Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wrocław: Tragiczny koniec rutynowego zabiegu

Marcin Rybak
Kacper jest rehabilitowany po trzy godziny dziennie
Kacper jest rehabilitowany po trzy godziny dziennie
Czy ośmioletni Kacper, niepełnosprawny, sparaliżowany, niewidomy chłopiec, jest ofiarą błędu wrocławskich lekarzy? Sprawę badają sąd i prokuratura. Kacper miał sześć lat i był zdrowym, wesołym chłopcem, gdy przechodził prosty chirurgiczny zabieg w Klinice Chirurgii Dziecięcej Akademii Medycznej we Wrocławiu.

Powikłania przy wybudzaniu z narkozy spowodowały niedotlenienie mózgu. Dziś chłopiec ma osiem lat. Nie mówi, nie chodzi. Prawdopodobnie nie widzi. Rodzice od dwóch lat wydają majątek na rehabilitację i niezbędny sprzęt. Sama rehabilitacja - w tej chwili trzy godziny dziennie - kosztuje 6 tysięcy złotych miesięcznie. Przynosi efekty. Kacper uśmiecha się, gdy rozmawiamy przy nim z rodzicami. Siedzi na specjalnym wózku, a jeszcze niedawno temu tylko leżał w łóżku.

Można się z nim nawet kontaktować za pomocą specjalnego urządzenia. Zadaje się pytanie z odpowiedzią "tak" lub "nie". Na "tak" Kacper naciska rączką wielki czerwony guzik. Codziennie na dwie godziny przychodzi do niego nauczycielka.

Chłopiec jest pod opieką wrocławskiego hospicjum. Pomagały mu dzieci z podstawówki w jego rodzinnym Szymanowie. Pieniądze zbierali piłkarze i działacze Śląska. Niedawno rodzice chłopca pozwali do sądu Klinikę. Złożyli też w prokuraturze doniesienie o przestępstwie. Postępowanie prowadzi Prokuratura Rejonowa Wrocław-Śródmieście. Chcą miliona złotych odszkodowania i dożywotniej renty.

- Przez dwa lata negocjowaliśmy z dyrekcją - mówi tato Kacpra, Dariusz Mróz. - Szpital nie poczuwał się do winy i przekonywał, że nie doszło do jakichkolwiek zaniedbań.

Wszystko działo się w sierpniu 2008 roku. Chłopiec zgłosił się z rodzicami z powodu drobnej, choć bolesnej przypadłości. Być może operacja pod narkozą w ogóle nie była potrzebna. Być może wystarczył prosty lekarski zabieg w izbie przyjęć. Tak będą przekonywać rodzice chłopca przed sądem.
Sam zabieg trwał 10 minut.

- Mieliśmy informacje, że wszystko się dobrze skończyło i chłopiec jest wybudzany - opowiada pan Dariusz. Szybko okazało się, że zaczęły się komplikacje. Kacper przy wybudzaniu zwymiotował i zachłysnął się. Reanimacja trwała 10 minut. Potem chłopiec zapadł w śpiączkę.

Kierownik kliniki, prof. Dariusz Patkowski, jest pewien, że do żadnego błędu nie doszło. Po prostu nieszczęśliwy zbieg okoliczności. Operacja pod narkozą była konieczna, bo zabieg, choć prosty, jest bardzo bolesny.

- Pracuję 25 lat. Rocznie wykonujemy 2000 zabiegów w znieczuleniu ogólnym i nigdy coś podobnego się nie zdarzyło - zapewnia profesor. Wewnętrzne postępowanie w Klinice ustaliło, że do zaniedbań nie doszło.

Walka o odszkodowanie dla kobiety w śpiączce trwała aż osiem lat

W październiku sąd wydał prawomocny wyrok w innej, podobnej sprawie.
Do tragedii Edyty Terki doszło w 2002 roku. 33-letnia kobieta przechodziła operację tarczycy w szpitalu im. Rydygiera. Dziś jest w śpiączce. W październiku zakończył się proces o odszkodowanie. Zasądzono 720 tys. zł i 7 tys. zł miesięcznej renty.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto