Oskarżenie domagało się surowszej kary – 25 lat więzienia.
Do zbrodni doszło pod koniec lipca ubiegłego roku. Z ustaleń śledztwa wynika, że Mariusz L. Oblał człowieka łatwopalną substancją i podpalił.
Sam oskarżony przekonywał w sądzie, że nie podpalił. Tylko oblał swojego sąsiada benzyną. I kiedy odszedł kilka kroków tamten – z niewiadomych mu powodów – stanął w płomieniach. Sąd mu nie uwierzył.
Cała historia to efekt sąsiedzkiego sporu w budynku w Siechnicach, w którym mieszkało kilka rodzin, w tym Mariusz L., Teresa G. i jej konkubent Zygmunt G. Z powodu rodzinnego konfliktu Jan G., syn Teresy, mieszkał w altance.
Mariusza L. często denerwowało zachowanie Jana G., zwłaszcza, gdy zostawiał bałagan na podwórku. Jak usłyszeliśmy w uzasadnieniu wyroku, Mariusz L. wiele razy odgrażał się Janowi G., że spali jego „i tę jego budę”.
Krytycznego dnia Mariusz L. zorganizował u siebie w domu zakrapianą alkoholem imprezę. Nagle – zdenerwowany zachowaniem Jana G. - miał powiedzieć: „ Idę go k… spalę”. Zdaniem sądu wyszedł z domu, oblał łatwopalną substancją i podpalił.
Zaraz potem zbiegł do kuchni swojego mieszkania i powiedział „ja go podpaliłem”. Nakazując swojej córce, żeby się ubierała, bo wychodzą z domu.
Jan G. wołał o pomoc. Konkubent jego matki, Zygmunt wybiegł na balkon i zobaczył Jana G. okrytego kołdrą jak poparzony krzyczy z bólu. „Podpalił mnie” - wołał. Potem był przytomny, choć bardzo cierpiał. Jan trafił do szpitala, ale nie udało się go uratować. Po kilku dniach zmarł. Był poparzony w 60 procentach, miał oparzone drogi oddechowe.
Wyrok nie jest prawomocny. Obrona i oskarżenie mogą złożyć apelację.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?