Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Żelazna Dama nie oddała nikomu pereł i zasad

Henryk Tronowicz
Margaret Thatcher - pierwsza kobieta, która w roku 1979 została premierem Wielkiej Brytanii, urząd sprawowała nieprzerwanie przez jedenaście lat. Zapisała się w historii jako Żelazna Dama.

Rządziła rygorystycznie, jednak władzę sprawowała skutecznie, owocnie. Była dumna ze swej postawy, którą odziedziczyła po ojcu, prowincjonalnym angielskim sklepikarzu, zdecydowanym przeciwniku socjalistów i obiboków wszelkiego rodzaju.

W przedostatniej scenie filmu "Żelazna Dama" (od piątku w polskich kinach), po ustąpieniu z fotela szefowej rządu Margaret Thatcher wypowiada sentencjonalne słowa: "Zostawiam Wielką Brytanię w lepszej kondycji, niż ją zastałam". Lecz w scenie, która film otwiera, sędziwa bohaterka (udało się jej wymknąć z domu ochroniarzom) kupuje w supermarkecie półlitrowy kartonik mleka, płaci, a za chwilę nie bez zdumienia komentuje... jak to wszystko znów bardzo podrożało...

"Żelazna Dama" nie jest filmem biograficznym w pełnym tego słowa znaczeniu. To zręcznie spreparowany swoisty bryk, ukazujący w retrospektywach jedynie najważniejsze etapy życia i kariery politycznej 86-letniej dzisiaj baronessy Thatcher. Film jednocześnie przypomina dramatyczne wydarzenia z drugiej połowy tamtego stulecia - początki okrutnego terroryzmu na świecie, londyńskie zamachy wywoływane przez IRA, przebieg wojny o Falklandy.

"Maggie" Thatcher staje na czele rządu z pełną determinacją przystąpienia do niecierpiących zwłoki reform w kulejącej gospodarce. Stacza w parlamencie bezkompromisową walkę, mając naprzeciw siebie beztroską lewicową opozycję. Musi też pokonać silny opór związkowców. Z powodu strajków górników w stolicy ograniczane są dostawy elektryczności. Jest w filmie scena obrad gabinetu, gdy ministrowie głowią się akurat nad kwestią wyłączania prądu, i oto na sali... gaśnie światło. Pani premier wtedy wyciąga z torebki latarkę.

"Żelazna Dama" to kino trzech kobiet. Sprowadzona do 100 minut projekcji biografia Margaret Thatcher została sprawnie wyreżyserowana przez Phyllidę Lloyd. Jednakże główny ciężar dramatu wzięła na siebie amerykańska gwiazda Meryl Streep. Dawno w kinie nie było kreacji tak fascynującej (według niektórych krytyków to rola fenomenalna). Meryl Streep portretuje postać Lady Thatcher z paru różnych okresów jej życia (tylko w epizodach, kiedy bohaterka jest młodą dziewczyną, postać tę odtwarza Alexandra Roach). Wczuwając się w odtwarzaną postać, Streep daje mistrzowski popis aktorstwa.

Kiedy Thatcher na początku ubiega się o przywództwo w partii konserwatywnej, jej najbliżsi doradcy sugerują, aby zrezygnowała z zakładania staromodnego kapelusika i z naszyjnika pereł. Thatcher na to, że z kapelusza, owszem, może zrezygnować, ale co do pereł nie ustąpi. Nigdy nie ustępowała w sporach o reformy i o los Zjednoczonego Królestwa. Porywające oracje Meryl Streep wygłasza w scenach polemik w parlamencie albo kiedy z powodu Falklandów sprzeciwia się kategorycznie delegatowi z Waszyngtonu.

Czy należało film ten kręcić jeszcze za życia sędziwej, cierpiącej na demencję Thatcher? To już kwestia osobna i zapewne dla wielu dyskusyjna.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Filip Chajzer o MBTM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto