Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Andrzej Huszcza - waleczne serce

Wojciech Koerber
- Recepta na długowieczność? Z tego co wiem, Andrzej niczego nie nadużywa (śmiech). Od święta wypije szklaneczkę wina, a piwa nie rusza prawie w ogóle. Nawet się śmieje, że po jednym małym już go sieknie - zdradza ...

- Recepta na długowieczność? Z tego co wiem, Andrzej niczego nie nadużywa (śmiech). Od święta wypije szklaneczkę wina, a piwa nie rusza prawie w ogóle. Nawet się śmieje, że po jednym małym już go sieknie - zdradza Małgorzata Huszcza, żona z najdłuższym żużlowym stażem

W minioną sobotę Andrzej Huszcza skończył 50 lat. Przed nim 33. sezon na torze. - Te liczby to dobry znak. Żużlowcom życzy się przecież samych trójek, a mąż dwie ma już na samym wstępie - z optymizmem zagląda w przyszłość pani Małgorzata. Musi, bo mąż nie zamierza kończyć ze speedwayem. Kiedyś mu się wyrwało, że będzie jeździł dopóty, dopóki nie pojawi się następca. I słowa dotrzymuje.
- No tak, mamy trzy córki. Dlatego na każdych zawodach kibicują mu cztery piszczące baby. Rzadko opuszczam mecze, w wakacje również dopinguję męża. Koleżanki jeżdżą po Egiptach, Karaibach, a ja się opalam na stadionach. Już tak mam od 28 lat. Bo od marca do października liczy się tylko żużel. Czasem zrobimy tylko jakiś wypad nad polskie morze. Pierwszego dnia Andrzej jest potulny, drugiego już mniej, a trzeciego chce wracać, bo motory czekają - tłumaczy żona, Ślązaczka z krwi i kości, córka byłego żużlowca, trenera i działacza - Roberta Nawrockiego.

Zuzia nie pojeździ

Latem ubiegłego roku pojawiła się szansa na następcę. Jedna z córek, dziś 25-letnia Maja, była w ciąży. No i co? Nic, urodziła Zuzię. - Dziewucha jak się patrzy, więc Andrzej musi startować dalej. Na razie, dopóki nie ma wnuka, to jest taki półdziadek - ucina wszelkie dyskusje małżonka. Wybranka swojego serca poznała w czerwcu 1978 roku na Stadionie Śląskim w Chorzowie. On jeździł w zawodach, ona była sekretarką. Małżeństwem są od 27 lat. Czy przez ten czas nie nabawiła się jeszcze nerwicy?
- Już dawno nabrałam rutyny, ale łatwo nie było. Przy każdym upadku Andrzeja liczę do trzech, góra do pięciu, bo mąż zawsze szybko wstaje. Ale kilka lat temu musiałam liczyć do dziesięciu i zrobiło mi się gorąco. To Laukkanen przeciągnął prostą i wpakował Andrzeja w bandę. Cóż, pochodzę ze Śląska, mogłam wyjść za górnika, a tylu ich ginie. Tak sobie mówię - tłumaczy.

Chleb ma pod nosem

Huszcza ma na koncie m.in. brązowe medale DMŚ (78, 80) oraz indywidualne (82) i drużynowe (81, 82, 85, 91) mistrzostwa kraju. Najbardziej żałuje, że nigdy nie wystąpił w finale IMŚ. W 1988 roku w duńskim Vojens był co prawda rezerwowym, ale na tor nie wyjechał. Przed ubiegłym sezonem - po 31 latach spędzonych w Zielonej Górze! - przeniósł się do PSŻ-u Poznań, z którym awansował do I ligi. - Kiedyś byłem nawet blisko przejścia do Gdańska, ale nic z tego nie wyszło. Kluby zorientowały się chyba, że jestem nie do wyjęcia i już później nie próbowały mnie do siebie ściągać - wspomina Dziadek (z takim pseudonimem jeździ już od kilku lat, a nadali mu go jeszcze przed przyjściem na świat wnuczki)). - Jak się ma chleb pod nosem, to po co szukać bułek gdzie indziej - dodaje kobieta 50-latka. To ona ma w tym związku zdecydowanie więcej do powiedzenia. - Ja tę jego całą karierę w kronikach mam. W sezonie zbieram materiały, w zimie opracowuję, później zanoszę do introligatora i 10 marca prawie co roku wręczam kolejny tom na urodziny - wyjaśnia.

Jeszcze sobie radzi

Huszcza to ewenement, gdy chodzi o umiejętność unikania kontuzji. - Dwukrotnie złamałem obojczyk i, co ciekawe, miało to miejsce po 15 i po 30 latach startów. Pomyślałem sobie, że trzeci raz go nie złamię, bo aż tak długo to nie zamierzam jeździć - rezolutnie zaznacza. Dodajmy, że kiedy ów obojczyk nie wytrzymał przed dwoma laty, żużlowiec nie leciał spawać go do angielskiej kliniki dr. Briana Simpsona. A tak właśnie postąpiliby młodsi. Ale nie Huszcza - rocznik 57. Jak Pan Bóg przykazał, zapakował się w gips i zwyczajnie odczekał miesiąc. To genetyczny fenomen, jednak szczęściu - jak każdy - musi pomagać.
- Andrzej masę czasu spędza w warsztacie, żeby nie zostać w tyle. A w tych silnikach cały czas coś nowego ktoś wymyśla. Jak coś jest z nimi nie tak, bardzo mi go żal, bo widzę jak się denerwuje. Poza tym codziennie budzi się o 6 i biega, pływa, ćwiczy. A jak długo będzie jeździł? On tego pytania nie lubi. Ale wiem, że jak nie wyjdą mu trzy imprezy, to na czwartą już nie pojedzie. Na razie sobie radzi, bo dom jest zawalony pucharami - przyznaje małżonka. I tak trzymać!

Król Raculi i jego baby
Andrzej Huszcza urodził się 10 marca 1957 roku w Krępie. Licencję żużlową uzyskał w 1975 roku. Wraz z rodziną mieszka w Raculi pod Zieloną Górą. A rodzina to liczna - żona Małgorzata i trzy córki: Iwona (27 lat), Maja (25) oraz Kasia (21). Wszystkie bardzo pomocne. Zawożą tatę busem na zawody, pomagają przy sprzęcie - zaleją paliwo, naoliwią łańcuchy itd. Tylko wnuka jeszcze nie urodziły.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto