18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wrocławski Teatr Komedia. Brawa za Bacha dla Okońskiego, Haendel do poprawki

Katarzyna Kaczorowska
Od lewej: Wojciech Ziembolewski, Paweł Okoński i Jerzy Mularczyk, czyli Schmidt, Bach i Haendel
Od lewej: Wojciech Ziembolewski, Paweł Okoński i Jerzy Mularczyk, czyli Schmidt, Bach i Haendel Tomasz Hołod
Najnowsza premiera Wrocławskiego Teatru Komedia – „Kolacja na cztery ręce” Paula Barza– to sztuka samograj. Kochają ją widzowie, mam nadzieję, że aktorzy również. Ci pierwsi, bo obcują i z inteligentnym tekstem, i z zawodowstwem najwyższej próby – jeśli rzecz jasna aktorzy sprostają wyzwaniu.

Niech nas jednak nie zmylą błyskotliwe dialogi czy dobre pointy. Ta sztuka to nie tylko samograj. To też prawdziwe wyzwanie, na którym naprawdę łatwo się poślizgnąć. Barz, niestety, nie ma litości dla aktorów – dwóch antagonistów (od czasu do czasu kontrowanych przez trzecią postać, Schmidta) musi wypełnić przestrzeń sobą, swoimi kreacjami. W takiej intymności widz wyłapie od razu każdą szarżę, sztuczność czy nieporadność. Opowieść o spotkaniu niemożliwym, do którego nigdy nie doszło w rzeczywistości, ale które możliwe jest w przestrzeni teatralnej – o spotkaniu Jana Sebastiana Bacha i Jerzego Fryderyka Haendla to opowieść o dwóch wielkich indywidualnościach, ale też jak najbardziej współczesne spojrzenie na zależność artysty od pieniędzy, kompromisy, sławę, zazdrość i zawiść.

We Wrocławskim Teatrze Komedia reżyserii „Kolacji...” podjął się odtwórca roli kantora z Lipska, Paweł Okoński. I to on, razem z Wojciechem Ziembolewskim w roli Schmidta, świetnie radzą sobie z pułapkami zastawionymi przez Paula Barza. Jerzy Mularczyk, który Haendla grał już w 2001 roku (u boku Włodzimierza Maciudzińskiego jako Bacha na deskach Sceny Letniej Teatru Nowego we Wrocławiu), niestety, nie przemówił do mnie. Widziałam w tej roli Czesława Wołłejkę, Romana Wilhelmiego i Jana Nowickiego. Każdy z nich miał inny sposób na Haendla. Mularczyk swojego klucza do tej postaci nie znalazł.

Jasnym punktem najnowszej premiery WTK są za to kostiumy Zofii de Ines, współpracującej m.in. z Henrykiem Tomaszewskim. Ja mam nadzieję, że kucharz – czyli Paweł Okoński, reżyser tej premiery – dosmaczy ją w kolejnych spektaklach. Bo warto.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Instahistorie z VIKI GABOR

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto