Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wrocławskie uczelnie dołują w rankingach

Przemysław Wronecki, Jerzy Wójcik
Wrocławskie uczelnie inaugurują rok akademicki. Wczoraj zaczął Uniwersytet Ekonomiczny
Wrocławskie uczelnie inaugurują rok akademicki. Wczoraj zaczął Uniwersytet Ekonomiczny Paweł Relikowski
Nasi studenci i naukowcy wyjeżdżający na zagraniczne wymiany teoretycznie nie mają się czym chwalić. Nie porównamy żadnej wrocławskiej uczelni z inną szkołą europejską, bo nie ma nas w jakichkolwiek rankingach. To wina słabej polskiej nauki czy metodologii samych rankingów?

- W takich zestawieniach bardzo ważna jest liczba publikacji w prestiżowych czasopismach - mówi dr Jarosław Myśliwiec, młody naukowiec Politechniki Wrocławskiej, nagrodzony w tym roku stypendium ministerialnym. - Są wydziały, gdzie łatwiej będzie nam publikować, np. na chemii, gdzie każde badanie wymaga dokładnego opisania. Natomiast na wydziale mechanicznym studenci i naukowcy przede wszystkim konstruują, a nie publikują.

Dlatego, porównując te dwa wydziały na podstawie publikacji, łatwo zafałszujemy prawdziwy obraz.
Na inny problem wskazuje dr Radosław Cieślak, naukowiec i jeden z dyrektorów w Autodesku, wielkiej formie, która produkuje oprogramowanie dla przemysłu. - Wiele dobrych publikacji traci, bo są słabo napisane w języku obcym - twierdzi Cieślak. Powód? Nasi naukowcy nie zawsze biegle posługują się językiem innym niż ojczysty. To przekłada się na liczbę osób, które zainteresują się badaniami, a potem je zacytują. A cytowania to kolejny parametr dobrze punktowany w rankingach uczelni. Im ich więcej, tym lepiej. Bez publikacji i cytowań daleko w rankingach nie zajdziemy.

Nasze uczelnie, choć gonią Zachód, wprowadzając coraz więcej kierunków prowadzonych po angielsku, muszą nadrobić jeszcze sporo zaległości. - Dodatkowo wzmocni nas łączenie potencjału i kadry poszczególnych uczelni przy wspólnych projektach - przekonuje prof. Tadeusz Luty. Ale przyznaje, że na to potrzeba czasu.

Na pewno nie będzie tak, że nagle wskoczymy do pierwszej setki na świecie. Lecz nie to jest najważniejsze. Ważne, by cały czas się rozwijać.

Wrocławscy naukowcy, zapytani o to, które specjalności są silne we Wrocławiu, odpowiadają: matematyka, informatyka, chemia i biotechnologia, farmacja i weterynaria. Bez problemu wymieniają też dyscypliny, w których nie błyszczymy: psychologia, nauki społeczne i neofilologie: germanistyka, romanistyka oraz slawistyka.

Renoma uczelni już nie wystarczy, by dostać pracę
Z Krzysztofem Sachsem, dyrektorem wrocławskiego oddziału Ernst&Young, rozmawia Przemysław Wronecki

Wrocławskie wyższe uczelnie wypadają słabo w polskich rankingach, a w między narodowych w ogóle nas nie ma. Czy to oznacza, że między nami a nimi jest tak wielka przepaść?
Ja jej nie widzę. Patrząc na moje zagadnienie - prawa podatkowego - w Polsce są trzy, może cztery silne ośrodki: Łódź, Wrocław, Gdańsk i Kraków. We Wrocławiu instytut prawa podatkowego jest mocny, bo ma dobrego szefa - prof. Ryszarda Mastalskiego.

Wystarczy jedno nazwisko?
Jedno wybitne albo kilka solidnych osób, które powodują, że dany ośrodek kształci dobrych fachowców. Dlatego nie powinniśmy, jak robi się to w rankingach, postrzegać uczelni jako całość, a oceniać poszczególne jej jednostki i to, czy są w stanie porządnie nauczyć fachu.

Podejmuje Pan decyzję o zatrudnieniu studentów różnych uczelni. Co jest decydujące?
Na pewno nie jest tak, że patrzę na dyplom i zatrudniam osoby, które ukończyły taką czy inną uczelnię. Jeżeli na przykład po lewej stronie posadzilibyśmy kogoś z Uniwersytetu Wrocławskiego, a po prawej z Uniwersytetu Warszawskiego, to podczas rozmowy w ogóle nie zwracałbym na to uwagi. Moje doświadczenie podpowiada, że może między nimi nie być żadnej różnicy merytorycznej. Natomiast dla mnie jako szefa liczy się to, jak się ktoś zaprezentuje. Wybiorę tę osobę, która pokaże swój potencjał, potwierdzi umiejętności zapisane na dyplomie i mnie przekona.

A co w przypadku, gdyby miał Pan do wyboru absolwenta uczelni wyższej zagranicznej i polskiej?
Wbrew obiegowej opinii, ta różnica jest dziś naprawdę niewielka. Obecnie prawie każdy ma jakieś doświadczenie międzynarodowe, bo np. brał udział w wymianach studenckich. Do tego standardem jest przynajmniej posługiwanie się jednym językiem obcym płynnie. Choć coraz częściej absolwenci mówią dwoma językami. Powtórzę jeszcze raz: liczy się to, co dana osoba potrafi dziś i czego jest się w stanie nauczyć w mojej firmie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto