ŻUŻEL
Obecne przygotowania do sezonu to czysta przyjemność. W latach 70. trener Marek Cieślak przechodził jednak prawdziwą szkołę życia
- Aerobik jest potrzebny. Nie wiem do czego, ale jest potrzebny - w swoim stylu “wyjaśnia” Krzysztof Słaboń z Atlasa. To bez wątpienia przyjemne z pożytecznym. Szkoleniowiec WTS-u ma z kolei mieszane wspomnienia, gdy chodzi o tzw. martwy sezon
Ekipa Atlasa już drugi rok z kolei ładuje akumulatory w centrum odnowy M.E.S. Przyrządów w sali jest cała masa, ale brakuje, wydawałoby się, podstawowego - ławeczki do wyciskania sztangi leżąc.
- Jak byśmy ją wstawili, to zleciałoby się od razu sporo ABS-ów - tłumaczy współszefujący obiektowi Rafał Dąbrowski. Średnio zorientowanym w temacie wyjaśniamy, że ABS-y to nafaszerowane sterydami osiłki charakteryzujące się “Absolutnym Brakiem Szyi”.
Przed laty zimowe przygotowania do sezonu różniły się znacznie od obecnych. Młodsi zawodnicy musieli niekiedy walczyć o przeżycie. Wie coś o tym Marek Cieślak.
Zaopatrzenie dla starszyzny
- W latach 70. jeździło się zimą nawet na trzy obozy kadry, najczęściej do Zakopanego albo w Karkonosze. W tym drugim przypadku bazą noclegową była Samotnia. Tacy zawodnicy jak Migoś, Pogorzelski czy Padewski należeli wtedy do grupy starych. I oni trzymali się razem. Ja byłem młody, miałem 20 lat. I to nie był mój atut. Śniegu leżało, żeby nie powiedzieć brzydko, po pas, a ja musiałem schodzić do Karpacza po wiadome “zaopatrzenie”. Drzewa strzelały, bo to mróz był, a oni dawali mi tylko scyzoryk na drogę, żeby mnie wilki nie zjadły. Kiedy wracałem, w najlepszym wypadku po kilkunastu godzinach, i stawałem w drzwiach biały jak bałwan, krzyczeli: “Zobaczcie, bohater wrócił”. Zaopatrzenia starczało na dwa dni, więc wycieczki miałem częste - wspomina trener Cieślak.
54-letni szkoleniowiec ma dziś pod opieką młodziutki zespół, w którym najstarszy zawodnik nie skończył 24 wiosen. To ewenement w skali Europy. Cieślak nie jest jednak dla nich katem. No, może poza treningami na rowerze. Jako zapalony kolarz pokonujący dziennie kilkadziesiąt kilometrów, i mimo przepaści trzydziestu lat dzielącej go od zawodników, jest dla nich poza zasięgiem. Zajęciom aerobiku przygląda się rzecz jasna z boku.
Ci, którzy trenowali go już przed rokiem, Jarosław Hampel, Piotr Świderski czy Tomasz Gapiński, radzą sobie zupełnie nieźle. Koordynacja Roniego Jamrożego i Andrzeja Ruszkiewicza pozostawia jednak wiele do życzenia. Ale to są juniorzy, mają jeszcze czas na naukę... Z zajęć często korzysta również rajdowiec WTS-u Tomasz Kuchar, ostatnio drugi w Rajdzie Barbórka. No i, oczywiście, trener Atlasa od ogólnorozwojówki, były mistrz świata w kick-boxingu Mariusz Cieśliński, który w sobotę stoczy walkę wieczoru na gali sportów walki w Legnicy. - Ja sobie “potańczę” wieczorem - wymigiwał się ostatnio. To jednak tytan pracy.
W sprawie cudów do parafii
Obrazek, w który ekipa wpatruje się w czasie zajęć nazywa się Marta Szczurek-Kaczała i jest doktorantką wrocławskiej AWF (w kolekcji ma dwa srebrne medale uczelnianych mistrzostw instruktorów aerobiku z 1997 i 1998 roku). To także absolwentka Studium Baletowego przy Operetce Wrocławskiej i członkini Młodzieżowego Teatru Tańca przy Operetce Wrocławskiej. Potrafi sporo, ale nie każdą sylwetkę da się doprowadzić do idealnego stanu, co może sugerować znajdująca się w siłowni tabliczka z napisem: “Na życzenie klienta dokonujemy nawet rzeczy niemożliwych, ale w sprawach niektórych cudów radzimy zwrócić się do najbliższej parafii.
![emisja bez ograniczeń wiekowych](https://s-nsk.ppstatic.pl/assets/nsk/v1.220.1/images/video_restrictions/0.webp)
Wyjazd reprezentacji Polski z Hanoweru na mecz do Hamburga
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?