Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

A wszystko przez te oczy...

Michał Lizak
fot.SPGW Robert Skibniewski i Marta Ziobrowska
fot.SPGW Robert Skibniewski i Marta Ziobrowska
Koszykarz i cheerleaderka, czyli wielka miłość w Śląsku Wrocław Urzekły ich w sobie oczy - oboje nie mają co do tego żadnych wątpliwości. On jest koszykarzem Deichmanna Śląska Wrocław, a na co dzień sympatycznym ...

Koszykarz i cheerleaderka, czyli wielka miłość w Śląsku Wrocław

Urzekły ich w sobie oczy - oboje nie mają co do tego żadnych wątpliwości. On jest koszykarzem Deichmanna Śląska Wrocław, a na co dzień sympatycznym młodych chłopakiem, z którym każda matka bez większych oporów puści córkę nawet na późnowieczorny spacer. Ona dopinguje koszykarzy tańcząc w zespole cheerleaders. Na ulicy zaś jest trochę niepozorna, ale z pewnością obejrzy się za nią prawie każdy mężczyzna

Kibicom koszykówki nie trzeba ich specjalnie przedstawiać. Robert od tego sezonu jest ważnym graczem Deichmanna Śląska, na Martę coraz częściej zwracają uwagę fani płci męskiej. Nie ma się co dziwić, bo jej urodzi naprawdę trudno się oprzeć.

Ona, czyli Marta
Ze Śląskiem związana jest od zawsze. Ale nie chodzi o klub sportowy, ale region - pochodzi wszak z Kędzierzyna Koźla. Mieszka w spokojnej okolicy, pod lasem. - Taka agroturystyka - cisza, spokój dokoła - tak sama mówi o domu rodziców. Do Wrocławia przyjechała studiować na Akademii Wychowania Fizycznego.
- Zespole cheerleaders znalazłam się za namową kolegów. Usłyszeli gdzieś, że organizowany jest casting i przekonali mnie, ze powinnam spróbować. Wcześniej słyszałem o drużynie koszykarzy, ale nawet nie miałam pojęcia, że jest też zespól dziewcząt tańczących podczas meczów - mówi Marta. Po raz pierwszy na oficjalnym meczu wystąpiła rok temu. - Wcześniej - jeszcze w Kędzierzynie Koźlu - miałam kontakt z tańcem towarzyskim, ale nie występowałam w żadnym zespole. Początek w grupie cheerleaders nie był najlepszy. Dość szybko, bo zaledwie po dwóch meczach, miałam kontuzje i na dobre zaczęłam tańczyć dopiero w lutym - wspomina cheerleaderka Śląska.
Od tego czasu wiele się w jej życiu zmieniło. Istotną rolę zaczęły odgrywać treningi i występy podczas spotkań koszykarzy. - No i przede wszystkim zaczęłam interesować się koszykówką - śmieje się Marta.

On, czyli Robert
Skiba, jak nazywają Roberta koledzy z zespołu i kibice, pierwszy raz z koszykówką zetknął się w rodzinnej Bielawie. - To było na jednym z SKS-ów. Nauczyciel rzucił na piłkę i tak to się zaczęło. Wtedy jeszcze nie traktowałem tego sportu tak poważnie. Dopiero po przeprowadzce do Wrocławia, gdy uczyłem się w LZN-ie i zacząłem grać w Śląsku wiedziałem, że chciałbym, aby to był mój zawód. Wtedy postawiłem na koszykówkę - wspomina Skibniewski.
Robert szybko trafił do szerokiego składu Śląska, trener Andrej Urlep, ówczesny szkoleniowiec wrocławskiego zespołu, mówił o nim, ze ma wielki talent. Z ust takiego autorytetu to wielka pochwała.
W Śląsku Skiba grał wtedy m.in. z Rajmondsem Miglienieksem. - To był swego rodzaju wzorzec gry na pozycji rozgrywającego. Zawsze podziwiałem Michaela Jordana, za myślenie na boisku i to, jakie decyzje podejmuje, Raj był zaś wspaniałym nauczycielem w kwestii kierowania zespołem. W ogóle pierwsze miesiące w Śląsku to było jak spełnienie marzeń. Kiedyś siedziałem na trybunach i dopingowałem Zielińskiego i Wójcika, a nagle z nimi grałem, podawałem piłki. Częściej na treningach niż na meczach, ale to miało drugorzędne znaczenie - mówi Robert.
Długo był głębokim rezerwowym. W tym roku wreszcie u Mahoricia dostaje szansę, by pokazać na co go stać.

Szuflada, czyli początek
Poznali się w maju w Szufladzie, na imprezie z okazji awansu wrocławskiego zespołu do finału play off. - Poiczątkowo podchodziłam do niego z dystansem, bo przecież był koszykarzem. W Kędzierzynie Koźlu jest zespół siatkarzy i o zawodnikach opowiada się niestworzone historie. Że notorycznie podrywają dziewczyny, że zmieniają je jak rękawiczki itd. Dlatego z dystansem podchodziłam do Roberta. Aż do czasu, gdy przekonałam się, że on taki nie jest - śmieje się Marta. - Początek rzeczywiście był trudny, ale z biegiem czasu okazało się, ze po prostu razem milo nam się spędza czas. I nie przeszkadzało mi wcale, że prawie nic nie wiedziała o koszykówce - wspomina Robert.
I od razu dodaje: - Uwiodła mnie tym niesamowitym spojrzeniem. Gdy na mnie patrzy to mógłbym dla niej zrobić praktycznie wszystko - wyznaje rozgrywający Śląska. O dziwo Marta zwraca uwagę dokładnie na to samo. - Ma takie przenikliwe, a zarazem ciepłe spojrzenie. I chyba to mnie urzekło...

Mecz, czyli praca
Są na wszystkich meczach Deichmanna Śląska, ale na parkiecie praktycznie nigdy razem. Gdy Robert gra, Marta jest gdzieś z boku, dopingując tylko zespół. Gdy ona tańczy koszykarze z reguły musza wysłuchiwać uwag trenerów. - Ale czasem zdarza się, że ukradkiem zerkam na parkiet - przyznaje Skiba. - Ustaliliśmy jednak, ze na meczu jesteśmy w pracy i praktycznie ze sobą nie rozmawiamy - zaznacza Marta. Czasem zdarza mi się ją jednak ukradkiem zaczepić. Poza tym jest takie jedno zagranie, które kiedyś na pewno zrobię. Nie powiem o co chodzi, ale Marta będzie wiedziała, że to właśnie dla niej - zdradza Robert.
Dla Skibniewskiego fakt, ze Marta tańczy na meczu niewiele zmienia. - Staram się praktycznie wyłączyć, tak aby skupić się tylko na grze - mówi koszykarz. Marta ma teraz podwójny stres. - Denerwuję się i tym, żeby w tancu wszystko bylo ok, i tym, żeby Robert dobrze zagrał. Nawet liczę mu punkty - śmieje się Cheerlederka. W ekipie tancerek w trakcie meczu z pewnością jest zdecydowanie najbardziej skupiona na sportowej stronie rywalizacji.

Popularność, czyli przeznaczenie
Mimo że ich poważne kariery dopiero się zaczynają na pewno są już popularni. - Czasem na ulicy czy w restauracji czasem nas ktoś zaczepi - zauważa Skibniewski. - Z pewnością w dużo większym stopniu dotyczy to Roberta, niż mnie. Ja dobrze czuję się, gdy jestem razem z dziewczynami, w zespole. Sama nigdy nie zdecydowałabym się na występ. Nie mam potrzeby pokazywania samej siebie - mówi Marta.
Statystyk odwiedzin galerii koszykarskich zdjęć w Internecie pokazuje jednak coś innego. Zdjęcia cheerleaderek są dużo bardziej popularne, niż fotki koszykarzy. - To naturalne. Tez wolę oglądać tancerki. Tym bardziej, że wszystkie dziewczyny są ładne, nie tylko Marta. Zdaję sobie sprawę, że są ludzie, którzy przychodzą na mecz także dla nich i wcale mi to nie przeszkadza - mówi Skibniewski. Marta zdaje sobie sprawę, że Robert ma fanki. - To część jego zawodu. Gdy po meczu musze poczekać, bo przebija się przez wianuszek dziewczyn to po prostu to robię - przyznaje.

Przyszłość, czyli niewiadoma
Wspólna przyszłość to dla nich w tej chwili wielka niewiadoma. - Bardzo cieszę się, że jesteśmy razem. Tak jak jest w tej chwili jest po prostu dobrze. Przy Marcie mogę być sobą. Nawet jak coś czasami palnę, to wiem, że wszystko będzie w porządku - mówi Skiba. - O wielkich planach nie ma na razie co mówić. Nasz związek jest dość świeży, ale dla mnie ma już duże znaczenie - przyznaje Marta.
Robert nie wyobraża sobie życia bez koszykówki. - Taki wybrałem sobie zawód i nawet jeśli będzie się to wiązało z wyjazdem do innego miasta, planów nie zmienię. Zawsze wezmę pod uwagę zdanie Marty, ale przynajmniej na razie kariera będzie najważniejsza - mówi Robert.
Marta nie wyobraża sobie siebie w roli modelki czy fotomodelki. Przyszłość wiąże raczej ze studiami. - Zdecydowanie bardziej wolałbym mieć własny gabinet fizykoterapii. Po to w końcu studiuję - śmieje się Marta. Na razie jednak oglądać ja możemy podczas meczów Śląska. A na masaże może liczyć co najwyżej Robert Skibniewski.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto