MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Wrocławianie w ostatni weekend bawili się w Rynku i nad Odrą

Arkadiusz Franas
WROCŁAW - Podczas powodzi ludzie bronili swojego miasta, a nie obcego niemieckiego grodu, jak jeszcze niedawno myślano - zgodnie twierdzili goście studia radiowego, które stoi w Rynku.

WROCŁAW - Podczas powodzi ludzie bronili swojego miasta, a nie obcego niemieckiego grodu, jak jeszcze niedawno myślano - zgodnie twierdzili goście studia radiowego, które stoi w Rynku. Podobnie uważają mieszkańcy stolicy Dolnego Śląska, którzy w sobotę bawili się na pikniku nad Odrą.

Zorganizowano go w okolicach Ostrowa Tumskiego z okazji piątej rocznicy powodzi. W sobotę o szóstej rano w Rynku było zupełnie pusto. Prowadzącemu „Studio Odra” Filipowi Marczyńskiemu przyglądali się jedynie nieliczni przechodnie, którzy na początku weekendu trochę zasiedzieli się w okolicznych lokalach. Nic nie zapowiadało, że już za kilka godzin przed studiem będzie tłoczno.

Chcemy folkloru
- Tak w Rynku powinno być w każdy weekend - powiedziała nam Maria Szymczak, która w sobotę około godz. 15 podziwiała przed radiowym studiem występ zespołu Kądziołeczka z Lutomii. - Niech władze miasta wreszcie zrezygnują z wielkich koncertów w sercu Wrocławia. Tutaj najlepiej brzmi cicha, ale skoczna muzyka. Ludzie lubią folklor. Na to nie potrzeba ogromnych scen i nagłośnienia. Muzykom ludowym wystarczy kawałek ziemi pod stopami.
Tym razem władze Wrocławia postanowiły przygotować większą imprezę, w piątą rocznicę powodzi, nad Odrą w rejonie Ostrowa Tumskiego.
Kądziołeczka rozgrzała do czerwoności sporą wycieczkę w Wysp Kanaryjskich. Hiszpański temperament w połączeniu z polskim folklorem dał iście piorunącą mieszankę, Tańcom i śpiewom nie było końca.

Perfect zza krzaka
Wczesnym popołudniem w okolicach Hali Targowej i Wzgórza Polskiego bawiły się głównie dzieci. Podziwiały wyczyny strażaków, którzy przyjechali z ogromnymi drabinami. Rodzice głównie oglądali wystawę zdjęć z powodzi w 1997 roku. Po drugiej stronie rzeki, na bulwarze Włostowica, trwały próby przed wieczornym koncertem zespołu Perfect. Wrocławianie już zaczęli szukać miejsca, z którego cokolwiek będzie widać.
- Cały brzeg zarośnięty krzakami i stąd nic nie widać - skarżył nam się Sławomir Kujawa, student uniwersytetu. - Idę zobaczyć, bo może lepiej jest na moście Pokoju. Dobrze, że wreszcie coś się dzieje nad Odrą. Niemcy mieli na brzegach masę przystani i kafejek. To teraz jest nasze miasto i nie możemy być gorsi.
- Jeszcze nigdy nie grałem dla ludzi, którzy stoją kilkaset metrów od sceny - przyznał Grzegorz Markowski, lider Perfectu. - To nie jest dobra sytuacja na imprezie rockowej. Poza tym muszę uważać, by tradycyjnie nie zacząć wołać do ludzi - chodźcie bliżej. Jeszcze mnie ktoś posłucha i skoczy do wody. Na szczęście są łódki z ratownikami.

Przyjazna Odra
- Władze muszą coś wreszcie zrobić, by ludziom przybliżyć tę rzekę - powiedział Robert Gonera, popularny aktor, którego razem z kolegami z radia zaprosiliśmy do studia w Rynku. - Uwielbiam kajaki, a Odrą się pływa genialnie. Właśnie razem z Romanem Kołakowskim, wracamy z zawodów, które zorganizowano w ramach świętowania rocznicy powodzi. Zajęliśmy drugie miejsce.
Trzeba jednak dodać, że tylko na wyraźną sugestie prowadzącego imprezę. Pierwsza miała do mety przybyć osada kierowana przez Bogdana Zdrojewskiego, byłego prezydent Wrocławia.
- Musieliśmy faktycznie zwalniać - stwierdził Kołakowski. - Ale takich zabaw ma być więcej. Wszyscy teraz dyskutujemy o powodzi, ale to jest tylko pretekst, by zacząć budować miasto nad Odrą. Właśnie podczas powodzi ludzie udowodnili, że nikt już nie myśli o niemieckim grodzie. To jest nasze miasto, które pięć lat temu obroniliśmy przed zniszczeniem.
Podobnie twierdzili goście studia, którzy przybyli tam w niedzielę. Wczoraj w Rynku radiowcy prezentowali zdjęcia z powodzi przyniesione przez wrocławian.

Zyskowski wieczorową porą
Wieczorem studio PRW i „Gazety Wrocławskiej” odwiedził jeszcze kolejny wrocławianin. Jarosław Zyskowski, wielokrotny mistrz Polski z zespołem koszykarzy Śląska, już od ponad roku prowadzi jako trener Polonię Warszawa. - Ale więzów z moim Wrocławiem nie zerwałem - opowiadał. - Tu mam dom i nie zamierzam się wyprowadzać. Choć pracuję w Warszawie, to wierzę, że kiedyś powrócę nad Odrę.
Jarosław Zyskowski przeżył powódź sprzed pięciu lat we Wrocławiu. - Właściwie jej początek - wspomina były znakomity koszykarz. - Widziałem, jak sytuacja z godziny na godzinę staje się coraz bardziej dramatyczna. Woda była coraz większa, zalewała miasto kawałek po kawałku. W pewnym momencie uznałem, że niebezpieczeństwo staje się zbyt duże. Niemal w ostatniej chwili wywiozłem rodzinę w bezpieczne miejsce. Muszę jednak powiedzieć, że wszyscy wrocławianie, którzy walczyli wtedy z żywiołem zasłużyli na najwyższe słowa uznania. Byli po prostu wspaniali. Takich momentów się nie zapomina.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Zofia Zborowska i Andrzej Wrona znów zostali rodzicami

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wrocławianie w ostatni weekend bawili się w Rynku i nad Odrą - Wrocław Nasze Miasto

Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto