WKS zremisował z Legią Warszawa

Pierwsze minuty meczu były nieco chaotyczne, piłkarze wchodzili w mecz. Szybciej poukładali swoją grę Legioniści i przeprowadzili kilka akcji środkiem boiska. Śląsk nie dał się zamknąć na własnej połowie, na bramkę Muchy strzelał Sotirović i Szewczuk. Jednak to WKS pierwszy stacił bramke. Po kwadransie gry podręcznikową akcję lewym skrzydłem przeprowadził Maciej Rybus, dokładnie dośrodkowując w pole karne, gdzie Jakub Rzeźniczak wpakował piłkę głową do bramki Kaczmarka.

Po stracie bramki Śląsk uskutecznił grę ofensywną. Już w minutę po wznowieniu Ulatowski dwa razy groźnie strzelał na bramkę Muchy. Zaraz potem bramkarza Legii do interwencji zmusił Łukasiewicz. Legioniści otrzasnęli się i znowu zaczęli odważniej wychodzić na połowę Śląska. Do końca pierwszej części meczu obie drużyny grały na wysokich obrotach, ale bramki już nie padły.

Na drugą połowę w szeregach dolnośląskiej drużyny wyszedł za Vuka Sotirovica Janusz Gancarczyk. Wojskowi ładnie weszli w drugą odsłonę zagrali ofensywnie, ale po kilku minutach Legia poprawiała grę i znów mieliśmy do oglądania wyrównane spotkanie. Groźnie było pod obiema bramkami. W 70. minucie zmienił się zapis na tablicy wyników. Po ładnej akcji Szewczuka i jego dokładnym podaniu Gancarczyk nie dał szans golkiperowi gości. Zaraz dostał jednak żółtą kartkę za zdjęcie koszulki.

Śląsk złapał wiatr w żagle i dalej atakował. Legioniści odgryzali się sporadycznie. W ostatnich dziesięciu minutach warszawiacy zerwali się do ataków, ale to Wojskowi mieli lepsze okazje do strzelenia bramki. Wynik nie uległ jednak zmianie.

Śląsk pogrzebał marzenia Legionistów o mistrzostwie. Wiśle Kraków wystarczy już tylko remis u siebie, by zostać najlepsza drużyną w tym sezonie. Zagrozić może jej tylko Lech Poznań, który przy porażce Wiślaków musiałby wygrać z Cracovią. Wszystko rozstrzygnie się w ostatniej kolejce sezonu w stolicy Małopolski, gdzie znów bardzo dużo będzie zależało od postawy podopiecznych Ryszarda Tarasiewicza.