Bohaterska Paulinka
– Czyściłam na górze klatkę świnki morskiej. I nagle usłyszałam coś jakby wybuch. Zeszłam na dół, zajrzałam przez drzwi do kotłowni i zobaczyłam dym. Zadzwoniłam po straż, bo sama bym tego pożaru nie ugasiła – skromnie opowiada Paulina Wolniewicz
Okazało się, że w piętrowym domu jednorodzinnym przy ul. Polanowickiej kilka minut przed południem w sobotę wybuchł piec na gaz i zaczęło się palić. Paulina była w mieszkaniu tylko z babcią, która ma problemy z chodzeniem. Rodzice pojechali na zakupy.
– Nie pamiętałam numeru do straży pożarnej, ale znalazłam go w książce telefonicznej – mówi mała bohaterka.
Weekend spędziła w szpitalu im. Korczaka przy ul. Kasprowicza. Lekarze podejrzewali, że dwunastolatka mogła się zaczadzić. – Potem wyprowadziłam babcię na podwórko. Jak przyjechali strażacy, poprosiłam, żeby znieśli z góry też moją świnkę morską Pysię. Na szczęście nic jej się nie stało.
Do pożaru przyjechały trzy zastępy strażaków.
– Dziewczyna zachowała zimną krew – mówi Jarosław Tyszkiewicz, dyżurny strażak, który odbierał od Pauliny zgłoszenie o pożarze.
– Nie uciekła z domu, ale zadzwoniła do nas i wyprowadziła babcię. Nie da się przewidzieć, co by było, gdyby sąsiedzi powiadomili nas kilka minut później.
Wybuch gazu nie uszkodził konstrukcji budynku. Spaliła się część kotłowni, ale cały dom jest zadymiony.
– Sufity są zupełnie czarne – opowiada Maciej, 28-latek, starszy brat Pauliny.
Mama dziewczynki w szpitalu była bardzo roztrzęsiona.
– Mogło dojść do prawdziwego nieszczęścia – mówiła. – Dzięki Bogu, że mam taką rozsądną córkę.
Zamach na Roberta Fico. Stan premiera Słowacji jest poważny.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?