano PZL Łosia, który był za lekki, żeby bombardować miasta i nie sprawdzał się przy atakach na kolumny wojskowe?

Może Piłsudski liczył na rozbudowę armii, żeby samemu uderzyć?

- Nie wiadomo. Może to zaszłość wojny polsko-bolszewickiej. Dziwne były te nasze siły zbrojne. Mieliśmy ogromną przewagę nad Niemcami, ale wtedy, gdy Hitler dochodził do władzy. Zanim jeszcze powstał Wehrmacht. Wtedy Polacy mogli przeprowadzić atak wyprzedający.

I nie byłoby drugiej wojny światowej?

- Do kolejnej wojny z udziałem Polski i tak by doszło. ZSRR uderzyłoby na nadwerężoną działaniami wojennymi Rzeczpospolitą. Mogliśmy wtedy pokonać Niemców, ale tylko zyskalibyśmy niechęć Zachodu i osłabilibyśmy kraj. Wtedy Rosjanie zaatakowaliby ze Wschodu.

Więc nie było możliwości uniknięcia konfliktu?

- Można było porozumieć się z Niemcami. Sojusz w latach 30. byłby niegłupim posunięciem. Bylibyśmy bezpieczni na Zachodzie, a Niemcy zyskaliby silnego sojusznika z armią zaprawioną w walce na wielkich wschodnich przestrzeniach. ZSRR miałoby spore trudności. Polska mogłaby stać się potężnym państwem. Ale tylko jako satelita.

Polacy walczący w Wietnamie, sprzymierzeni z państwami osi, tak jak w Pańskiej "Bombie Heisenberga".

- To jest tylko opowiadanie fantastyczne, ale coś w tym rodzaju. Przedstawiłem tam Polaków sprzymierzonych z Niemcami i walczących na Wschodzie. Mielibyśmy nawet dostęp do broni atomowej i rozdawalibyśmy karty na światowej arenie.

Wojna przeciwko Ameryce?

- Raczej konflikt interesów, a nie otwarta wojna. Teraz jesteśmy zapatrzeni w Stany Zjednoczone, ale w przedwojennej Polsce było inaczej - niektóre amerykańskie powieści były u nas zakazane, a nie na przykład rosyjskie.

Stany Zjednoczone, które przegrywają wojnę, to było u P.K. Dicka w "Człowieku z Wysokiego Zamku".

- Tak. Chociaż to już jest nieprawdopodobna fantastyka. Nie wierzę, żeby komukolwiek udało się zająć Stany Zjednoczone. Podczas drugiej wojny światowej Niemcy nie poradzili sobie na Wyspach Brytyjskich. Ameryka jest za daleko, żeby ktokolwiek mógł tam prowadzić skuteczną wojnę. Chociaż niektóre pomysły amerykańskiego pisarza były poparte faktami, na przykład osuszenie Morza Śródziemnego.

Pan tworzył "Bombę Heisenberga" również opierając się o fakty?

- Tak, Heisenberg pracował nad bombą, ale coś mu nie wyszło w obliczeniach. Do swojego ładunku potrzebowałby niewyobrażalnych ilości uranu.

A gdyby do wojny nie doszło? Może jakieś decyzje Piłsudskiego mogłyby zmienić bieg historii?

- Na pewno zaogniłaby się sytuacja z ZSRR. Piłsudski mógł powołać wszystkich do wojska. Państwo militaryzowałoby się, ale i podupadłoby od razu w innych dziedzinach. Dalej pozostalibyśmy skrajnie prawicowi, co jak widać, wyszło nam na dobre. W końcu w wolnej Polsce, z małymi wyjątkami, zawsze rządzi prawica. Demokratyzacja raczej by nie przeszła.

Wracając do alternatywnej historii, czy warto gdybać w tym kierunku? Narodowe Centrum Kultury rozpisało konkurs, w którym można rozwinąć fantastyczne opowiadania Marcina Wolskiego, Macieja Parowskiego i Lecha Jęczmyka. Dotyczą one właśnie 1939 roku lub przebiegu samej wojny.

- To świetny pomysł. Bardzo dobry sposób na zainteresowanie młodych ludzi historią. Wszelkie rozważania w stylu "co mogło się zdarzyć, gdyby..." pokazują błędy polityków i generałów. Uczą też, ze chwila nie jest dobrym doradcą, a niestety osoby decydujące o losach narodów często podejmowały pochopne decyzje.

Niemcy też popełniali błędy w czasie wojny.

- Jasne. Przecież mogli łatwo zdobyć Anglię, wykonując zmasowany desant na jej terytorium, a zachciało im się bombardować Londyn. Nawet brytyjskie lotnictwo nie uratowałoby Anglików przed naporem nazistowskich wojsk lądowych. Budując obozy koncentracyjne i wyniszczając Żydów narazili się całemu światu. Wtedy już nie mogli wygrać wojny.

Państwo agresywne ma zawsze trudniej?

- Agresywne narody rozwijają się dzięki wojnom. Tyle że ci bardziej zaawansowani cywilizacyjnie i technologicznie, zazwyczaj bardziej odczuwają upadek podczas kryzysu. Polacy zawsze sobie jakoś z takimi problemami radzą, na Zachodzie klęski gospodarcze i kryzysy są o wiele mocniej odczuwane. Popatrzmy na Amerykę - oni zawsze szukają jakiejś wojny. Teraz walczą głównie z terrorystami. Ale dzięki temu obywatele łatwiej poddają się kontroli.

Do tego zmierza współczesny świat? Do całkowitego poddania się władzy?

- Wszystko idzie w stronę obozu, ale takiego rajskiego, gdzie dostępne są wszystkie możliwe przyjemności i każdy, kto stosuje się do prawa, może znaleźć szczęście. Tylko jeśli ktoś się wychyli, kary mogą być surowe. Obywatele sami płacą i godzą się na zakładanie monitoringu, paszporty z odciskami palców, ciągłe podawanie swoich danych osobistych. Sami pozwalamy ograniczać swoją wolność. Paradoksalnie, z drugiej strony krytykujemy władze. To jest taka dziwna zależność, która występuje od zawsze w człowieku. Potrzeba bezpieczeństwa i pociąg do wolności.

W Pańskich innych alternatywnych historiach Polska zawsze ma się dobrze?

- W opowiadaniu "Autobahn nach Poznań" opisałem świat po wojnie atomowej, gdzie nie ma prądu, ale Polska świetnie sobie bez niego radzi. W "Legendzie" Polacy również mają się dobrze. Myślę, że jesteśmy narodem, który potrafi znaleźć się w różnych trudnych sytuacjach, dlatego z najgorszych kryzysów wychodzimy cało.

Czyli bez względu na to, jak by się nasze losy w 1939 nie potoczyły, to i tak poradzilibyśmy sobie?

- Tak jest. Tutaj pozostanę optymistą. Może Wrocław nie byłby nasz, ale Polska by przetrwała. Z racji niewygodnego położenia między Niemcami i Rosją zawsze byliśmy wciągani w przeróżne konflikty, ale cały czas sobie radzimy. To potwierdza tezę, że każda alternatywna ścieżka naszej historii prowadzi do szczęśliwego zakończenia.

Dziękuję za rozmowę

ZAPRASZAMY!

PHOTO DAY 5.0 - 5 WRZEŚNIA, STARA PIEKARNIA MAMUT PRZY UL. SIENKIEWICZA
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziwne wpisy Jacka Protasiewicz. Wojewoda traci stanowisko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto