MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Albo cięcia, albo upadek

Tomasz Bonek
Jeżeli Sejm przyjmie przyszłoroczny budżet państwa, czeka nas zaciskanie pasa Do wieczora w Sejmie trwała wczoraj burzliwa debata nad rządowym projektem przyszłorocznego budżetu państwa.

Jeżeli Sejm przyjmie przyszłoroczny budżet państwa, czeka nas zaciskanie pasa

Do wieczora w Sejmie trwała wczoraj burzliwa debata nad rządowym projektem przyszłorocznego budżetu państwa. Koalicja SLD-UP uważa, że przyjęcie budżetu jest koniecznością, opozycja nie pozostawiła na nim suchej nitki.

Nikt nie ma najmniejszych wątpliwości, iż w 2004 roku czeka nas drastyczne cięcie wydatków publicznych. Projekt budżetu zakłada, że dochody państwa wyniosą 152,75 miliarda złotych, a wydatki 198,25 mld zł. Powstanie zatem gigantyczny deficyt w wysokości 45,5 mld, który - zdaniem wielu ekonomistów - może się jednak znacznie zwiększyć. Gdyby do tego doszło, Polska niechybnie znalazłaby się na krawędzi katastrofy gospodardczej.

Umiarkowany optymizm ministra

Przyszłoroczne założenia budżetowe przedstawił posłom minister finansów Andrzej Raczko. Choć daleko mu było do pełnego optymizmu, przekonywał - głównie opozycję - że w 2004 r. tempo wzrostu gospodarczego osiągnie 5 procent. Zapewniał, że ma temu towarzyszyć niska, zaledwie 2-procentowa inflacja, zmniejszające się bezrobocie i mniejszy fiskalizm państwa. Pobudzaniu przedsiębiorczości mają służyć zmiany w systemie podatkowym, np. obniżenie podatku CIT dla firm - z 27 do 19 proc. - oraz wprowadzenie 19-proc. podatku PIT dla osób prowadzących działalność gospodarczą na własny rachunek. Według Raczki, między innymi na skutek tych działań liczba zatrudnionych na koniec przyszłego roku zwiększy się o 250 tysięcy ludzi.

Dwa pojęcia katastrofy

Zdaniem Jerzego Jaskierni (SLD), aby to osiągnąć i tym samym uniknąć katastrofy, trzeba szybko przeprowadzić reformę finansów publicznych, czyli w praktyce zastosować tzw. plan oszczędnościowy, przygotowany przez wicepremiera Jerzego Hausnera.
O katastrofie mówiła również Zyta Gilowska. Jednak - według niej - nastąpi to wówczas, gdy przyjmie się założenia przeszłorocznego budżetu. Zdaniem posłanki PO, rzeczywisty poziom deficytu wyniesie aż 63,5 mld zł. W jej opinii jest to absolutny rekord całego systemu transformacji w Polsce. - Mój klub parlamentarny nie przyłoży ręki do upadku kraju - oświadczyła.

Bolesne cięcia Hausnera

Ze słowami Gilowskiej polemizował Jerzy Hausner. - Choć przed finansami publicznymi stoją poważne zagrożenia, uważam, że program ministra Andrzeja Raczki daje szansę, by uniknąć kryzysu. W ciągu dwóch, trzech lat zrealizujemy program ograniczania wydatków. Nie ukrywam, że jest on bardzo trudny i bolesny, ale jeżeli uda się go przeprowadzić, unikniemy nieszczęścia - powiedział wicepremier.

A plan cięć finansowych Hausnera już na 2004 r. może przyprawiać o ból głowy. Wicepremier chce m.in. odejść od waloryzacji rent i emerytur (oszczędność 1,4 mld zł), zmniejszyć zasiłki chorobowe (300 mln), zaostrzyć kontrolę nad pomocą dla osób uznanych za niezdolne do pracy (275 mln) i zrezygnować z obecnego systemu finansowania pracy osób niepełnosprawnych (350 mln).

Projektu budżetu - zdaniem opozycji, opartego na nierealnych danych i zbyt trudnego dla obywateli - na pewno nie poprą PO, LPR i Samoobrona. Kluby te opowiedziały się wczoraj za odrzuceniem projektu w pierwszym czytaniu. Do głosowania w tej sprawie dojdzie jutro, a jego wynik nie jest przesądzony, gdyż nie wiadomo, jak zachowa się PiS i PSL.

od 16 lat
Wideo

Ceny warzyw i owoców w maju

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto