Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Aleja snajperów

Bartłomiej Knapik
fot.Wojciech Wilczyński
fot.Wojciech Wilczyński
W bloku na Gajowicach ktoś strzela do sąsiadów z wiatrówki. Mimo powtarzającego się od kilku dni ostrzału policja nie potrafi zlokalizować sprawcy - Pierwszy strzał padł w naszym kierunku w piątek.

W bloku na Gajowicach ktoś strzela do sąsiadów z wiatrówki. Mimo powtarzającego się od kilku dni ostrzału policja nie potrafi zlokalizować sprawcy

- Pierwszy strzał padł w naszym kierunku w piątek. Stałem wtedy w oknie z dzieckiem na ręku. W niedzielę w okna trafiło już dziewięć pocisków. Tu jest prawie jak na wojnie, a policji jakby to wcale nie obchodziło - opowiada Maciej Jędruszek, mieszkaniec bloku przy ul. Gajowickiej.

Piątkowe popołudnie w jednej z klatek w bloku u zbiegu ulic Gajowickiej i Grochowej. Maciej i Katarzyna Jędruszkowie bawili się z trzyletnią córką, Martyną. Na dworze jest jeszcze jasno. Nagle w oknie pojawia się charakterystyczna dziura po pocisku. W mieszkaniu na szóstym piętrze - u Jędruszków - są nowoczesne okna z podwójnymi szybami. Na szczęście przebita została tylko zewnętrzna z nich.
- W pewnym momencie usłyszałam słaby odgłos, jakby stuknięcie. Spojrzeliśmy na drzwi, a w szybie była dziura. Od razu wezwaliśmy policję - wspomina lekko zdenerwowana Katarzyna Jędruszek.
Po kilkudziesięciu minutach od wezwania na miejsce dotarli policjanci po cywilu. Potem zjawili się także dzielnicowy i technik kryminalny. - Byli u nas dość długo. Zabrali pocisk w kształcie miedzianej kulki. Próbowali także sprawdzić laserem skąd padł strzał. Ale po dłuższym czasie wyjaśnili, że jedna przebita szyba to za mało, żeby ustalić skąd strzelano - mówi Pni Katarzyna.
Dwa dni później okazało się, że tajemniczy snajper postanowił dostarczyć policjantom znacznie więcej materiału do badań.
- Gdy w niedzielę wieczorem wróciliśmy do domu znalazłem dziewięć kolejnych dziur w szybach - mówi Maciej Jędruszek, którego tym razem snajper poważnie wystraszył. - Wywieźliśmy córkę do babci, bo nie wiadomo co by tu mogło się jej stać.
Jędruszkowie znów wezwali policję.
- Czekałam kilka godzin w domu, ale przyszła tylko jedna policjantka, żeby spisać moje zeznania. Okazało się, że nie rozmawiali z żadnym z naszych sąsiadów - żali się Katarzyna.
Tymczasem okna innych mieszkań w tej klatce także noszą ślady po ostrzale. U sąsiadki obok wystrzelony prawdopodobnie z gładkolufowej broni pneumatycznej, czyli wiatrówki, mosiężny pocisk przebił obie szyby. - Nie potrafię nawet powiedzieć kiedy to się stało. Dziury zauważył syn mojej przyjaciółki, gdy przed trzema tygodniami wieszał mi firanki - mówi prawie osiemdziesięcioletnia pani Wanda, która od dawna ma problemy ze wzrokiem. Dwie kolejne dziury znalazł u siebie także sąsiad mieszkający nad Jędruszakami.
Policjanci twierdzą, że robią co mogą, żeby znaleźć sprawcę.
- Metalowa kulka, przypominająca pocisk, który funkcjonariusze znaleźli na miejscu zdarzenia trafiła już do laboratorium. Ekspertyza ustali z czego kulka została wystrzelona. Na miejscu zdarzenia zostały przeprowadzone oględziny. Poszukujemy ewentualnych świadków zdarzenia - zapewnia Paweł Petrykowski z biura prasowego dolnośląskiej policji. - Robimy wszystko, żeby znaleźć sprawcę i na pewno nie odpuścimy tej sprawy - dodaje.
Mieszkańcy ostrzeliwanej klatki schodowej są przekonani, że pociski zostały wystrzelone z oddalonego o ok. 80 metrów bloku na przeciw ich okien. I że, podobnie jak kilka miesięcy temu na pobliskiej ul. Mieleckiej, strzelano z wiatrówki.
- Trzy lata temu też znalazłam dwie podejrzane dziury w szybach, ale nikt niczego nie zauważył - mówi Agnieszka, którą spotkaliśmy w klatce w bloku na przeciwko, z którego miały paść strzały w okna Jędruszków.
W piątek i w niedzielę było podobnie. W bloku na przeciw nikt nic nie widział. I nikt niczego nie słyszał. - To oczywiste, że w tak dużym bloku nie sposób wszystkich znać. Zawsze znajdzie się jakiś furiat, ale ja nie słyszałam żeby dochodziło tu do jakiś nadzwyczajnych awantur. To raczej młodzież, która do tej pory bawiła się wybijaniem szyb w piwnicach - mówi Joanna, mieszkanka z bloku przy ul. Gajowickiej.

Wiesław Semiczek z labolatorium balistycznego
Na własną rękę nie da się namierzyć takiego strzelca. Powinien to zrobić ekspert z wydziału kryminalistyki. To są na prawdę dobrzy fachowcy i wiedzą co robią. Wyszkolony profesjonalista będzie w stanie ustalić trajektorię lotu i rodzaj broni, z której wystrzelono pocisk. Jeśli jest tam więcej niż jedna dziura w szybach - sprawa powinna być łatwiejsza. Ale teoretycznie trajektorię można ustalić nawet po jednym śladzie. Bez oględzin nie sposób jednoznacznie określić, czy kulki wystrzelono z wiatrówki, czy z procy. Bo na szóste piętro taki pocisk mógł dolecieć wystrzelony z procy.

Śrut na Mieleckiej
W połowie lipca jeden z mieszkańców kamienicy przy ul. Mieleckiej strzelał do dzieci, które siedziały przy ognisku. Około godziny 22 jeden z chłopców poczuł ból w plecach. Początkowo dzieci myślały, że ktoś strzela do nich kamieniami z procy. Dopiero po chwili ich opiekunka zorientowała się, że ostrzał prowadzony jest śrutem.
Na podstawie śrutu wyjętego z nogi dziecka specjalista od balistyki określił rodzaj broni. Na początku policja podejrzewała, że snajper strzelał zza budynku albo ukrył się za śmietnikiem. Potem wytypowano piętro, z którego mogły paść strzały. W mieszkaniu policjanci znaleźli czeską wiatrówkę z lunetą optyczną. 39-letni Janusz P. przyznał się do tego, że to on strzelał.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto