MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Real na kolanach!

Michał Lizak
Andrius Giedraitis (z piłką) przesądził o zwycięstwie wrocławian skutecznie egzekwując rzuty wolne w ostatnich sekundach spotkania w Madrycie. Fot. W. Wilczyński
Andrius Giedraitis (z piłką) przesądził o zwycięstwie wrocławian skutecznie egzekwując rzuty wolne w ostatnich sekundach spotkania w Madrycie. Fot. W. Wilczyński
MADRYT Koszykarze Idei Śląska Wrocław wygrali pierwsze spotkanie w Eurolidze. Po fantastycznym meczu, mistrzowie Polski wygrali na wyjeździe z Realem Madryt 85:79.

MADRYT Koszykarze Idei Śląska Wrocław wygrali pierwsze spotkanie w Eurolidze. Po fantastycznym meczu, mistrzowie Polski wygrali na wyjeździe z Realem Madryt 85:79. Lepszego debiutu na międzynarodowej arenie trener Jacek Winnicki nie mógł sobie wymarzyć.

- Kluczem do zwycięstwa będzie powstrzymanie szybkiego ataku Realu - mówił przed spotkaniem trener Jacek Winnicki. To założenie udało się zrealizować w stu procentach. Wrocławianie przez całe spotkanie zwalniali tempo akcji i nie poszli z rywalem na wymianę ciosów, co mogłoby się skończyć samozagładą. Tym razem rywal był świetnie rozpracowany, a po wrocławianiach wyraźnie było widać, że wiedzieli, co mają zagrać zarówno w obronie, jak i w ataku.

Jak w aptece

Przez niemal całe spotkanie można było mieć jednak spore obawy, czy wyniku tego meczu nie wypaczą sędziowie, którzy bardzo drobiazgowo odgwizdywali przewinienia - głównie wrocławian. Powtórki telewizyjne były zaś bezlitosne dla ich decyzji - przynajmniej dwa przewinienia Dominika Tomczyka na Derricku Alstonie odgwizdane zostały po prostu z... sufitu. Spore problemy miał także Rajmondas Miglinieks, który już w pierwszej kwarcie miał na koncie dwa przewinienia, a jeszcze w pierwszej połowie złapał trzecie. Efektem drobiazgowości arbitrów była cała seria rzutów osobistych wykonywanych przez rywali, którzy w pierwszych 20 minutach zaledwie 6 razy umieścili piłkę w koszu rzutem z gry.

Zrobili swoje

Wynik spotkania praktycznie cały czas oscylował wokół remisu, a żadnemu z zespołów nie udało się zbudować bezpiecznej przewagi. Wrocławianie mieli szansę na wyrównaną walkę dzięki temu, że praktycznie wszyscy gracze wnieśli do gry to, czego zespół potrzebował - czyli po prostu zrobili swoje. Paweł Wiekiera, który o poprzednich występach w Eurolidze szybko będzie chciał zapomnieć, w trzeciej kwarcie trzymał wynik trójkami (3 celne na 3 próby w ciągu 4 minut). Dainius Adomaitis, koncentrujący się przez większą cześć meczu na defensywie, w czwartej kwarcie pokazał klasę wtedy, gdy przeciwko obronie strefowej wrocławianie przez kilka akcji z rzędu nie potrafili zdobyć punktów. Litwin trafił wówczas dwa razy za trzy punkty, dwukrotnie skutecznie kończył także akcje rzutami spod kosza, a wszystko to w chwili, gdy decydowały się losy spotkania (77:77).

Pewniak Giedraitis

Bohaterem końcówki - podobnie jak i w dwóch pierwszych meczach w Eurolidze - był Andrius Giedratis. Litewski obrońca wielokrotnie brał na siebie ciężar gry, a w decydujących momentach nie stracił głowy i wykazał się żelaznymi nerwami. Nie podtrzymał co prawda serii celnych rzutów osobistych w Eurolidze, ale za to w ostatnich sekundach trafił wszystkie sześć rzutów, pieczętując zwycięstwo mistrzów Polski.

Nos Winnickiego

Na słowa uznania zasługuje także wrocławski szkoleniowiec, który w debiucie na międzynarodowej arenie popisał się duża klasą. Wiedział jak grać przeciwko Realowi, by w ogóle marzyć o sukcesie. Umiejętnie wykorzystał Aleksandra Kula, co do tej pory zdarzało się wrocławskiemu zespołowi bardzo rzadko. Wobec słabszej postawy Kestutisa Marciulonisa nie wahał się postawić na Roberta Skibniewskiego (choć można się jeszcze zastanawiać, czy nie należało zrobić tego jeszcze wcześniej), wreszcie w końcówce dobrze ustawił taktykę - piłka konsekwentnie trafiała w ręce najlepszego egzekutora wrocławian - Giedraitisa, który pewnie zdobywał punkty z osobistych. Wielkim ryzykiem było wystawianie Miglinieksa (z czterema przewinieniami) już w pierwszych minutach czwartej kwarty. To ryzyko jednak opłaciło się, bo Łotysz dotrwał do końca i miał wielki wkład w zwycięstwo. Nagle okazało się, że Richard Lugo to świetny zawodnik podkoszowy. Tylko ktoś mu musi dogrywać piłki...
Dzięki tej wygranej wrocławianie wrócili do gry i ponownie mogą realnie myśleć o miejscu, które zagwarantuje awans do 2. rundy rozgrywek. Przed nimi jednak jeszcze dwa wyjazdowe spotkania (następne w środę w Bolonii z Kinderem). Natomiast kolejne spotkanie w lidze Idea Śląsk rozegra już jutro. W hali Orbita (sobota, godz. 17.00) wrocławianie podejmą Stal Ostrów Wlkp.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wyjazd reprezentacji Polski z Hanoweru na mecz do Hamburga

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto