Ofiary rozgrywek

WROCŁAW Oszustwa bankowe i przekraczanie uprawnień zarzuca prokuratura pracownikom i kredytobiorcom pierwszego prywatnego banku we Wrocławiu. Wyrok w tej sprawie zapadnie w piątek, 24 maja.

Na ławę oskarżonych doprowadzono 10 osób. Cztery z nich to byli pracownicy nieistniejącego już dziś Dolnośląskiego Banku Gospodarczego. Pozostali to osoby, które w banku zaciągały wysokie jak na ówczesne czasy kredyty inwestycyjne na bardzo krótkie terminy. Akt oskarżenia w tej sprawie wpłynął do sądu w 1994 roku. Większość czynów nim objętych popełniono w 1992 roku. Najwyższy wyrok, jakiego domagał się prokurator to 3 lata pozbawienia wolności.
Wczoraj wszyscy obrońcy wygłosili mowy końcowe.
- Na początku lat 90. w interesach obowiązywała zasada, że co nie jest zabronione, jest dozwolone - mówił oskarżony Krzysztof K., który bronił się sam. - Miałem być pośrednikiem w legalnej transakcji. Z takim przekonaniem zaciągałem kredyt. Zarzut, jaki mi postawiono jest absurdalny.
Krzysztof K. sugerował, że oskarżenie osób związanych z pierwszym prywatnym bankiem we Wrocławiu było rozgrywką polityczną ówczesnego prokuratora wojewódzkiego we Wrocławiu z działaczami byłej opozycji.
- Jak można winę za kłopoty banku przerzucać na jego klientów? - perorował obrońca Bogdana G., głównego oskarżonego w tej sprawie. - Zwłaszcza, że na ławie oskarżonych siedzą ludzie, którzy tylko powierzchownie otarli się o działalność tego banku.
Jak sprawę oceni sąd, dowiemy się w piątek.