MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Śmierć bezkarna

Paweł Pardela
Ta roztrzaskana gitara jest pamiątką po naszej Joasi - mówi pani Stefania Kołodna. Fot. B. Sadowski
Ta roztrzaskana gitara jest pamiątką po naszej Joasi - mówi pani Stefania Kołodna. Fot. B. Sadowski
WROCŁAW - Renault clio potrąciło moją 14-letnią córkę na przejściu dla pieszych - opowiada pani Stefania Kołodna, matka Joasi. - Samochód prowadzony przez 24-letnią kobietę musiał jechać szybko, bo córkę odrzuciło aż na ...

WROCŁAW - Renault clio potrąciło moją 14-letnią córkę na przejściu dla pieszych - opowiada pani Stefania Kołodna, matka Joasi. - Samochód prowadzony przez 24-letnią kobietę musiał jechać szybko, bo córkę odrzuciło aż na pas zieleni. Jednak prokuratura rejonowa na wniosek policji umorzyła dochodzenie. Uznała, że winna wypadku była Joasia. Rodzice odwołali się od decyzji prokuratora. Wznowiono śledztwo. Czy sprawa trafi na wokandę?

Nieduży pokój Asi prawie się nie zmienił. Wzdłuż ściany przytulny regał, na półkach kilka maskotek, jakieś figurki, komputer, magnetofon.
- Nic nie zmieniałam. Pół roku to wszystko tak stoi. Strasznie mi jej brakuje - pani Stefania przesuwa oprawkę z fotografią córki - mówią, że czas goi rany, ale ja już w to nie wierzę.
Umarła w szpitalu
To było 21 listopada ubiegłego roku. Padał deszcz. Asia szła do przychodni na rehabilitację po skręceniu nogi. Potem miała iść na próbę do domu kultury. Na plecach niosła gitarę. Skrzyżowanie Armii Krajowej z Krynicką pokonywała już wiele razy. Ale wtedy było inaczej. Zdążyła przejść jedną część jezdni Armii Krajowej. Na drugiej uderzył w nią samochód.
- Córkę odrzuciło aż na pas zieleni, ponad 10 metrów od przejścia dla pieszych. Renault clio zatrzymało się. Z samochodu wysiadła młoda kobieta. Później podeszło jeszcze dwóch panów. Próbowali reanimować moją córkę - wspomina pani Stefania. - Nie byłam tam, ale dziś wydaje mi się, jakbym wszystko widziała.
Po 50 minutach przyjechało pogotowie. Dziewczyna dawała jeszcze oznaki życia.
- Wyczuli tętno. Karetka zawiozła córkę do szpitala kolejowego. W tym czasie zadzwonili do mnie z drogówki. - Pani córka miała wypadek, ale żyje. Jest w szpitalu. Byłam przerażona. Wynik tomografii komputerowej potwierdził najgorsze. Silne obrażenia głowy, pęknięta wątroba, przebite płuco. Nie było nadziei. Asia umarła nazajutrz rano. Czekała tylko na ojca. Mąż przez
całą noc wracał z Monachium. Około 6 rano był w szpitalu. Nasza córka umarła godzinę później - opowiada pani Stefania.
Policyjna fuszerka?
Policja wszczęła dochodzenie. Powołano zespół biegłych. Ci ustalili, że 24-letnia kobieta prowadząca samochód, w chwili potrącenia była trzeźwa, a auto sprawne techniczne. „(..) Kierująca w zaistniałej sytuacji przed wypadkiem nie mogła uniknąć potrącenia pieszej Joanny Kołodnej. (...) W sprawie należy wydać postanowienie o umorzeniu dochodzenia.”. Taki był wniosek policji. I prokurator przychylił się do niego!
- Ktoś zabił naszą córkę na przejściu dla pieszych, a oni umorzyli dochodzenie. W miejscu, gdzie są odpowiednie znaki, gdzie trzeba zachować szczególną ostrożność, bo jezdnię mogą przekraczać dzieci. Asia nie mogła wbiec na ulicę, bo miała skręconą nogę. Samochód prowadziła 24-letnia kobieta, która zaledwie miesiąc wcześniej odebrała prawo jazdy. Czy nikt nie wziął tego pod uwagę?! - żali się matka. - Świadkowie również zeznawali, że Asia nie wkroczyła nagle na ulicę.
Dlatego uznaliśmy, że policja nie przeprowadziła porządnego śledztwa. Na schemacie wypadku nikt nie zaznaczył nawet miejsca, w którym znaleziono naszą córkę. Policja twierdziła na dodatek, że przed przejściem... nie było znaku - uwaga dzieci. Rodzice Asi rozpoczęli prywatne śledztwo.
- Wysłaliśmy pismo do ZDiK-u. Odpowiedziano nam, że w tym miejscu znaki były ustawione od maja zeszłego roku. Wszystko potwierdziła firma Zaberd, której Zarząd Dróg i Komunikacji zleca pracę. Niestety, na naszą niekorzyść, na znaku nie było naniesionych numerów znamionowych, które sugerują datę jego instalacji - tłumaczy pani Stefania.

Śledztwo wznowiono

Państwo Kołodni nie poddawali się. Zaskarżyli decyzję prokuratora rejonowego.
- I wreszcie nas wysłuchano. Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu przychyliła się do naszego wniosku - mówi mama Joasi.
„(...) Zażalenie zasługuje na uwzględnienie, gdyż zaskarżona decyzja została wydana przedwcześnie, bez przeprowadzenia wszystkich niezbędnych czynności” - czytamy w uzasadnieniu.
- Pierwszy raz od tamtego dnia poczułam się inaczej - zwierza się pani Stefania. - Nie chodzi o to, że chcemy się na kimś mścić. Prawda jest najważniejsza i będziemy o nią walczyć.


Czekamy na pinię biegłych
* Artur Falkiewicz
* zespół prasowy komendy wojewódzkiej policji
Rozumiem ból rodziców. W tej sprawie nadal prowadzone jest śledztwo. Powołano nową grupę biegłych. Staramy się bez szkody dla którejkolwiek ze stron ustalić fakty wypadku. Z całą pewnością będziemy pracować wykorzystując całą swoją wiedzę i umiejętności. Na razie musimy jednak czekać na ostateczne wnioski biegłych.

od 12 lat
Wideo

Kraków - wymiana schodów ruchomych na dworcu głównym

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto