Artykuł bierze udział w konkursie "Tym żyje miasto" dla dziennikarzy obywatelskich. Wy też możecie sprawdzić swoje siły! |
Festiwal po raz kolejny udowadnia, że wrocławska scena muzyczna obfituje w ciekawe projekty, które często - pomimo swojej wyjątkowości - są nadal słabo znane w kraju. Poniżej kilka słów na temat najbardziej interesujących według mnie koncertów piątkowego wieczoru.
czytaj też: Mikromusic otworzył Wrocławski Sound [foto]
Grupa Karbido przedstawiła swój nietypowy projekt o nazwie Stolik. W sali kameralnej Centrum Sztuki Impart publiczność zgromadziła się wokół najzwyklejszego - na pierwszy rzut oka - drewnianego stołu, przy którym oprócz czterech krzesełek nie było żadnych instrumentów. Czy w takim razie można grać tylko i wyłącznie na stole? Otóż jest to możliwe, bo gdy tylko przy tym niepozornym meblu zasiądą Paweł Czepułkowski, Igor Gawlikowski, Michał Litwiniec i Marek Otwinowski, nawet zwyczajne stukanie w stół czy głaskanie i drapanie jego blatu zamienia się w muzykę.
W tworzeniu dźwięków pomaga także wirująca moneta, elementy szuflady, smyczek przeciągany po krawędzi, jak również kieliszki. W ten sposób powstają melodie Wschodu, Zachodu, Północy i Południa, w które umiejętnie wpleciona została m.in. jedna z białoruskich tradycyjnych pieśni czy utwór "Kołysanka Rosemary" autorstwa Krzysztofa Komedy. Na zakończenie odbył się prawdziwy seans spirytystyczny z wywoływaniem duchów włącznie.
Z lewej: Stolik Karbido, z prawej - Electrones
Wszystko, co tworzy czarodziejski Stolik Karbido, brzmi jak ścieżka dźwiękowa stworzona do nieistniejącego jeszcze filmu. Za dźwięki odpowiedzialny był Jacek Fedorowicz, światło wyreżyserował Tomasz Sikora.
Duet Indigo Tree tworzą Pete Levy i Filip Zawada. Zespół oprócz dwóch gitar nie potrzebuje żadnych dodatkowych instrumentów. Muzycy potrafią udowodnić, że taki oszczędny w formie koncert potrafi całkowicie zahipnotyzować publiczność, zasłuchaną w tę delikatną muzykę. I jak stwierdzili wczoraj skromnie artyści, tworzą oni "smutne piosenki o miłości (ale cudzej), a także o śmierci". Tym samym nawiązali do tytułu swojej debiutanckiej płyty "Lullabies Of Love And Death". Dodam, że dstępny jest już drugi album zespołu zatytułowany "Blanik".
Najbardziej pozytywny i pełen energii okazał się wstęp zespołuHoodoo Band, z Tomaszem Nitribittem na wokalu i chórkiem tworzonym przez Alicję Janosz i Patrycję Łacinę-Miarkę. Rozochoceni słuchacze pod koniec koncertu wpadli na scenę i zaczęli wspólnie tańczyć. Moc była z nami.
Czytaj też:
Festiwal Wrocławski Sound - fotorelacjaWrocławski Sound w klimatach vintage
**
Grupa Japoto wydaje swoją pierwszą płytę
**
Neony: Jarocin to prestiż - nic więcej
**
Zmień swoje drogowe miasto | American Film Festival [program] |
Ale obciach! Czego wstydzi się Wrocław | Twórz z nami MM Wrocław: akredytacje za relacje |
**
Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?