Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wrocław udawał Szczecin. Premiera Erratum Marka Lechkiego

Lucyna Jadowska
Lucyna Jadowska
Marek Lechki na planie filmu Erratum
Marek Lechki na planie filmu Erratum materiały prasowe
8 kwietnia do kin wchodzi kręcony we Wrocławiu film "Erratum" z Tomaszem Kotem w roli głównej. Przeczytajcie wywiad z reżyserem.

Sala samobójców - przeczytaj wywiad z Janem Komasą

Marek Lechki

to pochodzący z Dolnego Śląska reżyser, scenarzysta i producent filmowy. Zadebiutował w 2002 roku filmem "Moje miasto", produkcja zdobyła kilka nagród na Festiwalu Filmów Fabularnych w Gdyni. Teraz na ekrany kin wchodzi drugi pełnometrażowy obraz Lechkiego "Erratum".

Jest to historia Michała, chłopaka, który w sprawach służbowych wraca do swojego rodzinnego miasta. Wyjazd szybko zamienia się w sentymentalną podróż po zapomnianych miejscach. W filmie możemy zobaczyć m.in. Tomasza Kota, który gra głównego bohatera - Michała Bogusza i Ryszarda Kotysa, który pojawia się w roli jego ojca. "Erratum" ma już na swoim koncie kilka ważnych nagród, w tym za najlepszy debiut na Festiwalu Filmowym w Gdyni czy wyróżnienie za reżyserię na Warszawskim Festiwalu Filmowym.

"Erratum" było kręcony we Wrocławiu. W jakich miejscach?

Staraliśmy się z Wrocławia zrobić Szczecin. Ta lokalizacja była nam potrzebna, żeby stworzyć wrażenie, że bohater filmu wyjechał gdzieś daleko od swojego rodzinnego miasta i ojca. Michał Bogusz wraca tam po latach, bo musi odebrać sprowadzone ze Stanów auto. We Wrocławiu szukaliśmy więc miejsc, które wizualnie nawiązywałyby do naszego wyobrażenia Szczecina. Znaleźliśmy ciekawe plenery w okolicach Portu Miejskiego i budowaliśmy wrażenie, że akcja dzieje się w mieście portowym. Kręciliśmy też na Jazie Opatowickim czy Dworcu Nadodrze. Unikaliśmy miejsc charakterystycznych dla Wrocławia.

Dlaczego Szczecin powstał właśnie we Wrocławiu?

Gdybyśmy mieli wystarczającą ilość pieniędzy na ten film, to prawdopodobnie powstałby on w Szczecinie. Ale baza naszej firmy produkcyjnej mieści się we Wrocławiu i było nam o wiele łatwiej ogarnąć rzeczy związane z filmem w stolicy Dolnego Śląska. Wrocław jest miastem bardzo przyjaznym, jeśli chodzi o robienie filmów. To dobra alternatywa dla takich ośrodków, jak np. Warszawa. Tutaj o wiele taniej można zrobić film. Poza tym ludzie są bardziej życzliwi, bo kręcenie zdjęć to tutaj jeszcze jakaś atrakcja. W Warszawie to już przekleństwo i ciężko cokolwiek załatwić.

Wrocław sprawdził się w roli Szczecina?

Myślę, że tak. Choć miasto nie jest głównym bohaterem, to trzeba przyznać, że we Wrocławiu są przepiękne plenery, bardzo wizualne, można tu znaleźć bardzo ciekawe miejsca ze starymi budynkami.

Powstawanie filmu trwało osiem lat. Dlaczego tak długo?

Dwa lata zabrała praca nad scenariuszem, który potem dość długo leżał u producenta. Nie mogliśmy znaleźć pieniędzy na film i w pewnym momencie producent stwierdził, że nie uda się zrealizować tej produkcji. Wtedy podjęliśmy desperacką próbę zrobienia "Erratum" przez własną firmę. Przy produkcji pracowała profesjonalna, czterdziestoosobowa ekipa. Nie jest to więc film offowy, o czym świadczą ważne nagrody na europejskich i światowych festiwalach filmowych.

Ryszard Kotys (z lewej) i Tomasz Kot (z prawej)


Co było punktem zwrotnym przy tworzeniu filmu?

Decyzja, że nakręcimy go za mniejsze pieniądze. Usiedliśmy, policzyliśmy wszystko i wyszło nam, że przy zaangażowaniu ludzi, jesteśmy w stanie to ogarnąć. Budżet wyniósł 1 350 tys. zł.

Może trudności byłyby mniejsze, gdyby przeniósł się pan do Warszawy? Może trzeba popracować przy jakimś serialu, żeby się przebić w świecie filmu?

Wielu moich znajomych wyjeżdża za pracą do Warszawy, ale ja myślę, że we Wrocławiu pojawia się sporo ciekawych projektów. Powstaje coraz więcej nowych firm, seriali i filmów.

Głównym bohaterem "Erratum" jest Michał, grany przez Tomasza Kota. Nie bał się pan zatrudnić "topowego" aktora, który kojarzony jest z serialami czy komediami, a nie z kinem ambitnym?
Nie, nie bałem się. Poznałem Tomka w czasach, kiedy studiował w szkole aktorskiej w Krakowie i pamiętałem go z etiudy szkolnej. Wiedziałem, że jest bardzo zdolnym aktorem i szukając aktora do "Erratum" po prostu do niego zadzwoniłem. Za pierwszym razem mi się nie udało, ale za drugim razem miał już więcej czasu i mógł przeczytać scenariusz.

W filmie "Erratum" gra też Ryszard Kotys, który ostatnio znany jest z roli Paździocha w "Świecie według Kiepskich". Zatrudnianie takiego "zaszufladkowanego" aktora nie jest ryzykowne?

Mam przeświadczenie, że jeżeli aktor jest dobry, ma na swoim koncie świetne role, to cały ten potencjał ciągle w nim jest. Mimo tego, że Kotys przez długi czas miał do czynienia z innym, "gagowym" aktorstwem, znakomicie sprawdził się w "Erratum".

Film zgarnia nagrody na festiwalach filmowych. Teraz czuje pan, że warto było o niego walczyć?

To na pewno duża satysfakcja. Bałem się, że jeśli robimy film z mniejszym budżetem, to istnieje niebezpieczeństwo, że zostanie on zamieciony pod dywan i pojawią się tytuły, które go zmiażdżą. Na szczęście stała się rzecz odwrotna i film jest odbierany bardzo dobrze, emocjonalnie...

Film jest bardzo emocjonalny, podobno jakiś starszy widz rozpłakał na pokazie.

Zdarza się, że ludzie płaczą na pokazie. Cieszy mnie to, że "Erratum" jest tak emocjonalnie odbierany w Korei, Szwecji, Stanach Zjednoczonych czy Argentynie. Zobaczymy, jak będzie w Polsce.

Co po "Erratum"? Jakie ma pan plany?

Na pewno chcę odpocząć. Przez dwa ostatnie lata pracowałem codziennie przez 12-14 godzin. Teraz czuję, że potrzebuję trochę odpoczynku, a potem zabieram się ostro do roboty. Chcę poszukać książki, którą mógłbym zekranizować.

Czyli żaden serial w Warszawie nie wchodzi w grę?
Pracuję przy serialu "Plebania", ale nie wstydzę się tego. W czasie tych kilku lat między "Moim miastem" i "Erratum" moją bolączką był brak pieniędzy. Konsekwentnie odmawiałem podjęcia każdej pracy, uznając je za haniebne i niezgodne z moimi ideałami. Moja buntownicza postawa wobec pieniędzy doprowadziła mnie do tak kiepskiej sytuacji finansowej, że ciągle o tych pieniądzach myślałem. Teraz czuję się dużo spokojniej i lepiej mi się pracuje, kiedy wiem, że ta sfera jest już w jakiś sposób zabezpieczona.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Instahistorie z VIKI GABOR

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto