Piękne kino, o którym nawet w Berlinie mówiono z uznaniem, zbudowano w latach 1928-1929. Zaprojektował je Friedrich Lipp, berliński architekt. Jego autorstwa jest też słynne kino Atrium w Berlinie. Parcela przy Gartenstrasse (ulica Ogrodowa) nosiła nr 22 i należała do studniarza – mistrza Wolfa. Przybytek X Muzy w Breslau otwarto z pompą 20 lutego 1929 r. Trudno nawet nazwać go tylko kinem, bo służył mieszkańcom miasta także jako teatr, rewia i varietes. Fasada, wyłożona ceramicznymi płytkami, błyszczała od złota, wabiła oko czerwienią i niebieskością. Był to efekt czerwono-niebieskiej świetlnej reklamy, odbijającej się w złotych płytkach.
W hallu kasowym ściany zabudowane były witrynami, w nich widniały fotografie i porcelana. Sufit hallu pomalowano na srebrno, a podłogę ozdobiono geometrycznym wzorem w czarno-biało-czerwonym kolorze. Okna zdobiły witraże.
Na piętro wchodziło się po schodach, wyposażonych w żelazną balustradę, z mosiężnymi poręczami. Na środku balustrady, na półpiętrze umieszczono architektoniczną formę przypominającą wieżę. Na niej widniała litera S. Czy miała przypominać Schlesien, czyli Śląsk?
Sufit i ściany foyer platerowano srebrem, na podłodze leżał dywan o miedzianej barwie, w geometryczne wzory. Widownia lśniła złotem i srebrem. Baśniowy klimat tworzyły czterobarwne lampy. Fotele były czerwone. Z widowni nie było widać nowoczesnych koncertowych organów o wysokości dwóch pięter!
Zachwyt ówczesnego dziennikarza wzbudził widok balkonu. Chwalił smak, z jakim zaprojektował go architekt „podobnie jak w berlińskim kinie Atrium”. Balustrada balkonu pokryta była materiałem o barwie masy perłowej.
Całość mieściła aż dwa dziedzińce, hall, westybul i sklep. Na wyższych piętrach (Capitol miał aż sześć kondygnacji) były nawet mieszkania. Zadbano – jak na owe czasy – o klimatyzację. W kopule i nad balkonem umieszczono wentylatory. Scenę zasłaniały trzy jedwabno-welurowe kurtyny, złote, czerwone i czarne. W kabinie projekcyjnej ustawiono trzy aparaty. I zostawiono miejsce na aparat do filmu dźwiękowego.
Front wspaniałego kina został całkowicie zniszczony w 1945 roku. Zburzone zostały piętra, a z wojennej pożogi ocalała sama sala kinowa, w której mieściło się aż 1200 osób oraz sąsiedni budynek, w którym znajdowały się magazyny i pomieszczenia biurowe.
Tutaj będzie Śląsk
Po wojnie kino dostało nową nazwę – Śląsk. Pierwszym wyświetlanym tutaj filmem była angielska „Srebrna flota”. Nazwa wciąż jest popularna: – do dziś łatwiej dojechać do Capitolu taksówką, mówiąc kierowcy: „Proszę do kina Śląsk”.
W lipcu 1948 r. do Śląska zjechali młodzi na Kongres Jedności Młodzieży. To wtedy narodził się ZMP.
Powojenna szarzyzna dotknęła także i to kino. W 1950 r. Miejska Rada Narodowa we Wrocławiu przekazała go Centrali Rozpowszechniania Filmów w zarząd i użytkowanie.
W połowie lat 60. w Śląsku zagościła Państwowa Operetka Dolnośląska. Wcześniej operetki wystawiano w budynku opery przy Świdnickiej.
Przez 10 lat kino było remontowane w znanym, socrealistycznym stylu. Położono parkiety i pseudoboazerię z paździerzowych płyt. Kotłownia nie była w stanie ogrzać dużej sali. Do tego stopnia, że w latach 80. rezygnowano z przedstawień operetkowych. W kinie, wiadomo, siedziało się w płaszczu. Pamiętam, że czasem nie zdejmowałam ani szalika, ani rękawiczek... Podczas przedstawień pod budynkiem stały wozy straży pożarnej – tak duże było pożarowe zagrożenie.
W 1985 r. okazało się, że dziury w dachu powiększyły się tak, że woda kapie na scenę i spływa po ścianach nośnych balkonu. Wszystkie instalacje były poniemieckie, więc nie można było ich naprawiać, tylko wymienić.
W 1987 r. rozpoczęto remont kapitalny budynku. Remontowano go w atmosferze niezgody między filmowym zarządcą a Operetką Wrocławską, która chciała przejąć jego rolę. Dziesięć lat po rozpoczęciu remontu budynek zniszczyła słynna powódź tysiąclecia. W 1999 r. Operetka Wrocławska przejęła dawne kino Śląsk. Budynek zyskał nazwę Teatr Muzyczny – Operetka Wrocławska.
Nasza scena muzyczna
Pięć lat temu dyrektorem Teatru Muzycznego – Operetki Wrocławskiej został Wojciech Kościelniak. W repertuarze pojawiły się musicale. Teatr zmierzał coraz bardziej ku pierwszej części swojej nazwy i stawał się sceną muzyczną. Dziś nosi dumną nazwę Teatr Muzyczny Capitol. Obecnie kieruje nim Konrad Imiela. W repertuarze są odważne spektakle, jak „Mdłość, Mniezłość, Miłość” Cezarego Studniaka i Tymona Tymańskiego, „Galeria” z tekstami Jacka Kaczmarskiego, „Scat, czyli od pucybuta do milionera” – musical bez słów, awangardowy „Stolik” zespołu Karbido, współczesny balet „Eurazja”, zabawna „Śmierdź w górach”.
Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?