Rezerwowy rzucający Akademików trafiał z dystansu jak natchniony. Zza linii 6,75m w samej tylko trzeciej kwarcie (która zaważyła o porażce WKS Śląsk) zrobił to aż pięciokrotnie. W całym spotkaniu zdobył 26 punktów, z czego 21 rzutami zza łuku.
To właśnie niesłychana skuteczność w tym elemencie koszykarskiego rzemiosła całego zespołu z Katowic zadecydowała o tym, że podopieczni Rafała Kalwasińskiego nie dogonili swoim przeciwników, kiedy (w trzeciej czy też czwartej kwarcie) była ku temu okazja. AZS w całym spotkaniu trafił dwanaście "trójek", w pewnym momencie z 61 oczek drużyny, aż 33 zostały zdobyte trafieniami za 3 punkty.
Jeszcze na 4 minuty przed zakończeniem zawodów nietracący wiary w zwycięstwo wrocławianie "doszli" gospodarzy na jedynie pięć punktów (62:67), a do tego byli w posiadaniu piłki. Nieszczęśliwa strata na środku boiska i łatwe punkty AZS, który po chwili trafił do tego dwunasty rzut za 3 punkty sprawiły, że zwycięstwo dla Śląska przestało być praktycznie osiągalne.
To właśnie rzuty trzypunktowe AZS AWF oraz przede wszystkim straty (aż 25) zespołu wrocławskiego zaważyły na tym, iż nie udało mu się wywieść z Katowic kolejnych dwóch punktów. - AZS od samego początku całkowicie narzucił nam swój styl gry - komentował po spotkaniu najskuteczniejszy gracz Śląska Mirosław Łopatka, autor 27 punktów oraz 11 zbiórek. - Gracze z Katowic wyszli na nas bardzo agresywnie, a my zamiast to wykorzystać, cofaliśmy się. Wytrącili nam z ręki szabelkę, a nam zajęło trochę czasu zanim ją znaleźliśmy - podsumował "Szufla".
Zawody rozpoczęły się od szybkiego prowadzenia AZS AWF 7:0. Po szybkiej interwencji Rafała Kalwasińskiego, wrocławski zespół zniwelował straty i po rzucie za trzy punkty Marcina Kowalskiego równo z końcową syreną oznaczającą koniec I kwarty doprowadził do remisu 20:20. Już wtedy wydawało się, że wrocławianie złapali wiatr w żagle, że w końcu poczuli się na parkiecie w Katowicach pewnie. WKS objął nawet sześciopunktowe prowadzenie w połowie drugiej ćwiartki, lecz - jak to w sporcie bywa - niewykorzystane okazje się mszczą. Kilka niewykończonych szybkich ataków, proste straty oraz błędy w obronie sprawiły, że do przerwy na tablicy wyników widniał remis.
Druga połowa to już niesamowita skuteczność w rzutach z dystansu gospodarzy, którzy trafiali seryjnie. W Śląsku oprócz Mirosława Łopatki, na którego nie było tego wieczoru mocnych, w ataku wyróżnił się jeszcze tylko Artur Grygiel, zdobywca 22 oczek, który aż sześciokrotnie trafił z dystansu.
Wrocławianie nie mogli skorzystać ze swoich punktowych liderów - Radosława Hyżego, który dochodzi do zdrowia po kosmetycznym zabiegu lewej stopy oraz Adriana Mroczka-Truskowskiego, którego wyeliminował ostry ból pleców. - W zeszłym tygodniu czułem się świetnie, lecz już we wtorek nie byłem w stanie dokończyć treningu. Dziś, choć wziąłem środki przeciwbólowe, nie byłem w stanie normalnie biegać po parkiecie. Jutro zaczynam "tourne" po lekarzach, którzy mam nadzieję szybko postawią mnie na nogi - mówił po spotkaniu wyraźnie podłamany kapitan drużyny.
Kolejne zawody wrocławski Śląsk rozegra we własnej hali. W sobotę, 29 października o godzinie 18:00 przeciwnikiem siedemnastokrotnych mistrzów kraju będzie zespół HK Bank Spółdzielczy Żory. Sprzedaż biletów rusza we wtorek.
KS AZS AWF Katowice - WKS Śląsk Wrocław 81:70 (20:20, 10:10, 25:16, 26:24)
Punkty dla AZS AWF: Jurczyński 26, Ecka 14, Milewski 13, Mateusz Dziemba 9, Nowak 8, Tokarski 6, Marceli Dziemba 5
Punkty dla WKS Śląsk: Łopatka 27, Grygiel 22, Kowalski 6, Bawolski 5, Bluma 4, Leszczyński 2, Płatek 2, N. Kulon 2, Bochenkiewicz, Mroczek-Truskowski
Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?