Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Komornik - dręczyciel sadysta, czy po prostu wykonawca wyroku sądowego

Anna Gabińska
Fot. Janusz Wójtowicz Są dłużnicy, z którymi poznałem się w drzwiach ich mieszkania, a mimo to mówią mi "dzień dobry" na ulicy - śmieje się Tomasz Kinastowski
Fot. Janusz Wójtowicz Są dłużnicy, z którymi poznałem się w drzwiach ich mieszkania, a mimo to mówią mi "dzień dobry" na ulicy - śmieje się Tomasz Kinastowski
Sami z siebie się śmieją, że nawet gdy idą z wizytą do znajomych, odruchowo patrzą, co nadaje się do zajęcia. Do domofonu mówią dłużnikowi, że przyszli z poczty Komornik ma być skuteczny: w razie potrzeby może ...

Sami z siebie się śmieją, że nawet gdy idą z wizytą do znajomych, odruchowo patrzą, co nadaje się
do zajęcia. Do domofonu mówią dłużnikowi, że przyszli z poczty

Komornik ma być skuteczny: w razie potrzeby może wyważyć drzwi, by dostać się do mieszkania dłużnika, albo zrobić rewizję osobistą. Chociaż jest wykształcony nie gorzej niż notariusz czy radca, nie cieszy się takim poważaniem ani w środowisku prawników, ani u klientów. A dłużnikom kojarzy się z osobnikiem bez serca, który żeruje na krzywdzie innych.
Trochę inaczej widzi przedstawicieli tego zawodu oszukany wierzyciel. Dla niego komornik to ostatnia nadzieja.
Nie zawsze tłusto
– To prawda, że bierzemy 15 proc. długu, ale takiego, który uda nam się ściągnąć – zaznacza Tomasz Kinastowski, komornik sądowy rewiru III, a jednocześnie rzecznik Izby Komorniczej we Wrocławiu. W zawodzie od 14 lat. – Z 10 tysięcy złotych dostaję 1500. A przecież muszę opłacić czynsz za lokal, pracowników, kupić znaczki na listy polecone do dłużników. Dopiero reszta idzie do mojej kieszeni. Nie każdy miesiąc jest tłusty – podkreśla.
Rodzice Kinastowskiego byli komornikami. On nie zamierzał kontynuować tradycji. Nawet gdy wybrał studia prawnicze. – Ale na drugim roku ożeniłem się i chciałem zarabiać na utrzymanie rodziny – opowiada. – Pomagałem rodzicom w kancelarii. Tak się zaczęło.
Rzadko zdarza mu się namierzyć pełne konto dłużnika.
– Taki złoty strzał na ponad milion złotych zdarza się bardzo rzadko – mówi Kinastowski. – Niestety, nie obowiązuje wtedy zasada 15 proc. Górna granica to 50 tysięcy zł.
Według komorników dłużnicy dzielą się na tych, którzy znajdują przyjemność w bujaniu wierzyciela i tych, z którymi los nie obszedł się łaskawie.
– Przeprowadzałem eksmisje, ale na szczęście zawsze ci ludzie mieli gdzie pójść. Około 30 proc. moich klientów to ci, którzy stracili pracę, a mają kredyty w banku. Współczuję im – mówi Jerzy Krasowski, komornik rewiru IX. Obsługuje Rynek i okolice, 27 lat w zawodzie. Żartuje, że wybrał prawo, bo szukał konkretnych studiów, ale bez chemii i fizyki. Najbardziej cięty jest na alimenciarzy. Jego ojciec nie chciał płacić alimentów. – Nie wyobrażam sobie, żeby mój syn powiedział pewnego dnia, że nie zamierza łożyć na dziecko – denerwuje się. – Mam tu bardzo wielu panów, którym sąd nakazał płacić 500-1000 zł miesięcznie, a oni płacą po 5 zł – Krasowski pokazuje palcem w papierach. – Niestety, pracują na czarno, oficjalnie majątku brak.
Zatrudnił się w kancelarii komorniczej, bo jako student musiał utrzymywać rodzinę. – Egzekucja jest trudna z powodu braku poszanowania prawa i lekceważenia zobowiązań – uważa Krasowski.
Brylant w telewizorze
Lilla Kapera, komornik rewiru VII, też przypadkiem trafiła do zawodu (staż 14 lat). Skończyła prawo, był wakat w kancelarii. – To ciężki zawód. Nasze prawo jest stworzone dla dłużników – mówi. – Jeżdżą luksusowymi autami, przepisują majątek na inne osoby, meldują się u babci, ale tam nie mieszkają.
Kaperze wcale nie pomaga w pracy fakt, że jest kobietą. – Wręcz przeciwnie – uśmiecha się. – Na początku kariery założyłam dwie sprawy za pomówienie i obrazę. Jeden pan twierdził, że ukradłam mu brylant schowany w telewizorze, drugi, że wzięłam sobie 300 tysięcy zł ukryte w tapicerce jego auta. Przegrali.
Do jednej źle zaczętej znajomości z dłużnikiem pani komornik chętnie wraca pamięcią.
– To byli bracia, prowadzą do dziś firmę. Najpierw zamknęli mnie w biurze na dwie godziny – opowiada. – Nawymyślali. Gdy wytłumaczyłam, że wykonuję tylko postanowienie sądu, że trzeba chodzić na rozprawy, bo teraz już jest musztarda po obiedzie, spuścili z tonu. Przeprosili, regularnie spłacali raty, a nawet kwiaty mi przysłali.
Dłużnik w ukryciu
Kiedyś poszła do dłużnika w asyście pracowników. Przywitali ją dziadkowie z trzyletnim dzieckiem na rękach. Mówili, że syn wyjechał.
– Siedzimy, rozmawiamy, że sprawę trzeba załatwić, a to dziecko ciągnie mnie za spódnicę – opowiada Kapera. – Poszłam za nim. Zaprowadziło mnie prosto do pokoju, w którym siedział ukryty tata dłużnik.
Postraszył ją dłużnik siekierą, ale nigdy nie napadł.
– A mnie położył kiedyś do szpitala – mówi Krasowski. – Otworzył drzwi, strzelił z pistoletu gazowego i schował się. Trzy dni lekarki wyjmowały mi grudki gazu z oka. Krople spadały mi na twarz. Nie wiedziałem, co to jest. Zażartowałem, że dach szpitala przecieka. Okazało się, że gaz po wyjęciu ulatniał się i one płakały od tego.
Co robią komornicy po pracy? Lekki film w telewizji, spacer z psem. O pracy opowiadają tylko między sobą. To zawód, o którym nie marzy się od piaskownicy.

Z prawnika na komornika
We Wrocławiu działa 13 kancelarii komorniczych. Dziesięcioma kierują mężczyźni, trzema – kobiety. Żeby zostać egzekutorem długów, trzeba skończyć studia prawnicze i zrobić dwuletnią aplikację. Wymagany jest egzamin przed komisją z Ministerstwa Sprawiedliwości. Decyzję o przyznaniu praw podejmuje minister. Świeżo upieczony aplikant może zatrudnić się w kancelarii jako asesor, czyli pomocnik. Jeszcze 8 lat temu wystarczyło mieć wykształcenie średnie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto